Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Życie - bez kompromisu

Treść

Ubiegająca się o urząd pełnomocnika rządu ds. rodziny i kobiet Joanna Kluzik-Rostkowska opowiada się za stosowaniem metod sztucznego zapłodnienia. "Nie jestem ultrakatoliczką" - zaznaczyła w wywiadzie dla jednego z tygodników,
komentując zapisy obecnie obowiązującej ustawy regulującej ochronę życia

W ciągu najbliższych kilku dni poznamy nowego pełnomocnika rządu ds. rodziny i kobiet. Po ideologicznej ofensywie wojującego feminizmu, jakiego nie raczyła nam oszczędzić eksminister Magdalena Środa, najwyższy czas na opamiętanie. Nie ulega wątpliwości, że urząd ten powinna piastować osoba, która będzie skutecznie i pryncypialnie poszerzać obszar "cywilizacji życia" w sferze publicznej. Bezwarunkowe poszanowanie życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci, promocja rodzicielstwa, umacnianie pozycji rodziny jako optymalnej przestrzeni do wychowywania dzieci - to warunki sine qua non, jakie zdaniem obrońców życia powinna spełniać osoba nominowana przez premiera na stanowisko pełnomocnika rządu ds. rodziny i kobiet. Publiczne pieniądze nie mogą być dalej trwonione na niszczące tkankę moralną rodziny - a w konsekwencji całego społeczeństwa - poprawne politycznie, doktrynerskie eksperymenty.
Prezentowana przez część mediów jako kandydatka na urząd pełnomocnika rządu ds. rodziny i kobiet Joanna Kluzik-Rostkowska udzieliła dyskwalifikującego ją wywiadu tygodnikowi "Ozon", wydawanego przez Wydawnictwo Ozon Media sp. z o.o., której większościowym udziałowcem jest Janusz Palikot (poseł PO, członek globalistycznej Komisji Trójstronnej).
W rozmowie z Anną Maruszeczko, dziennikarką TVN, Kluzik-Rostkowska opowiedziała się za stosowaniem metod sztucznego zapłodnienia. "Tak, jestem zwolenniczką metody in vitro. (...) Wiem, że problemem etycznym jest zamrażanie zarodków, ale są już na świecie trzy ośrodki (...) które stosują znacznie tańszą metodę" - zaznaczyła Kluzik-Rostkowska. Tezy przedstawione w wywiadzie podtrzymała wczoraj w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".
Stanowisko Kościoła katolickiego w tym względzie jest jasne: manipulacja istotami ludzkimi w embrionalnej fazie ich rozwoju to "zamach na życie" (adhortacja posynodalna "Ecclesia in Europa", p. 95).
- Metoda zapłodnienia in vitro jest z wielu racji niedopuszczalna, m.in. dlatego, że technologia tego zapłodnienia polega na powołaniu do życia wielu istot ludzkich, a później "nadliczbowe zarodki" - w taki sposób niektórzy specjaliści nazywają poczęte dzieci w stanie embrionalnym - są wybierane do inseminacji i implantacji. Nie można dopuszczać do tego, żeby ktoś miał potomstwo za cenę życia jakiejś liczby powołanych do życia istnień. To, że ktoś mówi, iż w jakichś ośrodkach są takie metody, dzięki którym mniej zarodków będzie niszczonych, pomimo wszystko jest niedopuszczalne - prezentuje jasne stanowisko Kościoła w tym względzie dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin o. Andrzej Rębacz CSsR.
- Do zapłodnienia in vitro potrzeba kilku zapłodnionych komórek, z których wybiera się jedną, a resztę zamraża albo uśmierca. Nie wolno dopuszczać do takiej sytuacji, aby powstało życie jednego dziecka za cenę innych uśmierconych. I to jest zasadniczy motyw, dla którego Kościół sprzeciwia się takim działaniom - zaznacza o. Rębacz. Krajowy duszpasterz rodzin wyjaśnia, że nawet gdyby okazało się, iż istnieje jakaś sztuczna metoda, która nie dopuszcza do śmierci dzieci w stanie embrionalnym, to również takie działania nie są zgodne z etyką. - Wszystkie manipulacje za pomocą sztucznego zapłodnienia są niedopuszczalne, ponieważ nie ma tutaj zachowanej żadnej godności ani matki, ani ojca, ani małżeństwa. W takim przypadku nie wiadomo, kim są prawdziwi rodzice. Przy tak wielkiej sprawie, jaką jest człowiek, tego typu manipulacje są niedopuszczalne! - wyjaśnia o. Rębacz. - Czytałem