ZNP: Tusk nie spełnia obietnic
Treść
Proponowany przez rząd 10-procentowy wzrost wynagrodzeń dla nauczycieli jest zbyt niski. Tak uważa Związek Nauczycielstwa Polskiego i rozważa podjęcie akcji strajkowej, jeśli rząd nie spełni postulatów pedagogów.
Sławomir Broniarz, przewodniczący ZNP, zwrócił uwagę, że po 10-procentowej podwyżce wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela stażysty wyniesie tylko około 1300 zł brutto. - Wystarczy to na dwa dobre podręczniki - powiedział Broniarz. Z kolei podwyżka dla nauczyciela dyplomowanego wyniesie 200 zł brutto. ZNP uważa, że nauczyciele są dyskryminowani przez rząd. - Wystarczy porównać dwie wielkości płac: 11 tys. zł proponowanych dla lekarzy z 2 tys. zł, jakie zarabia nauczyciel dyplomowany - stwierdził Broniarz.
ZNP domaga się znaczącej podwyżki płac oraz przyjęcia w znowelizowanej Karcie Nauczyciela wzrostu kwoty bazowej do 100 proc. dla nauczyciela stażysty. Opowiada się także za ustaleniem nowych stawek dla nauczycieli kontraktowych, mianowanych i dyplomowanych.
Broniarz podkreślił również, że premier Tusk odchodzi od obietnic znaczącego wzrostu nauczycielskich pensji. Poza tym ZNP obawia się, że rząd planuje zbyt małą kwotę w budżecie nawet na 10-procentowe podwyżki. Mają one pochłonąć 1 mld 850 mln zł, a tymczasem była wiceminister edukacji Sylwia Sysko-Romańczuk informowała, że tylko 1-procentowy wzrost wynagrodzeń pochłonie 334 mln złotych.
Niepokój związkowców wzbudza także fakt, że samorządy muszą w 2008 roku wprowadzić pełny monitoring w szkołach, sfinansować nauczanie języka angielskiego w podstawówkach czy lekcje pamięci narodowej. W efekcie na podwyżki może zabraknąć pieniędzy. - Po raz kolejny ZNP przyjdzie upominać się w samorządach o podwyżki. To właśnie na samorządy spadnie konieczność znalezienia brakujących pieniędzy na wzrost wynagrodzeń dla nauczycieli. Po raz kolejny parlament i rząd generalizują konflikt - argumentował Broniarz.
Związek obawia się także o wynagrodzenia nauczycieli wychowania przedszkolnego i pracowników administracji szkolnej, bo "w sytuacji, gdy samorządom zaczyna brakować pieniędzy, oni jako pierwsi padają ofiarą cięć budżetowych". Dlatego ZNP wyszedł z inicjatywą, aby utrzymywanie przedszkoli spadło na budżet państwa.
Z kolei przewodniczący Sekretariatu Nauki i Oświaty NSZZ "Solidarność" Stefan Kubowicz twierdzi, że wyliczenia ZNP są nieprawdziwe, podwyżki będą większe, nawet o 500-600 złotych dla nauczyciela dyplomowanego, choć też wzrost wynagrodzeń nie będzie taki, jakiego oczekiwałaby "S". - W latach 2001-2005, w okresie rządów SLD, podwyżka była praktycznie co roku zerowa - przypomniał Kubowicz. ZNP był wtedy członkiem rządzącej lewicy.
Joanna Kozłowska
"Nasz Dziennik" 2007-12-11
Autor: wa