Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zostawi sobie tylko część

Treść

Kancelaria prawna odda szpitalowi im. Madurowicza w Łodzi 655 tys. zł z 700 tysięcy, które otrzymała za wygranie sądowej sprawy z Narodowym Funduszem Zdrowia. Tak stanowi porozumienie między stronami. Jednak to nie koniec sprawy - sprawdza ją bowiem prokuratura, a zarząd województwa przygotowuje pisma do Regionalnej Izby Obrachunkowej i Uniwersytetu Medycznego. Pisma mają być wysłane w przyszłym tygodniu. Tymczasem radni zastanawiają się, czy nie ma powiązań między kancelarią a którymś z urzędników Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi.
O zawartym wczoraj porozumieniu miedzy kancelarią a szpitalem poinformował nas Marcin Nowicki, rzecznik prasowy marszałka województwa łódzkiego. Na czym polega ta ugoda? Radca prawny odda szpitalowi im. Madurowicza większość swojego honorarium za wygraną sprawę sądową. Za reprezentowanie lecznicy w procesie z NFZ poprzedni dyrektor wypłacił mu 700 tys. zł. Przedmiotem sprawy było 2,1 mln zł, których szpital domagał się od Funduszu za tzw. nadwykonania usług medycznych.
Wynagrodzenie dla kancelarii prawnej okazało się więc bardzo wysokie, nie tylko w stosunku do wysokości roszczenia szpitala. Okazuje się, że honorarium to stukrotnie przewyższało standardowe stawki za takie sprawy. - Zgodziłem się na propozycję szpitala i urzędu marszałkowskiego zwrotu całej prowizji od wypłaconej kwoty. Formalnie udzielę szpitalowi rabatu w postaci zerowej stawki prowizji - powiedział radca Michał Araszkiewicz. - Pozostawię sobie za wygrany proces około 45 tysięcy złotych - dodał.
Czy to zakończy sprawę? - Zarząd województwa złożył doniesienie do prokuratury - stwierdził rzecznik Nowicki. Zrobił to jednak prawie tydzień po tym, jak o gigantycznym honorarium i rozrzutności podlegającej urzędowi marszałkowskiemu placówki informowały media, m.in. "Nasz Dziennik". - Przygotowywane są także pisma do Regionalnej Izby Obrachunkowej z prośbą o ponowne skontrolowanie szpitala, a także do władz Uniwersytetu Medycznego - dodaje Marcin Nowicki.
A czy w związku z tą sprawą poleci jakaś głowa w urzędzie? - Oni usiłują wykazać, że nie mają z tym nic wspólnego i jest to jedynie wina dyrekcji placówki - stwierdza jeden z radnych sejmiku. Tylko że nie wiadomo, z kim związana była kancelaria radcy prawnego, która wystawiła taki rachunek za swoje usługi. Czy tylko z byłym dyrektorem szpitala im. Madurowicza? Chcący zachować anonimowość radni podkreślają, że nie mają pewności, czy nie ma powiązania z którymś z urzędników urzędu marszałkowskiego, który mógł "podsunąć" ją szpitalowi.
Tymczasem prokuratura nadal bada sprawę lecznicy, a Okręgowa Izba Radców Prawnych wszczęła postępowanie dyscyplinarne w sprawie pobrania horrendalnie wysokiego honorarium za typową sprawę sądową.
Anna Skopinska
"Nasz Dziennik" 2006-12-23

Autor: wa