wypowiedź pani Joanny Kluzik-Rostkowskiej i jestem głęboko zdumiony, że tak beztrosko podchodzi się do tak ważnych spraw. Rozumiem ból ludzi, którzy nie mogą mieć dzieci, ale tu trzeba się zastanowić, co powoduje niepłodność, która w ostatnim czasie bardzo narasta. I tę kwestię należałoby rozstrzygnąć, żeby nie dopuszczać do takich nieszczęść. Pamiętajmy o tym, że zawsze jest możliwość adopcji i można w taki sposób uszczęśliwić wiele dzieci. To jest sposób, dzięki któremu można mieć potomstwo, ale na pewno nie za cenę śmierci innych bezbronnych dzieci - komentuje wypowiedź Kluzik-Rostkowskiej o. Andrzej Rębacz. Trzeba podkreślić, że zapłodnienie in vitro nie jest żadną terapią bezpłodności. Mamy tu bowiem do czynienia nie z procesem leczenia, ale z manipulacją, wskutek której dochodzi do poczęcia dziecka w sposób nienaturalny. Jednak czy ktokolwiek zadaje sobie pytanie, czy dzieci poczęte wskutek sztucznego zapłodnienia zgadzają się na to, żeby być produktami eksperymentu? Jak informuje poseł Tadeusz Cymański (PiS), stanowisko Prawa i Sprawiedliwości dotyczące zapłodnienia in vitro jest jednoznaczne. - Wypowiedź pani Kluzik-Rostkowskiej jest dla mnie bardzo niepokojąca, jeśli takie metody miałyby być stosowane w naszym kraju - mówi Cymański. - Osobiście nie słyszałem i nie są mi znane takie sposoby, które umożliwiłyby posiadanie dziecka tą metodą, ale bez straszliwej ceny, jaką jest zniszczenie innych nienarodzonych. Podobnie sytuacja przedstawia się w sprawie ochrony poczętego życia, ponieważ komfort psychiczny kobiety nie może być osiągnięty za cenę aborcji - dodaje poseł PiS. Stanowiska Kluzik-Rostkowskiej nie popierają również członkowie ruchów pro life. - Wypowiedź pani Kluzik-Rostkowskiej dotycząca zapładniania metodą in vitro jest sprzeczna z podstawową etyką katolicką i zasadami wiary - stwierdza prezydent Polskiej Federacji Stowarzyszeń Rodzin Katolickich dr n. med. Kazimierz Kapera, były pełnomocnik rządu ds. rodziny. - Stanowisko Polskiej Federacji Stowarzyszeń Rodzin Katolickich jest takie, jakie jest nauczanie Kościoła - dodaje. Takiego samego zdania jest prezes Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka dr inż. Antoni Zięba z Krakowa. - Stanowisko naszego Stowarzyszenia w kwestii zapłodnienia in vitro jest jednoznaczne ze stanowiskiem Watykanu, ponieważ przy tego typu działaniach zawsze dochodzi do śmierci "nadliczbowych" embrionów poczętych dzieci i to jest zasadniczy argument przemawiający za tym, że nie wolno dążyć do osiągnięcia nawet najbardziej zaszczytnego celu kosztem życia drugiego człowieka - podkreśla dr inż. Zięba.
Sztuczna prokreacja nie służy dziecku; jest to realizacja zachcianki rodziców, wytwór cywilizacji konsumpcyjnej, mieć przed być. Na pierwszym miejscu stawia się nie dobro dziecka, ale chęć zrealizowania własnej, często egoistycznej potrzeby - jego "posiadania".
Magdalena M. Stawarska



Ojciec Święty Jan Paweł II:
"Także różne techniki sztucznej reprodukcji, które wydają się służyć życiu i często są stosowane z tą intencją, w rzeczywistości stwarzają możliwość nowych zamachów na życie. Są one nie do przyjęcia z punktu widzenia moralnego, ponieważ oddzielają prokreację od prawdziwie ludzkiego kontekstu aktu małżeńskiego, a ponadto stosujący te techniki do dziś notują wysoki procent niepowodzeń: dotyczy to nie tyle samego momentu zapłodnienia, ile następnej fazy rozwoju embrionu wystawionego na ryzyko rychłej śmierci. Ponadto w wielu przypadkach wytwarza się większą liczbę embrionów, niż to jest konieczne dla przeniesienia któregoś z nich do łona matki, a następnie te tak zwane 'embriony nadliczbowe' są zabijane lub wykorzystywane w badaniach naukowych, które mają rzekomo służyć postępowi nauki i medycyny, a w rzeczywistości redukują życie ludzkie jedynie do roli 'materiału biologicznego', którym można swobodnie dysponować".
(Evangelium Vitae, nr 14)

"Nasz Dziennik" 14 listopada 2005

Autor: mj