Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zwrócą się do Izraela

Treść

Łódzki oddział IPN nie będzie dłużej czekał na odpowiedź Federacji Rosyjskiej w sprawie dokumentów i świadków zbrodni w Koniuchach. Jeśli do końca maja, mimo ponagleń ze strony polskiej, prokuratura rosyjska nadal będzie milczała, IPN wyśle zapytania i prośbę o pomoc do Izraela. Wieś Koniuchy na Nowogródczyźnie w styczniu 1944 roku została całkowicie spalona, z rąk Sowietów i Żydów zginęło tam 40 Polaków.
IPN już wkrótce wystąpi do Izraela o pomoc w sprawie zbrodni. - Już dawno zostało przygotowane zapytanie do strony izraelskiej - powiedziała nam prokurator Anna Gałkiewicz, szefowa pionu śledczego IPN w Łodzi. - Chcemy poprosić stronę izraelską o pomoc w poszukiwaniu dokumentów oraz przesłuchaniu ewentualnych świadków - dodała. Prośba do Izraela miała zostać wysłana dopiero po otrzymaniu odpowiedzi z prokuratury rosyjskiej. - Mimo ponagleń wysłanych w lutym tego roku prokuratura generalna Rosji nadal milczy - poinformowała prokurator Gałkiewicz. - Dlatego już wkrótce zwrócimy się w tej sprawie do Izraela - dodała. Na odpowiedzi z krajów, do których prokuratorzy IPN zwracali się o pomoc, czekali zwykle kilka miesięcy. Zapytanie do Rosji wysłane zostało w sierpniu ubiegłego roku - do tej pory brak jakiejkolwiek odpowiedzi. - Z krajów, do których kierowane były odezwy, otrzymałam dane partyzantów z oddziału Wiśnicza [tak określano oddział, który zaatakował Koniuchy - przyp. red.], przy niektórych nazwiskach była adnotacja "wyjechał do Izraela" - wyjaśniła prokurator Gałkiewicz. - Miałam nadzieję, że z Federacji Rosyjskiej nadejdą także informacje o partyzantach i uda się ustalić, czy żyją i przebywają w Rosji, czy też wyjechali do Izraela - dodała. Łódzkiemu oddziałowi IPN chodziło o to, by jednorazowo zwrócić się do władz izraelskich o przesłuchanie możliwie jak największej liczby świadków. - Nie chcieliśmy dublować odezw - mówiła Anna Gałkiewicz. - Jednak w tym przypadku nie mamy wyjścia, musimy jak najszybciej zwrócić się do strony izraelskiej.
Wieś Koniuchy na Nowogródczyźnie (obecnie w granicach Litwy) przed wojną zamieszkiwali głównie Polacy. W czasie wojny w okolicznych lasach stacjonowali bandyci sowieccy. Często organizowali napady na wsie. Rabowali wszystko, co tylko przedstawiało jakąś wartość. Zabierali ludziom żywność, ubrania, zwierzęta. Aby zapobiec dalszym napadom, mieszkańcy wsi zorganizowali samoobronę. Każdego dnia i każdej nocy patrole pilnowały wsi. W nocy z 28 na 29 stycznia 1944 roku stuosobowa grupa okrążyła wieś. Nad ranem podpalono zabudowania, a uciekających mieszkańców rozstrzeliwano. Ci, którzy ocaleli, ukryli się w pobliskich wsiach. Wśród bandytów, którzy napadli na wieś, była mniej więcej 50-osobowa grupa Żydów.
Doniesienie w sprawie zbrodni złożył Kongres Polonii Kanadyjskiej. Postępowanie wszczęto 8 marca 2001 roku. Przeszukano archiwa krajowe, gdzie natrafiono na ślady dokumentów. W Centralnym Archiwum Wojskowym znaleziono trzy dokumenty potwierdzające zbrodnię. W Rydze znaleziono także kopię tajnego meldunku sytuacyjnego sporządzonego przez Oddział Operacyjny Wehrmachtu - Ostland w dniu 5 lutego 1944 roku, a więc krótko po popełnieniu zbrodni. Z jego treści wynika, że w Koniuchach pojawiła się "średniej wielkości banda Żydów i Rosjan" oraz że "zastrzelono 36 mieszkańców, a 14 zostało rannych. Miejscowość w przeważającej części została obrócona w perzynę". Po poszukiwaniach na Litwie i Białorusi odnaleziono w archiwach akta dotyczące tej sprawy.
Łódzki IPN przesłuchał 25 świadków. Są to głównie żołnierze Armii Krajowej walczący w oddziałach stacjonujących w Puszczy Rudnickiej, członkowie rodzin ofiar zbrodni oraz mieszkańcy okolicznych wsi. Świadkowie rozsiani są niemal po całym świecie, często są to osoby stare, schorowane, dla których składanie zeznań jest wielkim przeżyciem. Wszyscy świadkowie zeznali, że napadu dokonali "nieznani partyzanci mówiący po rosyjsku", żaden z dotychczas przesłuchanych nie wskazał ich tożsamości, ale, jak poinformowała nas prokurator Anna Gałkiewicz, nazwiska i pseudonimy odnaleziono w zebranych dokumentach. Potwierdzono, że napadu dokonał oddział 100-120 osób, wśród których najliczniejszą grupę stanowiły osoby narodowości żydowskiej. Jeden z odnalezionych świadków był w Koniuchach kilka dni po napadzie - 2 lutego 1944 roku. Zeznał, iż widział popalone domy, rozpaczających ludzi, osierocone dzieci. Z relacji osoby, której udało się przeżyć, usłyszał, że wieś podpalono z obu stron, a potem strzelano do uciekających. Atak nastąpił po dłuższej obserwacji, w czasie, gdy patrole chroniące wieś zeszły ze swych stanowisk, a większość mieszkańców, nie czując żadnego zagrożenia, spała. Mieszkańcy wsi, opowiadając o sprawcach napadu, używali zamiennie określeń "Żydzi" i "Ruscy". Część ofiar zginęła we własnych domach. Z pięcioosobowej rodziny P. tylko dwóch braci uniknęło śmierci. Tylko dlatego nie zginęli, że tej nocy nie było ich w domu. Rodzice spłonęli - nie zdołali się wydostać na zewnątrz, a ciało siostry z przypalonymi stopami i śladami kul bracia znaleźli na podwórzu. Z relacji świadków wynika, że była to wyjątkowo okrutna zbrodnia. Bandyci nie oszczędzali nikogo - starców, kobiet ani dzieci. Mieszkańcy okolicznych wsi opowiadali, jak rano zobaczyli grupę przerażonych kobiet. Uciekły w samej bieliźnie, na bosaka, po śniegu; w wielostopniowym mrozie biegły kilka kilometrów, aby uniknąć śmierci. Jak ustalono, zginęło 40 osób, większość z nich pochowana jest w Koniuchach.
Na Litwę, Białoruś i do Kanady wysłano odezwy o pomoc prawną. IPN otrzymał już odpowiedzi. Archiwa na Litwie zawierają teczki personalne partyzantów sowieckich, meldunki i rozkazy. Nadal jednak poszukiwani są kolejni świadkowie.
IPN - Komisja Ścigania Zbrodni
Przeciwko Narodowi Polskiemu
Łódź, ul. Piotrkowska 149
tel. (42) 637 78 47, 637 70 79
Anna Skopinska, Łódź

"Nasz Dziennik" 2005-05-18

Autor: ab