Źródło zarazy nieznane
Treść
To nie kiełki fasoli spowodowały zatrucie pokarmowe u Niemców. Badania laboratoryjne wykluczyły, że źródłem zakażenia bakteriami typu O104 są kiełki. Pojawiają się zarzuty o niedociągnięciach w zakresie prowadzenia akcji antykryzysowej. Opozycja wytyka, że podejmowane działania są zbyt opieszałe i nieskoordynowane oraz że rząd na samym początku zlekceważył zagrożenie.
Pierwsze badania kiełków z Uelzen w Dolnej Saksonii nie potwierdziły obecności groźnego szczepu pałeczki okrężnicy EHEC. Pomimo to minister rolnictwa Ilse Aigner podtrzymała ostrzeżenie przed ich spożywaniem. Coraz częściej pojawiają się zarzuty, że system antykryzysowy w sytuacjach takich zagrożeń jest źle skonstruowany. Przedstawiciele Partii Zielonych apelują o stworzenie narodowego planu kontroli zawierającego listę możliwych dróg zakażenia od rolnika poprzez przetwórstwo po gastronomię. Nie tylko opozycja, ale także wielu lekarzy ostro krytykuje rząd za wyjątkowo chaotycznie prowadzoną akcję kryzysową. Wszyscy zarzucają władzy duży błąd, że w sytuacji tak poważnego zagrożenia nie powołała jednego urzędu odpowiedzialnego. Faktem jest, że obecnie różne urzędy i instytucje niezależnie od siebie podają wiele nie do końca potwierdzonych informacji. Oddzielną politykę informacyjną prowadzi hamburski Uniwersytet Eppendorf, oddzielną Robert Koch Instytut, jeszcze inną senat z Hamburga i federalne ministerstwa. W efekcie najpierw poinstruowano obywateli, aby nie jedli warzyw z północnych landów, następnie ogórków z Hiszpanii, później aby omijali restaurację "Kartofel Keller" w Lubece, a w końcu, aby nie spożywali kiełków fasoli z Dolnej Saksonii.
Wciąż nie wiadomo niczego konkretnego, trwa intensywne poszukiwanie źródła zabójczej bakterii. Minister zdrowia planuje zwołanie szczytu kryzysowego w sprawie występowania niebezpiecznej bakterii EHEC. Do tej pory w wyniku powikłań spowodowanych zatruciem bakterią EHEC zmarło w Niemczech ponad 20 osób, a zachorowało w całym kraju ponad 2000. Ponadto blisko 100 przypadków odnotowano w innych krajach.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2011-06-08
Autor: jc