Życiowy sukces Polki
Treść
Agnieszka Radwańska pokonała Rosjankę Wierę Zwonariewą 6:3, 6:4 w  finale turnieju WTA Tour na twardych kortach w amerykańskim Carlsbadzie  (pula nagród 721 tysięcy dolarów). To piąte w karierze zwycięstwo  najlepszej polskiej tenisistki, ale pierwsze po ponadtrzyletniej  przerwie. - Ogromnie mi na tym zależało - przyznała.
Dni,  miesiące, a nawet lata bez wygranej często były Radwańskiej ostatnio  wypominane. W światowej czołówce nie było bowiem zawodniczki, która tak  długo czekała na turniejowy sukces. Poprzednio krakowianka triumfowała w  Eastbourne (czerwiec 2008), w tym samym roku w Pattayi i Stambule, a w  2007 w Sztokholmie. Potem, choć utrzymywała się w dziesiątce rankingu  lub w jej pobliżu, nie potrafiła wspiąć się na szczyt. Przed rokiem  dotarła do finału imprezy w San Diego (obecnie Carlsbad), w którym  przegrała z Rosjanką Swietłaną Kuzniecową. Teraz, po dwunastu  miesiącach, powtórzyła ten wynik, ale chciała zrobić kolejny krok.  Zwyciężyć. Wiedziała, że czeka ją ciężka przeprawa, bo Zwonariewa to  trzecia "rakieta" świata i jedna z niewielu rywalek, z którymi do tej  pory nie wygrywała. W dwóch wcześniejszych meczach górą była zawsze  Rosjanka. Tym razem jednak, i to od początku, swoje warunki narzuciła  Agnieszka. Polka pewnie wygrała swojego gema, w kolejnym lepsza okazała  się przeciwniczka, ale następne trzy były już popisem naszej  reprezentantki. Radwańska grała znakomicie: agresywnie, zdecydowanie,  pewnie, świetnie serwowała (w całym spotkaniu, warto to podkreślić, nie  przegrała gema przy własnym podaniu, podobne mecze zdarzały się jej  wcześniej bardzo rzadko, i to z dużo słabszymi rywalkami), a przy tym  praktycznie się nie myliła. Pierwszą partię seta rozstrzygnęła na swoją  korzyść, wykorzystując drugą piłkę meczową. Kolejną odsłonę lepiej  zaczęła Zwonariewa, ale krakowianka nie pozwoliła jej na wiele.  Błyskawicznie wyrównała, w trzecim gemie przełamała rywalkę, w kolejnym  obroniła własne podanie i zdobyła zaliczkę, której nie zmarnowała. -  Jestem szczęśliwa, bo wygrałam turniej, pokonując po drodze bardzo  wymagające, klasowe zawodniczki [m.in. Słowaczkę Danielę Hantuchovą oraz  Niemkę Andreę Petkovic - przyp. red.]. Dlatego ten sukces ma dla mnie  wyjątkowy smak. Zależało mi na nim, od początku byłam niezwykle  skoncentrowana - powiedziała Radwańska. Także Zwonariewa przyznała, że  Polka zwyciężyła jak najbardziej zasłużenie. - Agnieszka zagrała  świetnie, równo. Było co prawda kilka momentów, w których wydawało mi  się, że łapię wiatr w żagle, ale wtedy ryzykowałam i popełniałam błędy.  Kiedy Radwańska gra swoje, a jej rywalka się myli, trudno ją zatrzymać -  zaznaczyła.
Polka w Carlsbadzie pokazała, że potrafi wytrzymać  ciśnienie i presję, z czym akurat w ostatnich miesiącach, a nawet latach  bywało różnie. Zdarzały się nieraz mecze, w których już wydawało się,  że zaraz postawi kropkę nad i, a jednak nagle przestawała grać swoje i  oddawała pole przeciwniczkom. Teraz zaprezentowała wysokie umiejętności,  cierpliwość i spokój. Za zwycięstwo otrzymała efektowny puchar, 111  tysięcy dolarów i punkty do rankingu, które pozwoliły jej awansować z  13. na 12. miejsce. Zaznaczmy jeszcze, że triumf nad Zwonariewą był  trzecią w jej karierze wygraną nad tenisistką sklasyfikowaną w świecie w  czołowej trójce. Poprzednio pokonywała Marię Szarapową i Kuzniecową,  czyli również Rosjanki. 
Radwańska została liderką US Open Series,  czyli cyklu pięciu turniejów rozgrywanych w Ameryce przed ostatnią w  roku imprezą Wielkiego Szlema. Polka wyprzedza Serenę Williams (USA)  oraz Marion Bartoli (Francja) i Zwonariewą. Jeśli utrzyma to miejsce, a  potem odniesie triumf w US Open, otrzyma dodatkowy milion dolarów  premii. To jednak marzenia, przyszłość, na razie krakowiankę czeka  występ w bardzo mocno obsadzonym turnieju w Toronto (z pulą nagród 2,05  mln dolarów, już w pierwszej rundzie zmierzy się z groźną Rosjanką  Jeleną Wiesniną), a potem rywalizacja w Cincinnati i New Heaven.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-08-09
Autor: jc