Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zwolennicy aborcji zamykają usta obrońcom życia

Treść

Uniwersytet w Yorku (Kanada) odwołał debatę na temat aborcji pomiędzy proaborcyjnym ateistą a pracownikiem organizacji chroniącej życie poczęte. Dyskusja została zablokowana przez jedną ze studenckich organizacji tej kanadyjskiej uczelni argumentującą, że aborcja jest bezdyskusyjnym (sic!) prawem kobiet.



Centrum Studentów Uniwersytetu York doprowadziło do odwołania panelu dyskusyjnego pt. "Aborcja: prawo kobiet czy moralne zło?" na niespełna dwie godziny przed jego planowanym rozpoczęciem. W rezultacie dziesiątki przybyłych na spotkanie studentów musiało odejść spod drzwi uczelni z niczym. Głównym punktem programu miała być rozmowa pomiędzy zwolennikiem aborcji Michaelem Paytonem, przedstawicielem Wolnomyślicieli, Sceptyków i Ateistów Yorku, a Jojo Rubą z kanadyjskiej organizacji pro-life Canadian Centre for Bio-Ethical Reform. W zamierzeniu miała być to zrównoważona debata prowadzona w sposób pozwalający wypowiedzieć swoje argumenty obu stronom.
"Nie pozwolilibyśmy na debatę nad czymś, co jest rasistowskie i homofobiczne" - mówili wzburzeni tematem debaty przedstawiciele Federacji Studentów York. "Ta dyskusja jest seksistowska. Kiedy mówimy o wolności słowa, jest pewna nieprzekraczalna linia. To jest rozmowa o odbieraniu kobietom ich praw. Tak samo nie dopuścilibyśmy do debaty na temat tego, czy kobieta może być bita, czy nie" - argumentowali "racjonaliści" za pomocą tak paradoksalnych porównań.

Margaret Fung ze współorganizującego dyskusję studenckiego klubu Studenci dla Bioetycznej Świadomości (Students for Bioethical Awareness) oświadczyła, że powiedziano jej, iż rozmawianie o aborcji można porównać do rozważań na temat tego, czy mężowi wolno bić swoją żonę. Federacja Studentów York uważa, że "wolność słowa należy ograniczyć, a aborcja nie jest kwestią, którą wolno poddawać pod dyskusję. Zażądali, by debata się nie odbyła, a my byśmy się uciszyli" - powiedziała Fung. - Chcą się upewnić, że nikt, kto ma inny światopogląd niż oni, nie będzie mógł wypowiadać się publicznie, mimo że w dyskusji reprezentowane miały być oba punkty widzenia. Wydaje się, że nie rozumieją, iż żyjemy w wolnym, demokratycznym społeczeństwie. Uniwersytet powinien być rynkiem wymiany idei, a nie propagandową maszyną dla politycznych ekstremistów - zakończyła.
Robert J. Tiffin, wiceprzewodniczący samorządu studenckiego uczelni, podkreślił, że do odwołania debaty doszło bez jakiejkolwiek wiedzy czy zgody władz Uniwersytetu York, lecz stało się to z winy samodzielnych działań niektórych zrzeszeń studenckich. "Dyskusja na temat aborcji, która miała odbyć się na Uniwersytecie York, została odwołana w wyniku działań kierownictwa Centrum Studentów, bez wiedzy i udziału uczelni" - czytamy w oficjalnym oświadczeniu. "York wspiera współuczestnictwo obywateli oraz otwarte debaty o lokalnym, narodowym i międzynarodowym znaczeniu. Fakt, iż obie strony chciały odbyć taką debatę, jednak zostały powstrzymane, sprawia, iż incydent ten jest jeszcze bardziej godny pożałowania" - stwierdzają władze uczelni.
Obecnie administracja uniwersytetu pracuje nad ustanowieniem kompromisu, który pozwoli w przyszłości na przeprowadzenie tego typu dyskusji.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2008-03-07

Autor: wa