Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Życie niczym otwarta księga patriotyzmu

Treść

W raportach do gen. Władysława Andersa pisano o nim: "Doskonały żołnierz z zamiłowania, o wielkiej wiedzy wojskowej, którą stale pogłębia. Inteligentny, lojalny, bardzo pracowity. Wzorowy oficer i patriota. Nadaje się na dowódcę brygady. Wybitny!".
Mieczysław Wałęga urodził się w 1914 r. we włączonej obecnie w granice Tarnowa miejscowości Rzędzin. Od początku jego marzeniem była zawodowa służba wojskowa, którą rozpoczął w 1938 r. w rzeszowskim 17. pułku piechoty. W kampanii wrześniowej 1939 r. dowodził 4. kompanią II batalionu utworzonego na bazie macierzystej jednostki 165. pp w strukturach 36. Dywizji Piechoty Armii "Prusy". Po rozbiciu oddziału dołączył z grupą żołnierzy do 92. pp, z którym walczył do jego rozwiązania w okolicach Zwierzyńca na Lubelszczyźnie. Uniknął niewoli niemieckiej i 28 września dotarł do Rzeszowa.
Podporucznik Wałęga nie wykonał zarządzenia okupacyjnych władz niemieckich, wzywającego oficerów pod karą śmierci do rejestracji, i włączył się w nurt pracy konspiracyjnej. Należał do grona oficerów 17. pp, którzy po krótkim epizodzie w mniejszej organizacji wstąpili w 1940 r. w szeregi Związku Walki Zbrojnej. Pod pseudonimem "Jur" i "Mat" był początkowo adiutantem, wykładowcą i egzaminatorem podziemnej podchorążówki, a następnie oficerem wywiadu i kontrwywiadu Inspektoratu ZWZ-AK Rzeszów. Koordynował wszystkie działania związane z pozyskiwaniem informacji na terenie inspektoratu obejmującego trzy obwody: Rzeszów, Dębica, Kolbuszowa.
"W mojej siatce pracowało około 100 osób. Byli w niej nie tylko oficerowie przedwojennego wywiadu, tzw. dwójki, wywodzący się z dywersji pozafrontowej w kampanii wrześniowej 1939 roku, ale też m.in. funkcjonariusze policji granatowej, księża, prawnicy, kolejarze" - wspominał generał Mieczysław Wałęga. Dzięki rozbudowanej strukturze otrzymywał informacje z więzień i aresztów, przechwytywał wiele donosów kierowanych do władz okupacyjnych, a współpracując ze strukturami akowskiej dywersji, przekazywał dane o konfidentach czy szczególnie niebezpiecznych funkcjonariuszach gestapo. Przeciwdziałał infiltracji szeregów konspiracji rzeszowskiej również ze strony coraz aktywniejszej agentury sowieckiej.
