Zrozumieć teraźniejszość
Treść
Apoftegmaty nie ukazują ludzi doskonałych, tylko ludzi maksymalnie skoncentrowanych na dążeniu do Boga. To, co może wyróżnia ich na tle współczesnych nam ludzi, to niespotykana łagodność i pokora.
Książka o. Szymona Hiżyckiego OSB Zrozumieć Ojców Pustyni skłoniła mnie do zadania sobie pytania, czy można lepiej zrozumieć teraźniejszość czytając apoftegmaty? Pytanie bynajmniej nie jest retoryczne. Zanim przedstawię swoje zdanie na ten temat, postaram się wyjaśnić, co skłoniło mnie do jego zadania. Czytając literaturę patrystyczną zauważyłem, jak wiele przekazuje spokoju, ufności, pogody ducha i pewności w obecność Boga w codziennym życiu. Dla szukających jeszcze pełniejszego zjednoczenia z Panem już tu na ziemi było oczywiste, że należy porzucić wszystkie ziemskie troski, a to z kolei skutkowało wyjściem na pustynię. Nie była to ucieczka od świata, była to decyzja, radykalna i zarazem racjonalna. Jeżeli w tamtych czasach trudno było usłyszeć Głos Pana w chaosie codziennych spraw, obowiązków i kłopotów, to cóż można powiedzieć o czasach nam współczesnych? Nie wiemy, jak wielu próbowało i wracało do tzw. świata. Nie wiemy, jak wielu tylko udawało anachoretów, by wykorzystywać naiwność i prostoduszność ludzi, którzy ich wspierali. Nie wiemy także, jak wielu prawdziwie wydoskonalonych w ascezie i modlitwie przeszło przez pustynię nie pozostawiając za sobą żadnego śladu. Być może to ci ostatni byli najznamienitszymi pustelnikami, i właśnie dlatego słuch o nich zaginął. Mamy natomiast zbiory sentencji i krótkich opowieści uznawanych za mistrzów ascezy i nazywanych abba – Ojców Pustyni.
Myśląc o dawnych czasach często dokonujemy projekcji naszych doświadczeń i wiedzy na zdarzenia i zachowania naszych przodków w wierze. Mając w ręku dość grubą książkę zawierającą setki apoftegmatów widzimy oczyma wyobraźni ich autorów pracowicie spisujących swoje przemyślenia i obserwacje, być może gęsim piórem, na jakimś pergaminie. Przede wszystkim nie dociera do nas, że te opowieści dojrzewały przez wieki, były przekazywane tylko w formie ustnej, wielokrotnie zmieniane, ubarwiane bądź upraszczane tak, że z pierwowzoru niewiele pozostało. Ich autorstwo w wielu przypadkach jest co najmniej wątpliwe, wskazujące jedynie na przybliżony czas i miejsce (ośrodek), w którym powstawały. Trudno nam przyjąć do wiadomości, że młody, lub nawet trochę starszy adept życia pustelniczego nie dostawał do ręki jakiejś reguły, a przynajmniej wytycznych jak ma postępować, jak się modlić, jednym słowem – jak żyć. W tamtych czasach nie było czegoś takiego jak „podręcznik początkującego anachorety”, czy „anachoresis in a nutshell”. Nie było absolutnie żadnych wskazówek! Św. Antoni Wielki, uważany za protoplastę chrześcijańskiego pustelnictwa, odczytując w swoim wnętrzu wezwanie, po prostu udał się na pustynię. Wyobraźmy sobie kogoś takiego w dzisiejszych czasach: osoba świecka rozpoznając powołanie do życia dla Boga, w odosobnieniu, porzuca wszystko i udaje się, może nie na pustynię, ale na przykład w głąb dużego lasu, by tam osiąść i oddać się modlitwie i jakiejś prostej pracy. Pierwsza myśl: to jakiś szaleniec!
W ikonografii jest taka kategoria przedstawień: Szaleńcy Boży. Zazwyczaj są to postaci o rozwianych, zmierzwionych włosach, czy też – jak Św. Jan Chrzciciel zwany Aniołem Pustyni – noszący nakrycia ze skór kozich, albo też prawie nadzy, mający tylko przepaskę na biodrach, jak święty Onufry. Pamiętajmy, że dla ludzi udających się na pustynię piętnaście wieków temu ich czasy były dla nich współczesne i nowoczesne tak, jak obecne czasy dla nas. Nie było co prawda Internetu, autostrad, samochodów i samolotów, ludzie walczyli ze sobą wręcz, a nie za pomocą tzw. inteligentnej amunicji, nikt nie słyszał o wojnach gwiezdnych, ani nawet nie marzył o lotach w kosmos. Były to dla nich jednak czasy jak najbardziej nowoczesne, problemy wydawały się tak samo wielkie jak i nam obecnie, musieli płacić podatki i borykać się z inflacją, choć nikt wtedy nie podawał aktualnych danych dotyczących wysokości stóp procentowych. To jest pierwszy punkt odniesienia, dzięki któremu łatwiej zrozumieć, dlaczego apoftegmaty nie tracą na swojej aktualności. Po prostu opisują człowieka współczesnego i jego problemy napotykane na drodze do doskonałego zjednoczenia z Bogiem tak, jakby były opisane obecnie. Oczywiście, zmieniłaby się dekoracja opisana w didaskaliach, jak w to ma miejsce w tekstach instruujących jak wystawiać daną sztukę teatralną. Ileż to razy w historii Polski znakomite dzieła literackie i teatralne bezpośrednio wpływały na rzeczywistość? Wspomnę jedynie o Dziadach w reżyserii Kazimierza Dejmka, których wystawiania zakazała cenzura PRL-u, i które zostały wykorzystane jako pretekst do tego, co teraz określamy jako wydarzenia marcowe 1968 roku.
