Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zomowcy nie czują się winni

Treść

Ustalenia sądu pierwszej instancji, rozpatrującego sprawę pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy", nie są jednoznaczne, a tzw. raport taterników, obciążający członków plutonu specjalnego ZOMO za śmierć górników, jest mało wiarygodny - twierdzili wczoraj przed Sądem Apelacyjnym w Katowicach obrońcy byłych milicjantów i sami oskarżeni. Domagają się oni uniewinnienia byłych zomowców lub uchylenia wyroków skazujących i skierowania sprawy do ponownego rozpatrzenia przez sąd okręgowy. Wyrok poznamy w najbliższy wtorek. Michał Konieczyński, pełnomocnik Romualda C., zarzucał Jackowi Jaworskiemu, że stworzony przez niego tzw. raport taterników jest jedynie rodzajem projekcji, a świadek myli się co do szczegółów. Jaworski, będąc instruktorem grup specjalnych ZOMO podczas obozów treningowych, miał wyciągać od zomowców szczegóły na temat pacyfikacji kopalni "Wujek", w której uczestniczyli. Zomowcy mieli wówczas wręcz chwalić się swoimi "wyczynami" pod "Wujkiem" i opowiadali, jak strzelali do górników. Mieli relacjonować, że sygnał do strzelania dał Romuald C., dowódca plutonu specjalnego ZOMO. Zdaniem pełnomocnika C., odtworzenie relacji milicjantów po tylu latach jest niemożliwe, a ponadto uzyskiwane wówczas informacje, na spotkaniach zakrapianych alkoholem, nie są wiarygodne. Pytał też, dlaczego Jaworski tak późno wyjawił swoją prawdę. Sam Romuald C. sugerował, by sąd poddał go badaniom sprawdzającym prawdomówność, podkreślał, że nie wydał rozkazu strzelania do górników i wnioskował o uniewinnienie. Janina Dudek, obrońca Grzegorza B., wskazywała, że był on jednym z szeregowych funkcjonariuszy odbywających w ZOMO służbę wojskową. Wskazywała na brak indywidualnego wskazania przez sąd B. jako sprawcy, a jedynie jako członka grupy. Dudek wskazała, że B. przyznał się do oddania strzałów w powietrze. Ponadto musiał wykonywać rozkazy i wejść na teren kopalni, gdzie zetknął się z broniącymi się górnikami. Mecenas podkreślała, że w tych okolicznościach nie można traktować jego winy jako umyślnej i wniosła o ponowne rozpoznanie sprawy. Podobny wniosek Janina Dudek postawiła wobec innego oskarżonego - Antoniego N. Zdaniem obrońców, niewinny jest również Maciej Sz., który nie uczestniczył bezpośrednio w akcji, bo znajdował się w innym miejscu. Przedstawiać to ma mapa sytuacyjna kopalni, później rzekomo zafałszowana. Podkreślał on, w odniesieniu do innego oskarżonego - Zbigniewa W., że wchodząc na kopalnię "Wujek" jako członek plutonu specjalnego ZOMO, nie miał świadomości bezprawności akcji na terenie kopalni. Podobne argumenty podnosili pozostali pełnomocnicy oskarżonych. Podkreślali, że nie może być stosowana zasada odpowiedzialności zbiorowej i wnosili o uniewinnienie lub uchylenie wyroku sądu pierwszej instancji i skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania. Tylko Marian O., były wiceszef KW MO w Katowicach, wniósł o odrzucenie apelacji i utrzymanie uniewinniającego go wyroku. Janina Stawisińska, matka jednego z zabitych górników, nie kryła oburzenia wystąpieniami obrony. - Słucham bzdur tych "niewinnych aniołków" - mówiła przed sądem. Podkreślała, że wina Romualda C. oraz jego podwładnych jest bezsprzeczna. Wzięła też w obronę Jacka Jaworskiego. Mówiła, że w obawie o swoje bezpieczeństwo musiał wyjechać z kraju, a po latach powrócił, by powiedzieć prawdę o wydarzeniach pod kopalnią "Wujek". Stawisińska była oburzona twierdzeniami zomowców, że górnicy też brali udział w bójce, a oni byli "zobligowani do wykonywania rozkazów". - Proszę o sprawiedliwy wyrok. Oskarżeni powinni odpowiadać za swoje czyny - mówiła. Marcin Austyn, Katowice "Nasz Dziennik" 2008-06-21

Autor: wa