Zniszczyć pamięć Powstania Warszawskiego!
Treść
W wigilię Świąt Bożego Narodzenia 1948 roku został aresztowany Jan Rodowicz "Anoda", jeden z żołnierzy legendarnego w czasie okupacji i Powstania Warszawskiego Batalionu "Zośka". 7 stycznia 1949 roku zginął w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach. Nie wiadomo, czy został zakatowany w śledztwie, czy wyskoczył lub został wyrzucony z okna aresztu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przy Koszykowej. Miał 26 lat. Po jego śmierci nastąpiły liczne aresztowania i śledztwa jego kolegów z batalionów "Zośka" i "Parasol" oraz innych młodzieżowych oddziałów powstańczych. Ci, którzy przeżyli, którzy nie zginęli w morderczych walkach powstańczych, byli teraz ponownie ścigani i oskarżani o zamach na nowy porządek komunistyczny.
Po likwidacji zbrojnego oporu i konspiracji powojennej w latach 40. władza komunistyczna przystąpiła do ostatecznej eliminacji wszystkich dawnych żołnierzy i przywódców AK, którzy ujawnili się, zresztą na żądanie tejże władzy, lecz w jej ocenie byli nadal przeciwnikami i stanowili nieustanne zagrożenie dla nowego systemu. Dawnemu, rozbitemu już kierownictwu AK, zarzucano dążenie do spisku przeciw państwu komunistycznemu, tworzenie konspiracyjnych organizacji, ukrywanie broni. Aresztowania żołnierzy "Zośki" wiązały się z przygotowaniem procesów montowanych między innymi przeciwko dowódcom powstańczego Zgrupowania "Radosław" kierowanego przez ppłk. Jana Mazurkiewicza "Radosława".
Żeby ocenić rozmiary zbrodniczych zamiarów władz komunistycznych wobec ocalałego, zdziesiątkowanego w czasie wojny środowiska żołnierzy AK, trzeba przypomnieć te najbardziej chlubne karty działalności przynajmniej najmłodszych oddziałów AK, powstałych z harcerskich Szarych Szeregów, batalionu "Zośka", "Rudy", "Alek" i uformowanego tuż przed Powstaniem Warszawskim "Parasola". W ścisłym związku z Kierownictwem Dywersji AK młodzieżowe oddziały Szarych Szeregów wykonywały liczne akcje dywersyjne i sabotażowe, poczynając od słynnej akcji odbicia aresztowanego kolegi Jana Bytnara "Rudego" pod Arsenałem w 1943 roku. Dalsze akcje to zamachy na wysokich lub szczególnie szkodliwych funkcjonariuszy niemieckich: Franza Kutscherę, Erwina Gressera, szefa żandarmerii niemieckiej w Warszawie, na oprawcę z Pawiaka Franza Bürckla, na Wilhelma Koppego w Krakowie, a także liczne akcje sabotażowe, wysadzanie mostów i pociągów niemieckich, zdobywanie broni, odbijanie więźniów, z których najważniejsze miały miejsce pod Wilanowem, Celestynowem, Urlami, Sieczychami, Czarnocinem. W czasie Powstania bataliony "Zośka" i "Parasol" przeszły bojowy szlak od ciężkich walk na Woli eksterminowanej przez Niemców, przebijania się na Stare Miasto, jego rozpaczliwej obrony, ulica po ulicy, dom po domu, poprzez dramatyczne przejście kanałami do Śródmieścia, później przebijanie się na Czerniaków coraz mniejszych oddziałów, aż po próby desantu przez Wisłę i powrót zupełnie już rozbitych grup na Mokotów, pojedynczych żołnierzy do Śródmieścia. Ten powstańczy szlak był bohaterski i zarazem tragiczny, z ponad pięciuset młodych żołnierzy "Zośki", "Parasola", "Rudego", "Alka" i innych oddziałów poległo ponad trzystu, w tym prawie wszyscy dowódcy. Czym była ich walka, śmierć, poświęcenie? - bo tak traktowali swą służbę - to pytanie stale aktualne, stale powracające, dopóki będzie trwać pamięć Powstania.
