Zrobić swoje i czekać
Treść
Polscy piłkarze ręczni nadal mają szanse awansu do półfinału rozgrywanych w Serbii mistrzostw Europy, ale muszą dziś nie tylko pokonać Niemców, lecz także liczyć na korzystne dla siebie rozstrzygnięcia w dwóch pozostałych meczach grupy 1. - Gdzieś tam tli się w nas nadzieja - przyznał Bartosz Jurecki, jednak i on, i koledzy z kadry zdają sobie sprawę, że o sukces będzie ciężko. Niewiarygodnie ciężko.
Gdyby nasi wygrali w poniedziałek z Macedonią, ba, nawet gdyby zremisowali, ich sytuacja byłaby diametralnie inna. Mieliby bowiem swój los we własnych rękach, czyli do szczęścia potrzebowaliby zwycięstwa nad Niemcami. Wyniki innych spotkań nie musiałyby ich w ogóle obchodzić. Z Macedonią Biało-Czerwoni jednak przegrali 25:27. Po raz kolejny na tych mistrzostwach kompletnie zawalili pierwszą połowę, w której pozwolili rywalowi osiągnąć ogromną przewagę. Potem rzucili się w pogoń, podobnie jak to miało miejsce w pojedynkach z Danią i Szwecją, ale tym razem bez szczęśliwego finału. Napotkali zdecydowany opór zarówno ze strony przeciwników, jak i... sędziów z Islandii, którzy gdy tylko nasi do Macedończyków się zbliżali, podejmowali decyzje podcinające im skrzydła. - Wydaje mi się, że nie tylko ściany pomagały rywalom - powiedział Marcin Wichary. Pod słowami polskiego bramkarza podpisaliby się wszyscy jego koledzy. Stronnicze gwizdki arbitrów miały wpływ na wynik, ale tak naprawdę Polacy sami są winni niespodziewanego niepowodzenia. - Trzeci raz z rzędu zakładaliśmy, że nie możemy pozwolić odskoczyć przeciwnikom, że musimy agresywnie walczyć o każdą piłkę, a tymczasem po kilku minutach wszystko znów się rozmyło. Poddaliśmy się chaotycznemu stylowi gry Macedończyków, do końca nie zdołaliśmy znaleźć właściwego rytmu. Mimo to powinniśmy przynajmniej zremisować, bo mieliśmy sporo czystych sytuacji - zauważył trener Bogdan Wenta.
Mimo porażki Polacy nie stracili szansy na awans do półfinału mistrzostw i medal. Nie wszystko zależy już jednak od nich samych. Oczywiście najpierw muszą wykonać swoje najważniejsze zadanie, czyli pokonać Niemców. Inny wynik oznaczać będzie kres marzeń. Jednak nawet realizacja tego celu niewiele da, oprócz przeskoczenia zachodnich sąsiadów w tabeli, jeśli pozostałe dwa mecze grupy nie zakończą się wynikami korzystnymi dla "Orłów Wenty". Przede wszystkim Dania nie może wygrać ze Szwecją. Jeśli w tym pojedynku lepsi okażą się reprezentanci Trzech Koron albo padnie w nim remis, a potem Macedonia nie pokona Serbii - Polacy zagrają w półfinale. To jednak jeden z możliwych scenariuszy. Może się bowiem zdarzyć, że nasi pokonają Niemców, a Macedończycy - Serbów. W takim wypadku Polska, Niemcy i Macedonia zakończą fazę grupową z pięcioma punktami na koncie i o kolejności w tabeli zadecydują wyniki bezpośrednich pojedynków między nimi. Żeby znaleźć się na szczycie, czyli tuż za plecami pewnej swego Serbii, Polacy musieliby dziś wygrać różnicą czterech goli. Przegrali bowiem z Macedonią 25:27, a ta z kolei uległa Niemcom 23:24. Nie można jednak wykluczyć, że aż cztery ekipy: Polska, Niemcy, Dania i Macedonia, zakończą grupową rywalizację z dorobkiem pięciu punktów (warunek: zwycięstwo Polski nad Niemcami, Macedonii nad Serbią oraz remis Danii ze Szwecją). Wówczas awansują Biało-Czerwoni, bo podobnie jak Duńczycy będą mieli dwie wygrane na koncie, a pokonali ich w bezpośrednim meczu. Możliwych scenariuszy jest zatem kilka, żadnego z nich nie będziemy jednak rozpatrywać, jeśli najpierw Polacy nie wykonają swego zadania. - W meczu ze Szwecją wyczerpaliśmy limit szczęścia na dwa lata, ale wciąż tli się w nas nadzieja na półfinał. Zrobimy wszystko, by wygrać z Niemcami, a potem poczekamy, co wydarzy się na innych boiskach - powiedział Bartosz Jurecki.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik Środa, 25 stycznia 2012, Nr 20 (4255)
Autor: au