Znicz olimpijski w tarapatach
Treść
Władze francuskie postanowiły zrobić wszystko, by nie doszło do wydarzeń podobnych do tych w Londynie. Spokój na 28-kilometrowej trasie olimpijskiego znicza miało zapewnić 3 tys. policjantów, żandarmów i strażaków. Każdy sportowiec biegnący z nim był eskortowany przez 65 funkcjonariuszy policji na motocyklach, 100 na rolkach i strażaków w cywilnych ubraniach. Jechało za nim 35 samochodów specjalnych jednostek policyjnych (CRS).
Jednak do pierwszego zajścia doszło już na samym początku paryskiej trasy. Sylvain Garel, przewodniczący grupy radnych z partii Zielonych w paryskiej radzie miasta, próbował wyrwać znicz z ręki Stéphane'a Diagany'ego, byłego mistrza świata, który biegł z nim pierwsze 400 metrów. Skutecznie interweniowała policja. - Wzniosłem tybetańską flagę, by potępić to, co dzieje się w Tybecie i w Chinach, powiedzieć, że znicz olimpijski nie może przemieszczać się ulicami Paryża bez powiedzenia przez paryżan i ich wybranych przedstawicieli o sytuacji praw człowieka - mówił Sylvain Garel. Wokół wieży Eiffla zebrało się kilka setek manifestantów protestujących przeciw chińskim masakrom w Tybecie.
Nieco później znicz olimpijski został zgaszony. Paryska prefektura podała jednak, że stało się to "z powodów technicznych". Na całej trasie ludzie starali się powstrzymać znicz, kładąc się na jezdnię. Zatrzymano pięć osób. Policja bardzo szybko zatrzymała też dwóch Tybetańczyków, którzy chcieli rozłożyć flagę tybetańską na szosie. Protestującym udało się zawiesić czarną flagę na pierwszym piętrze wieży Eiffla. Były na niej umieszczone kajdanki zamiast kółek olimpijskich.
Kilka minut później dwóch aktywistów Reporterów bez Granic próbowało przeskoczyć nad kordonem policji, by zgasić znicz. Policja zatrzymała również wiceprzewodniczącego Rady Regionalnej Regionu Paryskiego Mireille'a Ferriego, który szedł w kierunku wieży Eiffla z gaśnicą.
Wędrówka ognia olimpijskiego przez Paryż zakończyła się na stadionie Charlety. Ogień olimpijski został tam przewieziony spod parlamentu na stadion autobusem, gdyż ostatnie etapy paryskiej sztafety odwołano na życzenie ambasady Chin we Francji.
W chwili przejścia sztafety obok Zgromadzenia Narodowego około 40 deputowanych francuskich z różnych partii manifestowało na terenie parlamentu, skandując hasło: "Wolność dla Tybetu". Podczas protestów - jak podała francuska policja - zatrzymano 28 osób.
Franciszek L. Ćwik, Caen
"Nasz Dziennik" 2008-04-08
Autor: wa