Zniszczyć ocalałych z Powstania!
Swoją odpowiedź na to pytanie chcieli dać także komuniści zaraz po wojnie. Najpierw była to czynna eliminacja środowiska poakowskiego z życia politycznego i publicznego, a z czasem aresztowania, śledztwa i procesy w celu jego likwidacji, rozbicia, zastraszenia. Wielu z tych, którzy nie zginęli w czasie wojny, zostało teraz poddanych represjom, ukaranych za swą ofiarną walkę. Ci, którzy przeżyli, nie tylko nie zostali uhonorowani i docenieni, ale oskarżeni o największe zbrodnie, pohańbieni w oczach społeczeństwa. Od razu bowiem propaganda komunistyczna urabiała o nich wrogą opinię, przedstawiając ich jako wrogów narodu, zdrajców, bandytów, zrównując z niemieckimi zbrodniarzami wojennymi. Po śmierci Jana Rodowicza "Trybuna Ludu" donosiła w styczniu 1949 roku, że "władze Bezpieczeństwa Publicznego rozbiły bandę dywersyjną", podobnie "Gazeta Ludowa" i "Rzeczpospolita", w której ogłaszano "wykrycie grupy dywersyjno-terrorystycznej". Podawano, że zostali aresztowani byli członkowie AK "ze zgrupowania 'Zośka', 'Parasol', organizujący grupy dywersyjno-terrorystyczne, których zadaniem miały być zamachy na kierownicze osobistości państwa". Nie była to propaganda gołosłowna. Szczególnym poniżeniem dla powstańców było umieszczanie ich w celach więziennych razem z kryminalistami i niemieckimi oprawcami. Tak jak Kazimierz Moczarski znalazł się w jednej celi z Jürgenem Stroopem, likwidatorem getta, tak Juliusz Deczkowski, "Laudański", żołnierz "Rudego", został umieszczony w celi na Mokotowie z Paulem Geiblem, dowódcą SS i policji w okupowanej Warszawie, następcą Kutschery.
Pierwsze aresztowania żołnierzy "Zośki" nastąpiły zaraz po wojnie, już w 1945 roku. W ciągu następnych lat Departament Śledczy MBP zaczął rozpracowywać około 90 osób spośród byłych akowców z kręgu Zgrupowania "Radosław" pod dowództwem ppłk. Jana Mazurkiewicza, w tym wielu żołnierzy "Zośki", "Parasola" i innych młodzieżowych oddziałów powstańczych. Przygotowywano wielki proces, mający udowodnić spisek przeciw państwu komunistycznemu, powiązany z innym rzekomym spiskiem w wojsku, sprawą generałów Stanisława Tatara, Mariana Utnika, Stanisława Nowickiego (TUN) i innych generałów powracających do kraju z obozów niemieckich i z emigracji. Po tragicznej śmierci Jana Rodowicza nastąpiły fale aresztowań jego kolegów. Tylko w styczniu 1949 roku aresztowano ponad 30 osób, w tym między innymi: Henryka Kozłowskiego, Bogdana Celińskiego, Andrzeja Wolskiego, Andrzeja Sowińskiego, Wojciecha Szymanowskiego, Juliusza Deczkowskiego, Michała Glinkę, Jerzego Grundmana, Kazimierza Kalandyka, Stanisława Krupę, Stanisława Lechmirowicza, Stanisława Rybkę, Stanisława Sieradzkiego, Włodzimierza Steyera, Jerzego Zalewskiego, Witolda Sikorskiego, Annę Jakubowską.
Zafałszować, oczernić, zapomnieć!
