Znów grozi nam strajk?
Treść
Spółka PKP Przewozy Regionalne zaalarmowała, że samorządy do tej pory nie przekazały na jej konto ani złotówki. Dotychczas nie zawarły też umów na wykonywanie i dofinansowanie regionalnych przewozów pasażerskich w 2005 roku. Spółka ostrzegła, że w związku z tym "stoi przed dramatyczną koniecznością ograniczenia ruchu pociągów". Samorządowcy natomiast twierdzą, że umowy nie są dla nich korzystne i dopóki nie będą dokładnie wiedzieli, na co pieniądze publiczne idą, to tych umów nie podpiszą. Komunikat zarządu spółki zaniepokoił stronę związkową, która nie wyklucza nawet strajku na kolei. Jednak decyzja o ewentualnym proteście zapadnie dopiero po spotkaniu Komitetu Protestacyjno-Strajkowego. Na razie związkowcy czekają na zaplanowane na jutro posiedzenie Zespołu Trójstronnego ds. Kolejnictwa. Zechcą na nim uzyskać od strony rządowej i zarządu PKP odpowiedź na pytanie: dlaczego jest zapowiadana likwidacja pociągów bez konsultacji z nimi?
W komunikacie kierownictwo PKP Przewozy Regionalne informuje, że "stoi przed dramatyczną koniecznością ograniczenia ruchu pociągów", ponieważ samorządy nie zawarły ze spółką odpowiednich umów. W związku z tym przewoźnik w bieżącym roku nie dostał od samorządów nawet grosza. Zaległości finansowe urzędów marszałkowskich wobec PKP w I kwartale br. wynoszą ponad 93 mln złotych. Natomiast zobowiązania PKP Przewozy Regionalne, tylko z tytułu dostaw energii elektrycznej za I kwartał br., wynoszą ponad 110 mln złotych. Grozi to odcięciem dopływu energii, co w konsekwencji może spowodować wstrzymanie ruchu pociągów. Zgodnie z Rozporządzeniem ministra infrastruktury z dnia 21 kwietnia 2004 roku w sprawie organizowania regionalnych kolejowych przewozów pasażerskich, wymagany termin podpisania umów na bieżący rok minął 12 czerwca 2004 r. "Koszty pociągów, uruchamianych przez przewoźnika, powinny być w pełni pokryte przychodami ze sprzedaży biletów wraz z dotacjami do ulg ustawowych oraz rekompensatą, wypłacaną na bieżąco przez poszczególne Urzędy Marszałkowskie" - tak stanowią przepisy. - Do tej pory z żadnego samorządu nie wpłynęła ani jedna złotówka. Trwają niekończące się negocjacje, które niestety nie zostały do dzisiaj sfinalizowane. Urzędy marszałkowskie cały czas negocjują, dają opinie prawników, odsyłają do departamentów i cały czas to trwa - stwierdził Łukasz Kurpiewski, rzecznik PKP Przewozy Regionalne. Podkreślił, że na razie nie będzie podawać dat ani konkretnych pociągów do likwidacji. - Na razie informujemy o dramatycznej sytuacji i konieczności, przed którą stoimy. Mamy nadzieję, że czarny scenariusz się nie spełni, ale musimy o tym poinformować, żeby nikt nie był zaskoczony - podkreślił Kurpiewski. Rzecznik przypomniał też, że spółka musi płacić za dostęp do torów, za lokomotywy, czyszczenie taboru i energię elektryczną. - Nie wyznaczamy konkretnego terminu, ale nie będziemy czekać kilka miesięcy, bo nie mamy na to pieniędzy. Skończyły się żarty. Jest kwiecień, a te umowy powinny być dawno podpisane. Uchwały sejmików wojewódzkich są od dawna. W grudniu i styczniu zostały uchwalone i podpisane uchwały budżetowe, na których mocy przeznaczyły pewną sumę na finansowanie Przewozów Regionalnych. To jest ich obowiązek, a nie dobra wola - stwierdził rzecznik PKP Przewozy Regionalne.
Jednak samorządowcy nie palą się do zawierania umów. - Jest protokół rozbieżności i jesteśmy w trakcie negocjacji. W środę mamy kolejne spotkanie - poinformował Ryszard Kuc z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego. Również na Pomorzu, póki co, nie widać końca negocjacji. - Prowadzimy równolegle negocjacje z PKP Szybka Kolej Miejska w Trójmieście i PKP Przewozy Regionalne - powiedział Eugeniusz Manikowski z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego. - Jeśli chodzi o PKP SKM, to jesteśmy w fazie końcowej i myślę, że najpóźniej w tym tygodniu nastąpi podpisanie umowy. Natomiast jeśli chodzi o PKP Przewozy Regionalne, to wszystko rozbija się o poszczególne zapisy zawarte w umowie - zaznaczył. Następnie wyjaśnił, że problem występuje we wszystkich województwach, ponieważ PKP PR wprowadziły jeden projekt umowy i chciałyby, żeby wszystkie samorządy podpisały taką samą umowę. Te jednak domagają się dokładniejszych wyliczeń związanych z działalnością przewoźnika. Chodzi m.in. o przychody i liczbę pasażerów. - Pewne elementy kosztowe, naszym zdaniem, były zawyżane. Wydawanie pieniędzy publicznych może być tylko na zasadach takich, że wiemy, za co płacimy. Jeśli nie, to nie możemy tych pieniędzy wydawać - podkreślił Manikowski. Zauważył także, że zarząd spółki PKP PR nie wysłał do nich oficjalnego pisma, iż planuje redukcję, a o wszystkim samorządowcy dowiedzieli się z internetowych stron firmy.
Robert Popielewicz
"Nasz Dziennik" 2005-04-19
Autor: ab