W pościgu za bronią "V"
Jednym z największych sukcesów polskiego wywiadu zaangażowanego od początku wojny w rozszyfrowanie tajemnicy niemieckiej Wunderwaffe (cudownej broni) było zlokalizowanie w miejscowości Blizna kolejnego, po zbombardowaniu przez lotnictwo sprzymierzonych wcześniejszego ośrodka badawczego w Peenemünde, poligonu wojskowego, na którym odbywały się próby z pociskami V-1 i V-2. Do ujawnienia jednej z najbardziej strzeżonych tajemnic II wojny światowej przyczynił się wysiłek setek żołnierzy Armii Krajowej różnych szczebli, którzy dostarczali przez kilka lat liczne meldunki i fragmenty tych rakiet. Niemieckie eksperymenty nie umknęły uwadze polskiego wywiadu, ponieważ już od września 1943 r. zaczęły z poligonu napływać meldunki o coraz większej aktywności Niemców, wzmocnieniu załogi i zaostrzeniu kontroli, budowie torów kolejowych, licznych transportach, wznoszeniu baraków i hal, prowadzeniu robót ziemnych pod lądowiska i stanowiska obrony przeciwlotniczej, itp. Szczególnie zasłużeni byli informatorzy dowodzeni lokalnie przez Alfreda Łubieńskiego, Mariana Pilcha, Mieczysława Stachowskiego, Ludwika Köhlego, Maksymiliana Gawlika. Pracę często bezimiennych bohaterów nadzorował i koordynował por. Wałęga, który po selekcji i analizie napływających meldunków sporządzał na ich podstawie kilkustronicowe raporty. Jeden z pierwszych na ten temat, do którego dołączono dokładne szkice, przepisywała jego żona Adela Hofman ps. "Rezeda" (referentka łączności w rzeszowskiej strukturze AK) na maszynie otrzymanej od inspektora kpt. Łukasza Cieplińskiego, późniejszego prezesa IV Zarządu Głównego w Zrzeszeniu "Wolność i Niezawisłość", zamordowanego w 1951 roku. W dokumencie z 11 grudnia 1943 r., który drogą służbową dotarł do Komendy Głównej Armii Krajowej, por. "Jur" pisał m.in.:
"W samej Bliźnie odbywają się jakieś próby i doświadczenia, a na podstawie wiarygodnych wiadomości, obserwacji i rozmów ma się wrażenie, że w danym wypadku chodzi o nowy rodzaj torped powietrznych, czy też pocisków art. o zasięgu do 300 km. (...) Idą stale w autocysternach i jak się dowiedziano od żołnierzy i innych, ładowane są one powietrzem w stanie mrożonym, do 200°C, które posiada wielką siłę wybuchu [pierwsza wzmianka o nowym rodzaju paliwa]. Dlatego też wagony i auta pancerne, w których odbywa się transport, mają rurowe wyloty, wokoło których osadza się szron grubą warstwą, przy czym z wylotów tych uchodzi coś w rodzaju mgły, która się ściele na ziemi".
Pułkownik dyplomowany Stanisław Gano ps. "Stanisław", szef Oddziału II (informacyjno-wywiadowczego) Sztabu Naczelnego Wodza, w raporcie z 7 grudnia 1943 r. zaliczył rzeszowską "komórkę informacyjną" AK działającą w strukturze Inspektoratu dowodzonego przez kpt. Łukasza Cieplińskiego do wiodących na terenie okupowanej Polski.
Porucznik Wałęga jeszcze w okresie przedwojennym planował na stałe związać się z Rzeszowem. Tam poznał swoją przyszłą żonę, która po konspiracyjnym ślubie została jego nieodłączną towarzyszką życia przez następne 70 lat. Rzeczywistość jednak zmusiła ich do zmiany planów. Aktywna działalność kontrwywiadowcza, a głównie wynikłe z niej zagrożenie dekonspiracją, spowodowała, że w lutym 1944 r. por. "Jur" został przeniesiony do Inspektoratu AK Tarnów, a jego pracę na Rzeszowszczyźnie kontynuowali por. Władysław Pałka ("Rygor") i por. Józef Król ("Krzywy"). W Tarnowie objął funkcję adiutanta inspektora mjr. Stefana Musiałka-Łowickiego.
Uczestniczył między innymi w przygotowaniach do akcji lotniczej "Most III", jesienią 1944 r., już jako oficer 16. pp AK, wziął udział w akcji "Burza", a następnie organizował pomoc materialną i legalizacyjną dla żołnierzy kpt. Adama Lazarowicza z Obwodu AK Dębica, przebywających czasowo na terenie tarnowskiego.
Przymusowa emigracja
Po zakończeniu wojny Mieczysław Wałęga działał od października 1945 r. pod komendą S. Musiałka-Łowickiego w Okręgu Katowice Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość". Zajmował się, podobnie jak podczas okupacji niemieckiej, osłoną kontrwywiadowczą działalności podziemia niepodległościowego. Jedną z jego "wtyczek" i osobą, która ocaliła go z "kotła" założonego przez funkcjonariuszy bezpieki, był celowo zatrudniony w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Krakowie brat - Józef Wałęga, zajmujący się przechwytywaniem wpływających tam donosów. Mieczysław Wałęga zagrożony aresztowaniem, za zgodą szefa okręgu, opuścił Polskę w marcu 1946 r. i od maja służył w stopniu kapitana w II Korpusie Polskich Sił Zbrojnych we Włoszech, a następnie wraz z nim przybył do Wielkiej Brytanii.
