Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Związkowcy przeprowadzą własne badania

Treść

Zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej chce wznowić negocjacje ze strajkującymi górnikami z KWK "Budryk" SA. Jednak przedstawiciele czterech protestujących w kopalni związków zawodowych nie kwapią się do skorzystania z zaproszenia. Tymczasem były dyrektor "Budryka" Piotr Bojarski zaapelował do komitetu strajkowego o umożliwienie wydobycia węgla w związku z grożącym pożarem. O wiszącym nad kopalnią niebezpieczeństwie poinformowały organy nadzoru górniczego. Według Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) w Katowicach, wyniki prowadzonych pomiarów są niepokojące i wymagają podjęcia natychmiastowych działań. W związku z tym Okręgowy Urząd Górniczy (OUG) w Gliwicach nakazał wznowienie wydobycia węgla na dwóch z trzech ścian wydobywczych w strajkującej od 23 dni kopalni, aby wyeliminować wzrastające zagrożenie pożarowe. Specjaliści podkreślają jednak, że takie zagrożenie nie oznacza pożaru, a jedynie warunki mogące sprzyjać jego powstaniu. - Jeżeli ściany tak długo stoją nienaruszone, dochodzi do samonagrzewania się węgla i powstaje zagrożenie pożarowe. Zapobiega temu ich "schładzanie", co odbywa się w ten sposób, iż kolejne warstwy zeskrobuje się kombajnem - mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzecznik Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Jak informuje, teraz jeszcze tego nie widać, ale może nastąpić pożar. - Produkcja musi się odbywać. Oczywiście, grozi też pewne zaciskanie pokładów - ale przynajmniej łatwiej je rozpoznać wizualnie. Natomiast gdy wybuchnie niespodziewanie pożar, wtedy będziemy ponosić jego konsekwencje - dodaje. Związkowcy: to wybieg dyrekcji Jednak zdaniem związkowców, takie przedstawianie sytuacji to kolejny "manewr taktyczny" kierownictwa kopalni. Tymczasem, zgodnie z zaleceniem nadzoru górniczego, dyrekcja "Budryka" rozpoczęła przygotowania do wznowienia wydobycia. Pracownicy są wyznaczani imiennie do wykonania określonych czynności. Dyrektor kopalni zapowiedział, że jeżeli strajkujący będą utrudniać te działania, zostaną one wykonane na zasadach akcji ratowniczej, z czym wiąże się wiele obostrzeń. Komitet strajkowy nie zamierza na razie przerywać protestu, ale jego przedstawiciele deklarują, że nie będą utrudniać działań dyrekcji. Powątpiewają przy tym w wiarygodność dokonanych w kopalni pomiarów i analiz. Zapowiedzieli więc pobranie i zbadanie własnych próbek gazów. Zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której od 4 stycznia należy "Budryk", spróbował wczoraj przełamać tę patową sytuację w kopalni. - W tej chwili wystosowaliśmy zaproszenie na negocjacje do komitetu strajkowego na godz. 13.00 - powiedziała nam Jabłońska-Bajer. Według niej, zarząd JSW przez cały czas analizował, co może jeszcze zaproponować protestującym, którzy domagają się wyrównania płac w kopalni do średniej w kopalniach JSW. - Od 4 stycznia przejęliśmy kopalnię, więc w tej chwili zarząd JSW ma prowadzić te negocjacje. "Budryk" już nie ma prezesa, nie wiadomo, czy Piotr Bojarski pozostanie dyrektorem. Pełnił on trzy funkcje: prezesa, dyrektora i kierownika ruchu zakładu. Tak, że teraz na nas przeszły te sprawy, bo jesteśmy następcą prawnym - twierdzi Jabłońska-Bajer. Jednak przedstawiciele czterech protestujących w kopalni "Budryk" związków zawodowych nie przyszli wczoraj na negocjacje z zarządem JSW. Na spotkaniu stawili się natomiast związkowcy z "Budryka", którzy nie popierają trwającego od 23 dni strajku, oraz związkowcy z innych kopalń JSW. - Wyciągamy ręce, chcemy rozmawiać i szukać konsensusu, natomiast jeśli to jest odrzucane przez protestujących, wtedy możemy się zastanowić, o co tym protestującym chodzi i jakie siły tutaj prowadzą swoją wojnę - skomentował ten fakt Jarosław Zagórowski, prezes zarządu JSW. Jacek Dytkowski "Nasz Dziennik" 2008-01-09

Autor: wa