Przesłuchania na Koszykowej prowadzili mjr Wiktor Herer i szczególnie brutalny chor. Tadeusz Tomporski, który wymuszał zeznania biciem i rutynowo stosowanymi w Ministerstwie Bezpieczeństwa torturami. Aresztowani nie wiedzieli o śmierci Jana Rodowicza, co wykorzystywali śledczy, fingując jego zeznania. W późniejszej rozprawie przeciw Annie Jakubowskiej wezwano nawet Jana Rodowicza na świadka, choć od wielu miesięcy już nie żył. Z gmachu MBP na Koszykowej przewieziono aresztowanych do X Pawilonu więzienia mokotowskiego na Rakowieckiej. W jego celach, jak podaje Agnieszka Pietrzak w książce "Żołnierze Batalionu Armii Krajowej 'Zośka' represjonowani w latach 1944-1956" (IPN 2008), "przebywało [wtedy] 'doborowe towarzystwo'. (...) Bogdan Celiński siedział w jednej celi z Adamem Doboszyńskim, członkiem Stronnictwa Narodowego, i Zygmuntem Szendzielarzem 'Łupaszką', dowódcą słynnej V Brygady Wileńskiej. Obaj zostali skazani na karę śmierci i wyroki wykonano. Ze Stanisławem Skalskim, słynnym lotnikiem, uczestnikiem bitwy o Anglię w 1940 r., mieli przyjemność siedzieć Stanisław Krupa i Włodzimierz Steyer. Steyer dzielił także celę z Kazimierzem Kobylańskim ze Stronnictwa Narodowego i Stanisławem Mierzwą ze Stronnictwa Ludowego, którzy byli sądzeni w procesie szesnastu w Moskwie, oraz z Henrykiem Leliwą-Roycewiczem, dowódcą Batalionu 'Kiliński' w powstaniu warszawskim, i z księdzem Józefem Zatorem-Przytockim, kapelanem AK".
Aresztowani byli sądzeni przed Sądem Wojskowym, mimo że byli cywilami. Rozprawy odbywały się jednak nie w sądzie, lecz w więzieniu na Rakowieckiej. Były to tzw. procesy kiblowe w celach więziennych, nazywane tak, gdyż więźniów sadzano podczas owych procesów na muszli klozetowej. Wśród delegowanych na rozprawy sędziów wyróżnili się szczególnie majorowie Zbigniew Furtak i Mieczysław Widaj, który w swej karierze wydał wiele wyroków śmierci. Głównym zarzutem wobec oskarżonych miała być "przynależność do nielegalnej organizacji dążącej do obalenia siłą ustroju Polski Ludowej", a także nielegalne posiadanie broni i działalność szpiegowska. Pierwsze wyroki zapadły w sierpniu 1949 roku. Wynosiły od kilku lat więzienia aż do dożywocia. Ostatnie procesy odbyły się jeszcze w 1952 roku. Więźniowie przebywali w salach ogólnych więzień na Rakowieckiej i Ratuszowej, gdzie stłoczono w nieludzkich warunkach od 100 do 180 osób. Później przewożono ich do ciężkich więzień w Rawiczu i Wronkach, kobiety do Fordonu. Niektórzy byli kierowani także do licznych wtedy karnych obozów pracy organizowanych masowo na miejscu obozów niemieckich. Wielu żołnierzy Batalionu "Zośka" trafiło do obozu pracy nr 3 w Warszawie, dawniej zwanego Gęsiówką, tego samego, który wyzwalali w pierwszych dniach Powstania, ratując kilkuset Żydów.
Najmłodsi żołnierze Powstania Warszawskiego, którzy ocaleli, przeszli nie tylko bojowy szlak wojenny, odbyli także szlak aresztowań, śledztw, procesów, więzień w nowym państwie komunistycznym. Represje wobec nich nie ustały po zwolnieniach w 1956 roku, nadal byli inwigilowani, pozbawiani pracy, eliminowani z życia społecznego, szykanowano ich rodziny. Bohaterskich żołnierzy Powstania państwo komunistycznej sprawiedliwości naznaczyło na resztę życia przestępczym piętnem.
Dr Marek Klecel
"Nasz Dziennik" 2009-08-28
Autor: wa