W obliczu światowego kryzysu politycznego na przełomie lat 40. i 50. z inicjatywy polskich władz emigracyjnych, mających nadzieję na zmiany w naszej części Europy, powstawały skadrowane zalążki nowych sił zbrojnych. Jednym z nich było odwołujące się do tradycji "Kadrówki" oraz I Brygady Legionów Józefa Piłsudskiego Brygadowe Koło Młodych "Pogoń", które zostało powołane do istnienia 3 maja 1949 r. z inicjatywy ppłk. Zygmunta Czarneckiego i za aprobatą gen. Władysława Andersa szybko objęło swoim zasięgiem Europę oraz Stany Zjednoczone i Kanadę.
Celem "Pogoni", posądzanej czasami o zbytnie upolitycznienie, było przygotowanie godnych następców ówczesnych żołnierzy i oficerów w ramach prowadzonej pracy edukacyjno-wychowawczej. Szkolenie realizowano w oparciu o własne programy uwzględniające strategię działania m.in. NATO i Układu Warszawskiego. Inspekcjonujący ćwiczenia kół kompanijnych i batalionowych gen. Janusz Głuchowski apelował: "Związani duchowo z tradycją Wojska Polskiego będziecie musieli w niedalekiej przyszłości przejąć z rąk naszych, w większości już mocno steranych trudem żołnierskim i wiekiem, dalszy obowiązek walki o utraconą wolność i jej obronę w przyszłości". Od 1 stycznia 1955 r. we współpracy z BKM "Pogoń" zorganizowano w Londynie Oficerską Szkołę Piechoty, natomiast na terenie szkoły podchorążych kierownikami ćwiczeń byli wybitni dowódcy z okresu ostatniej wojny, wśród nich mjr Mieczysław Wałęga, który po odbyciu w 1957 r. stażu w armii francuskiej został powołany na stanowisko szefa wyszkolenia. Powierzoną funkcję pełnił przez ponad 20 lat, awansując w służbie do stopnia podpułkownika. W raportach do gen. Władysława Andersa pisano o nim: "Doskonały żołnierz z zamiłowania, o wielkiej wiedzy wojskowej, którą stale pogłębia. Inteligentny, lojalny, bardzo pracowity. Wzorowy oficer i patriota. Nadaje się na dowódcę brygady. Wybitny!".
Generał Anders awansował mjr. Wałęgę w 1964 r. do stopnia podpułkownika; wyróżniony został również Złotym Krzyżem Zasługi.
Na początku lat 70. pułkownik ukończył zorganizowane przy współpracy z Polskim Uniwersytetem na Obczyźnie Studium Nauk Polityczno-Wojskowych oraz został po gen. Tadeuszu Pełczyńskim przewodniczącym Głównej Komisji Weryfikacyjnej Żołnierzy Armii Krajowej w Londynie. Wielu kombatantów w Polsce przechowuje otrzymane z Londynu - ówczesnego wolnego świata, dokumenty weryfikacyjne z jego podpisem.