Wracając do książki Zrozumieć Ojców Pustyni o. Szymona Hiżyckiego OSB. Przede wszystkim te rozważania Opata Tynieckiego wskazują na ponadczasowość apoftegmatów oraz – pomimo ich pozornej prostoty – na głębię treści i mądrości w nich zawartej. Ci giganci walki duchowej nie dochodzili do tego błyskawicznie. Mijały lata, nawet dziesiątki lat zanim anachoreta zaczął być nazywany abba przez innych, mieszkających w pobliżu. Jest czymś zadziwiającym, że znamy dzisiaj jedynie kilkudziesięciu z nich, choć przez pustynię przewinęły się prawdopodobnie dziesiątki tysięcy im podobnych. To wskazuje także, jak stroma i wyboista była to droga. Czy i my powinniśmy na nią wejść? Tak, choć nie dosłownie. Być może jednym z ostatnich „klasycznych” anachoretów był błogosławiony Karol de Foucauld. Jego droga była podobna do tych starożytnych pustelników, którzy prowadzili hulaszczy tryb życia, a nawet, jak abba Mojżesz, byli rozbójnikami, by później oddać się surowej ascezie i pokucie. Nam pozostaje znaleźć pustynię wewnętrzną, wyjście z zielonego i żyznego Egiptu codzienności na kamienisty, nieprzyjazny grunt doświadczenia pustyni w poszukiwaniu doskonałości. O. Szymon określa ją nie jako bezgrzeszność, ale doskonałość celu, do którego się dąży. Apoftegmaty nie ukazują ludzi doskonałych, tylko ludzi maksymalnie skoncentrowanych na dążeniu do Boga. To, co może wyróżnia ich na tle współczesnych nam ludzi, to niespotykana łagodność i pokora. Są to przymioty dawno odłożone do lamusa, być może pielęgnowane za murami klasztorów, ale nieobecne w życiu świeckim. Króluje asertywność, cecha wysoko ceniona i uważana za warunek konieczny by odnieść sukces.
Dlatego też tak ważne jest zrozumienie kontekstu dotyczącego czasu, miejsca i kultury, w jakiej powstawały. Pokora w obecnych czasach nie będzie objawiała się w odpowiadaniu „tak, panie” przełożonemu za każdym razem, gdy o coś poprosi lub nakaże, ani w padaniu przed nim na twarz, gdy nie spełnimy jego oczekiwań. Rozważając z o. Szymonem Hiżyckim OSB apoftegmaty możemy dostrzec pewien schemat, algorytm ich interpretacji. Odkrywanie, czym jest nienapinanie ciągle łuku (jeden z apoftegmatów przypisywanych abba Antoniemu Wielkiemu) jest interesującym doświadczeniem współczesnej egzegezy tych tekstów. Ważne jest także zwrócenie uwagi na drażniące fragmenty, które zazwyczaj są bezpośrednim nawiązaniem do jakiś tekstów biblijnych. Czytając apoftegmaty warto mieć pod ręką Pismo Święte. Odnalezienie właściwego tekstu, do którego nawiązuje, pośrednio bądź bezpośrednio, analizowany apoftegmat utrwali jego przekaz i będzie bardzo satysfakcjonującym doświadczeniem.
Inną, wyróżniającą cechą apoftegmatów jest ich personalny charakter. Ojcowie Pustyni rzadko udzielali ogólnych wskazówek. Zazwyczaj były to porady dotyczące konkretnych ludzi i sytuacji, w jakich się znaleźli. Przychodzą mi tu na myśl amerykańskie filmy, w których bohaterowie przychodzą do gabinetów psychoterapeutycznych, kładą się na kozetce i wsłuchują się w porady ekspertów od psyche. Różnica jest zasadnicza: psychoterapeuta pobiera słone opłaty za sesje, podczas których pełni rolę – użyję tego określenia – psychologicznego śmietnika. Klient kupuje godzinę czasu innej osoby by wyrzucić z siebie nagromadzone pokłady stresu i mieć iluzję uwolnienia. W wielu apoftegmatach można znaleźć uwagi o tym, że Ojcowie Pustyni niechętnie udzielali porad, a jeżeli już to robili, proszący o nią musiał bezwzględnie się do niej stosować, przy czym posłuszeństwo było tu całkowicie dobrowolne, nie wymuszone żadną regułą. Interesujące jest także to, że Ojcowie Pustyni wykazywali się wielkim miłosierdziem i wyrozumiałością. Nie byli surowi w ocenie braci, a jeżeli już decydowali się na surowość, to nie miała ona nic z napiętnowania grzesznika. Surowość była okazywana przede wszystkim tym, którzy chcieli ich poznać tylko z ciekawości, by zaspokoić swoją próżność. Skutkowało to ogromnym zaufaniem, jakim cieszyli się wielcy anachoreci. Apoftegmaty mają ogromną wartość pedagogiczną. Tylko tak czytane okażą się naprawdę przydatne.
Henryk Metz – kierownik projektów i programów w branży IT oraz ekspert/trener metod ciągłego doskonalenia. Ikonopisarz, członek Senatu Śląskiej Szkoły Ikonograficznej, reprezentuje Wydział Światło i Zbawienie ŚSI. Wraz z żoną Zofią pomaga zainteresowanym poznawać i doskonalić się w sztuce pisania ikon we wspólnocie Ikonopisarzy Wszystkich Świętych przy parafii pw. Wszystkich Świętych w Gliwicach.
Żródło: cspb.pl,
Autor: mj