Żurawski tonuje nastroje
Treść
Emmanuel Olisadebe i Maciej Żurawski? A może "Oli" i Marcin Kuźba? A może jeszcze inaczej, może duet klubowy Żurawski i Kuźba? Trener Paweł Janas ma dwa wolne miejsca w ataku reprezentacji Polski i kilku kandydatów do gry. Wydaje się, że najwięcej szans ma wspomniana wyżej trójka, z której - przynajmniej na początku meczu - jeden gracz będzie musiał usiąść na ławce rezerwowych.
Pewniakiem (o ile dopisze mu zdrowie) jest raczej Olisadebe, zostają więc dwaj wiślacy. A z nich bliżej pierwszej jedenastki wydaje się być Żurawski, który w ostatniej ligowej kolejce zabłysnął wysoką formą i skutecznością strzelecką. "Żuraw" dotychczas nie miał szczęścia do występów w koszulce z Białym Orłem, jego grze czasami brakowało tego właśnie "błysku", którym zachwyca w klubie. Ale jest to piłkarz znakomity i można być pewnym, że wreszcie "zaskoczy" i równie wiele radości co kibicom Wisły zacznie dostarczać sympatykom reprezentacji. A kadra potrzebuje Żurawskiego, bo... taki zawodnik jest skarbem dla każdego zespołu.
W minioną sobotę rozegrał Pan zdecydowanie najlepsze spotkanie na wiosnę. Forma idzie w górę, a to optymistyczny prognostyk przed potyczką z Węgrami?
- Z pewnością tak. Cóż, nie od dziś wiadomo, że forma zawodnika nigdy nie jest równa przez cały sezon czy nawet całą rundę. Te wahania dotykają nie tylko mnie i jest to rzecz jak najbardziej normalna. Oczywiście cieszę się z udanego występu przeciw Zagłębiu. Ale staram się już nie wyciągać żadnych wniosków z meczów ligowych, nawet tych najbardziej udanych, w kontekście spotkań reprezentacji. Bo klub i kadra to są dwie różne rzeczy. Już nieraz grałem znakomicie w lidze, wydawało się, że jestem "w gazie", a tu przychodziły mecze w narodowej jedenastce, a ja jakoś nie mogłem się przełamać. Teraz do wszystkiego podchodzę więc bardzo spokojnie. Oczywiście bardzo cieszę się z powołania, bo dla każdego zawodnika jest to ogromny zaszczyt. Ale nie mogę obiecać, że skoro w lidze strzeliłem dwie bramki, to od razu dwa gole strzelę Węgrom. Przede wszystkim nie wiem nawet, czy wyjdę na boisko, to zależy od trenera Janasa. A z drugiej strony to najważniejsze jest zwycięstwo i nieważne, kto i w jaki sposób pokona węgierskiego bramkarza.
Ale nie da się ukryć, że kibice liczą na Pańskie gole?
- A ja nie chcę nikomu robić wielkich nadziei. Chcę za to wszystko stonować, bo po co nadmiernie pompować balon? Oczywiście, jeśli wyjdę na boisko, będę się starał z całych sił zagrać jak najlepiej, będę się starał zdobyć bramkę, ale wszystkie swe zagrania podporządkuję dobru zespołu. Bo wiemy doskonale, jak ważne jest spotkanie z Węgrami, jak wiele od niego zależy.
A wracając jeszcze do mojej dyspozycji. Wiadomo, że miałem dłuższą przerwę z powodu kontuzji mięśni skośnych brzucha i przyznam, że wciąż nie czuję się w pełni dobrze. Przerwa daje znać o sobie m.in. w postaci braków wytrzymałościowych. Ale runda wiosenna dopiero się zaczęła, coraz lepiej zaczyna grać moja Wisła, coraz lepiej zaczynam grać i ja. Postęp powinien być widoczny z meczu na mecz.
Węgrzy na pewno nie będą łatwym rywalem...
- Oczywiście. Choć w tej drużynie brakuje może wielkich nazwisk, to prezentuje się ciekawie i z pewnością będzie groźnym i niewygodnym przeciwnikiem. Liczymy się z tym, że Węgrzy zagrają defensywnie, że stworzą mocną zaporę przed własną bramką, a my... będziemy musieli zagrać ofensywnie i wygrać. Nie ma innej możliwości.
Jak Pan wyobraża sobie atak reprezentacji Polski w sobotnim meczu?
- Ja sobie nie wyobrażam, wyobraża go sobie za to trener Janas i to on dokona wyboru. My się podporządkujemy.
A wolałby Pan zagrać z Emmanuelem Olisadebe czy dobrym znajomym z Wisły, Marcinem Kuźbą?
- Z Marcinem jeszcze nigdy nie grałem w kadrze, a zaznaczam raz jeszcze, że występuje się tam zupełnie inaczej niż w klubie. Obojętnie z kim zagram, będę się cieszył, jeśli wyjdę na boisko. I na koniec mogę obiecać, że zagram z całych sił i najlepiej jak umiem.
Dziękuję za rozmowę.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 26-03-2003
Autor: DW