Niepowodzenia bezpieki
Jednym z elementów prowadzonego kilka lat po wojnie śledztwa przeciwko IV Zarządowi Głównemu Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość" było wydanie przez wysokiego funkcjonariusza Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, w następstwie zeznań wymuszonych torturami na Łukaszu Cieplińskim, ściśle tajnego polecenia. Ogromne zainteresowanie funkcjonariuszy bezpieki wzbudziła nieznana im dotychczas antykomunistyczna rzeszowska działalność por. "Jury", dlatego rozkazano: "ustalić i zdjąć (...) o wynikach informować". Zadanie na początku miało należeć do niezbyt trudnych z uwagi na informacje przekazane przez Cieplińskiego. MBP posiadało opisy: wyglądu, sposobu bycia "Jury" oraz informacje o jego przedwojennej służbie w 17. pp. Przejściowym problemem było wskazane przez inspektora rzeszowskiego fałszywe, a nieużywane przez poszukiwanego nazwisko, Jerzy Wanduła. Szczęśliwie w tamtym okresie Mieczysław Wałęga przebywał w Londynie, ponieważ w innym przypadku mógłby podzielić los straconych lub skazanych na długie więzienie kolegów z konspiracji. Niepowodzeniem zakończyły się również podejmowane później na emigracji przez MBP próby pozyskania jego osoby do współpracy, z uwagi na "nieprzejednaną, a miejscami wręcz jadowitą nienawiść" do panującego w kraju ustroju. Jak wspominał gen. Wałęga, podczas rozmowy zachęcał nieproszonego "gościa" z Warszawy do opuszczenia szeregów bezpieki i ujawnienia szczegółów pracy lub do zaprzestania dalszego kontaktu z uwagi na ewentualne przykre dla niego następstwa. O wszystkim - co podkreśla również raport funkcjonariusza MBP - zameldował zwierzchnikom w Londynie.
"Spełnialiśmy tylko nasz obowiązek..."
W publikacjach okresu komunistycznego Mieczysław Wałęga z uwagi na swoją wojenną i emigracyjną działalność był pomijany lub wspominany zdawkowo.
Niestety i później, pomimo dostępnych już źródeł, w monumentalnej publikacji "Polsko-brytyjska współpraca wywiadowcza podczas II wojny światowej", wieńczącej w 2004 r. pracę Polsko-Brytyjskiej Komisji Historycznej do spraw Dokumentacji Działalności Polskiego Wywiadu w II Wojnie Światowej, w jednym z artykułów występował wyłącznie pod pseudonimem "Jur"!
Szczęśliwie wiedzą wykazały się najwyższe władze państwowe, które po 60 latach podziękowały mu m.in. za wkład w działalność wywiadowczą związaną z bronią "V". Prezydent Lech Kaczyński w 2006 r. odznaczył osobiście Mieczysława Wałęgę Komandorią z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, a 3 maja 2008 r. awansował do stopnia generała brygady. O zaszczytach w ostatnich latach nie zapomniały kolejne rządy RP; z podziękowaniami i zaproszeniem do elitarnego klubu wywiadu dołączyli przedstawiciele brytyjskich służb. We wrześniu ubiegłego roku z rąk ministra obrony narodowej Bogdana Klicha, w obecności prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, generał Mieczysław Wałęga odebrał w Londynie wspomniany akt nominacyjny. Otrzymał także pamiątkową szablę przypominającą mu symbolicznie inną, straconą ponad 60 lat temu w okresie konspiracji w Rzeszowie.
Kilka lat wcześniej gen. Wałęga przekazał do Polski część przechowywanych u siebie w Londynie grypsów z celi śmierci swojego okupacyjnego dowódcy Ł. Cieplińskiego. Został zaproszony również do Komitetu budowy jego pomnika w Rzeszowie.
W 2009 r. został członkiem Komitetu Honorowego Obchodów 70. Rocznicy Wybuchu II Wojny Światowej.
"Spełnialiśmy tylko nasz obowiązek wobec Ojczyzny" - powtarzał zawsze skromnie z nieodłącznym tajemniczym uśmiechem na twarzy. Odszedł 13 listopada 2009 r., niecały rok po śmierci żony Adeli. Kochał Polskę, a całe jego życie było niczym otwarta księga patriotyzmu. Takiego go zapamiętamy.
Dr Robert Zapart
Doktor Robert Zapart jest historykiem, politologiem, audytorem systemów zarządzania. Zajmuje się historią najnowszą i myślą polityczną XX wieku.
"Nasz Dziennik" 2009-11-19

Autor: wa