Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zwycięstwo dla Busha

Treść

Dotychczasowy prezydent George W. Bush zostanie na kolejne cztery lata gospodarzem Białego Domu. We wtorkowych wyborach prezydenckich zdobył przeszło 3,5 mln głosów więcej niż demokrata John Kerry, uzyskując przewagę w 538-osobowym Kolegium Elektorskim, które w amerykańskim systemie dwustopniowych wyborów dokona 13 grudnia oficjalnej elekcji prezydenta. Kerry uznał swoją porażkę i pogratulował zwycięstwa Bushowi.
Według agencji Associated Press, po przeliczeniu głosów w 97 procentach obwodów wyborczych dotychczasowy prezydent George W. Bush zdobył 57 mln 432 tys. 504 głosy (51 proc.). Bush zwyciężył w 29 stanach i zgromadził 274 głosy elektorskie. Na jego rywala Johna Kerry'ego głosowało 53 mln 757 tys. 732 osoby (48 proc.). Kerry zwyciężył w 19 stanach i w stołecznym Dystrykcie Kolumbii i zgromadził 252 głosy elektorskie. Pozostali kandydaci zdobyli 1 mln 29 tys. 565 głosów (1 proc.).
O zwycięstwie Busha przesądziło zwycięstwo w stanie Ohio, gdzie do zdobycia było 20 głosów elektorskich. W tym stanie Bush uzyskał ponad 135 tys. głosów więcej niż Kerry. Bush uzyskał przewagę i najprawdopodobniej zwycięży także w stanach Iowa i Nowy Meksyk, gdzie do zdobycia jest 12 głosów elektorskich.
Początkowo demokraci nie uznali zwycięstwa prezydenta w Ohio, argumentując, że najpierw trzeba sprawdzić i uwzględnić 250 tys. tzw. głosów tymczasowych (warunkowych). Głosy tymczasowe - wprowadzone w tych wyborach prezydenckich po raz pierwszy - przyznaje się osobom, które nie znalazły swego nazwiska na liście wyborców, ale oświadczają, że mają prawo głosować. Sprawdzenie, czy tak rzeczywiście jest, może potrwać w Ohio nawet dwa tygodnie. Mimo to szef personelu Białego Domu Andy Card powiedział, że Bush jest przekonany, iż wygrał reelekcję, ale zaczeka z ogłoszeniem zwycięstwa, aby dać Kerry'emu "czas do zastanowienia się" nad wynikami wyborów. Ten ostatni po przeanalizowaniu sytuacji wczoraj wieczorem uznał swoją porażkę i pogratulował zwycięstwa Bushowi.
Komentatorzy nie dawali większych szans demokratom z chwilą, kiedy okazało się, że na Kerry'ego w skali kraju głosowało przeszło 3 miliony mniej wyborców niż na urzędującego prezydenta. Opinie analityków natychmiast przełożyły się na nastroje w sektorze gospodarczym. Mimo braku pewnych wyników z Ohio amerykańska giełda rozpoczęła wczorajszą sesję od silnych wzrostów cen akcji. O godz. 8.35 (14.35 czasu polskiego) indeks Dow Jones wzrósł o 0,65 proc. do 10 101,44 pkt, a indeks Nasdaq - o 1,64 proc. do 2017,36 pkt.
Ze stanów uważanych za języczek u wagi Bush przegrał w Pensylwanii, ale zwyciężył na Florydzie w stosunku 52 do 47 proc. i zdobył tam ponad 300 tysięcy głosów więcej niż Kerry. Wygrana ta dała mu 27 głosów elektorskich.
Kerry okazał się lepszy w niemal wszystkich stanach, gdzie miał zdecydowane poparcie już przed wyborami, głównie na północnym wschodzie i na wybrzeżu zachodnim. Są to obszary zurbanizowane, zamieszkane przez Amerykanów od dłuższego czasu popierających kandydatów Partii Demokratycznej. Senator z Massachusetts zdobył też większość głosów w uprzemysłowionych stanach rejonu Wielkich Jezior, jak Michigan, Minnesota i Illinois. Ich mieszkańcy szczególnie ucierpieli wskutek stagnacji na rynku pracy i innych kłopotów gospodarki. Jednak Kerry poniósł klęskę na konserwatywnym Południu, na rolniczym Środkowym Zachodzie i w rejonie Gór Skalistych.
Wybory prezydenckie w USA są dwustopniowe. Zwycięzca głosowania powszechnego w danym stanie otrzymuje pewną liczbę głosów w 538-osobowym Kolegium Elektorskim, zależną od liczby ludności tego stanu. Z wyjątkiem Maine i Nebraski otrzymuje wszystkie głosy elektorskie przypadające na dany stan, choćby zwyciężył w nim minimalną większością. Kolegium Elektorskie zbierze się 13 grudnia i dokona oficjalnego wyboru prezydenta. Aby zwyciężyć, trzeba uzyskać przynajmniej 270 głosów elektorskich (zwykłą większość).
KWM, PAP, Reuter

"Nasz Dziennik" 04-11-2004

Autor: Ku8a