Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zwycięstwo przez Maryję

Treść

Jest listopad, czas pamięci o zmarłych. Opowiem Wam więc dzisiaj o pewnym niezwykłym zaduszkowym spotkaniu. Spróbuję opowiedzieć o nim tak, jak potrafię, Was zaś proszę o cierpliwość i skupienie. Może też dostrzeżecie niezwykłe znaczenie opisywanego przeze mnie spotkania.
Znalazłem się kiedyś na małym przykościelnym cmentarzu. Nie wiedzieć czemu, moje nogi zatrzymały się przed szarym, zwykłym grobem... Spojrzałem na płytę nagrobną i ujrzałem w niej... bramę do Nieba. Był tam napis: "Sit Ianua coeli" - "Oto brama niebios". Tamtego dnia zwykła betonowa płyta powiedziała mi coś, co zostanie ze mną do ostatniego dnia mojego życia. To było zaproszenie. To był apel, bym przeszedł do królestwa niebieskiego, wszedł do krainy zwycięstwa. Przeszedł przez bramę.
"Sit Ianua coeli"...
Pomyślałem: Jeśli chcę wejść do królestwa, nie mogę tkwić w miejscu, muszę ruszyć, przejść przez bramę. Z tego świata, z tej rzeczywistości grzechu, z tej rzeczywistości zła muszę przejść w nowy wymiar życia, wymiar wieczności. Tak, muszę przejść przez bramę, zostawić coś za sobą. Tą bramą jest Maryja. Tamtego dnia pojąłem sens wielkiego proroctwa: "Zwycięstwo, gdy przyjdzie, przyjdzie przez Maryję". To słowa Prymasa ks. kard. Augusta Hlonda, powtarzane setki razy przez Prymasa ks. kard Stefana Wyszyńskiego i ks. kard. Karola Wojtyłę, potem Papieża Jana Pawła II.
Znam dobrze to zapewnienie, że zwycięstwo idzie do nas "przez Maryję". Co ono oznacza? - pomyślałem. Tamtego dnia zrozumiałem, że proroctwo ks. kard. Hlonda mówi o dwóch działaniach. Pierwsze należy do nas, bo to my mamy przejść z krainy zła do krainy zwycięstwa. Mamy przejść "przez Nią" - przez Matkę Najświętszą. Tak - pomyślałem - to mój ruch. Kiedy przejdę "przez Maryję", będę innym człowiekiem! Dlatego wszystko będzie inne! Przecież przejść przez Maryję znaczy upodobnić się do Matki, odbić w sobie podobieństwo do Niej!
Zrozumiałem jeszcze, że hasło "przez Maryję" wskazuje przede wszystkim na Matkę Bożą i na Jej działanie. Oto Jej rola: Ona każdemu człowiekowi zachodzi drogę. Staje przed nami, otwiera przed nami swoje Serce i zaprasza, żebyśmy weszli przez nie jak przez bramę w inny, nowy, lepszy świat. Nie zmusza, zaprasza.
Tylko czy ludzie chcą?
Czy przez Serce Maryi przejdą tylko wybrani? Może... Jeśli stając przed tą bramą, nie przyjmiemy jej jako zaproszenia, ale jako zagrożenie, i ominiemy ją, to wybierzemy życie w tym świecie - świecie opętanym przez zło. Wiem już, że sama Maryja, którą Bóg posyła, nie wystarczy. Bo chrześcijaństwo nie jest teatrem ze sceną, gdzie grają Bóg i Jego święci, a my, wygodnie usadowieni w fotelach, z bezpiecznej odległości oglądamy ciekawy spektakl. Maryja została nam dana przez Boga jako szansa, by zmienić świat. Jest dana nam, którzy też znajdujemy się na scenie dziejów świata. To nasz wybór: idziemy drogą, która niewidocznym łukiem skręca w stronę piekła, a Matka Boża tę drogę wciąż nam sobą zastawia; możemy przejść przez bramę albo ją ominąć. Bóg stawia przed nami Niepokalane Serce, które jest ucieczką od świata zła i drogą prowadzącą do Niego. Tak ogłosiła Fatima! Ale zapowiedziała też, że wielu ludzi powie "nie" Najczystszemu Sercu.
Jeśli widzimy tę bramę, ale ją omijamy, bo pokochaliśmy sposób, w jaki żyjemy, i nie chcemy zrezygnować z tego, co posiadamy, oznacza to, że będziemy żyć nie w epoce zwycięstwa, ale w czasach przegranej. Stanie się tak mimo zapowiedzi, którą znamy z ust ks. kard. Hlonda i z proroctw ks. kard. Wyszyńskiego, Jana Pawła II, św. Ludwika, Siostry Łucji i tylu świętych. Zwycięstwo, które ma przyjść, będzie wciąż odkładane w czasie przez kolejne pokolenia. Będzie czekało na tych, którzy rozpoczną działanie - ruszą w kierunku bramy i przejdą "przez Maryję". Będzie czekało na nowych świętych.
Oby Siostra Łucja miała rację, że tym pokoleniem jesteśmy my... Oto moja zaduszkowa historia, która ukazała mi rolę Niepokalanego Serca Maryi.
Wincenty Łaszewski
"Nasz Dziennik" 2009-11-13

Autor: wa