Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Znikający inwestor i mrzonki o gazowcach

Treść

Stocznia w Gdyni teoretycznie może budować gazowce, jest do tego odpowiednio przystosowana. Wcale jednak nie jest powiedziane, że dojdzie do produkcji, ponieważ na światowym rynku LNG nie ma zapotrzebowania na tego typu jednostki i są one wykonywane pod konkretne kontrakty. Jedynym nabywcą tankowców mógłby być Katar, gdyby... nie miał własnych. Wątpliwości co do egzotycznej transakcji jest jednak więcej. QInvest poinformował, że nie jest inwestorem w Polskich Stoczniach, a jedynie doradcą reprezentującym inwestora.



Prezes katarskiego banku Shahzad Shahbaz w ramach wyjaśnienia udziału QInvest w transakcji wydał oświadczenie, w którym informuje, że był tylko doradcą klientów, którzy nabyli aktywa Polskich Stoczni, a nie inwestorem, jak podał minister Skarbu Państwa Aleksander Grad - donosi portal Arabian Business. Wciąż nie wiadomo, kto kupił aktywa polskich zakładów.

- Zaszło nieporozumienie. Jesteśmy doradcą, nie inwestorem - powiedział Shahzad Shahbaz, prezes QInvest, Agencji Bloomberga. - Występujemy jako doradca dla klientów, którzy są w trakcie zakupu tych aktywów. Niestety, nie możemy ujawnić, kim są ci klienci - dodał. Biuro zarządu banku w Dausze dementuje informacje, jakoby spółka była inwestorem. Tymczasem we wtorek Aleksander Grad wskazał katarski bank jako właściwego inwestora, który kupił majątek zakładów w Gdyni i Szczecinie. - Kluczową informacją jest, że inwestorem - spółką, która będzie finansować transakcję, jest QInvest, który w 25 procentach jest w posiadaniu Qatar Islamic Bank - powiedział Grad podczas konferencji prasowej spółki Polskie Stocznie. Wtorek nie był przypadkową datą, gdyż zgodnie z obietnicami ministra Skarbu Państwa do końca czerwca miały zostać ujawnione wszelkie informacje dotyczące nabywcy. Informację, że największy bank inwestycyjny Kataru nabył Polskie Stocznie, przekazała sama spółka Polskie Stocznie, choć z komunikatu opublikowanego na stronie ministerstwa wynika, że QInvest razem z Qatar Islamic Bank złożył tylko gwarancje finansowe w imieniu spółki Stichting Particulier Fonds Greenrights zarejestrowanej na Antylach Holenderskich.

QInvest wyjaśnia też, że nie jest żadnym funduszem inwestycyjnym, jak mówił Grad, a... bankiem.

Wątpliwości co do tej egzotycznej transakcji jest niestety dużo więcej.

Dotyczy to chociażby zapowiedzi budowy w stoczniach tankowców do transportu LNG.

- Właściwie to każda stocznia jest przygotowana do budowy wszelkiego rodzajów statków, natomiast ograniczenia wynikają z gabarytu obiektu i kompetencji pracowników - czy są w stanie tego typu jednostkę wykonać - powiedział były prezes Stoczni Gdańsk Andrzej Jaworski. Jego zdaniem, Gdynia "ma dobrych pracowników, a szybkiego przeszkolenia wymaga niewielka część ludzi". Były wiceminister transportu i gospodarki morskiej kapitan Żeglugi Wielkiej Zbigniew Sulatycki podkreślił, że gazowce są jednymi z najtrudniejszych statków do budowy pod względem technicznym i "potrzebni są do tego wykwalifikowani fachowcy".

- Niestety, ale wielu najlepszych pracowników przechodzi i przejdzie do stoczni zachodnich np. niemieckich, francuskich czy włoskich, gdzie pracę dostają od ręki - tacy pracownicy są niezwykle potrzebni, ponieważ np. dobrego spawacza kształci się przez wiele lat - zaznaczył Sulatycki. - Nasze stocznie byłyby w stanie podjąć się budowy gazowców z poprzednimi załogami i mogłyby być całkiem dochodowe, pod warunkiem że większa część składu do budowy tych gazowców pochodziłaby z polskich zakładów pracy - podkreślił. Jako przykład podał kraje Dalekiego Wschodu, które budują statki o 30 proc. taniej. Zdaniem Sulatyckiego, sukces polega na tzw. zysku ciągnionym - zakłady dostarczają produkty do budowy statku, nie narzucając dodatkowych kosztów, a końcowy zysk jest równo dzielony. Dzisiaj taki system próbuje się stworzyć na Zachodzie, ale ponieważ większość przedsiębiorstw jest prywatnych, jest to bardzo trudne. - Same stocznie nie są zbyt dochodowe, ale jeśli w budowę statku liczony jest cały przemysł okrętowy, czyli wszystkie zakłady, które uczestniczą w budowie statku, to jest to fantastyczny interes - dodaje Sulatycki. Dziekan Wydziału Techniki Morskiej Politechniki Szczecińskiej prof. Bogusław Zakrzewski zwraca natomiast uwagę na trudność budowania gazowców w stoczniach polskich ze względu na niewypłacalność finansową. - Żeby budować jeden gazowiec, zleceniodawca musi posiadać zabezpieczenia pieniężne rzędu 250-300 mln dolarów - powiedział Zakrzewski. Jego zdaniem, stoczni nie stać na takie przedsięwzięcie, gdyż pieniądze są zwracane dopiero po wybudowaniu statku. Z kolei Andrzej Jaworski podkreślił, że na rynku gazowym nie ma dużego zapotrzebowania na budowę tego typu jednostek i zazwyczaj są one wykonywane pod konkretne kontrakty. - Jedynie Katarczycy mogą być chętni do nabycia tego typu gazowców - twierdzi. Umowy na dostawy gazu mają być jednym z największych kontraktów LNG, dlatego według Jaworskiego, Katar potrzebuje zabezpieczenia. Dostawy LNG będą realizowane na zasadzie ex-ship (sprzedający organizuje transport, ponosi jego koszt i ryzyko związane z towarem tylko do portu przeznaczenia). Katar podczas zamówień skorzysta z funkcjonujących gazowców albo jeśli będzie to bardziej opłacalne wybuduje własne jednostki, którymi LNG będzie transportowane. - Może się okazać, że nie będziemy zainteresowani budową gazowców czy podpisaniem kontraktu na transport tego gazu, a wtedy jednostki nie powstaną - mówi Jaworski. Były prezes stoczni w Gdańsku kwestionuje też zasadność powiązania ze sobą transakcji zakupu stoczni w Gdyni i Szczecinie z kontraktem na dostawy gazu skroplonego. - Jeśli Polska ma zakupić duże ilości gazu i jednocześnie stocznie, które mają wyprodukować te gazowce, oddaje się za bezcen, to nasuwają się pytania natury opłacalności ekonomicznej tego przedsięwzięcia. Czy transakcja była dla nas korzystna? Czy osiągnięto to, co rzeczywiście można było uzyskać? - pyta. Kapitan Sulatycki zwrócił uwagę, że budowę gazowców zapowiedziano tylko ustnie, nie na piśmie, dlatego nie ma żadnej mocy wiążącej. - Co prawda stocznie w Gdyni i Szczecinie są w stanie podjąć się takiej budowy, ale ja nie wierzę, że te statki powstaną - podsumowuje nasz rozmówca.

Wojciech Kobryń

"Nasz Dziennik" 2009-07-04

Autor: wa