Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zmieniło się tyle, a nic się nie zmieniło

Treść

Rzeczywistość towarzysząca 49. rocznicy wybuchu Powstania Poznańskiego w czerwcu 1956 r. jest smutna. W sądzie leży wniosek o upadłość poznańskich Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego - pracownicy czują się oszukiwani, są bardzo rozgoryczeni. Ciągle nie najlepsza pozostaje też sytuacja Zakładów Hipolita Cegielskiego w Poznaniu (HCP). Śledztwo Instytutu Pamięci Narodowej w sprawie zabójstw i szykan wobec uczestników wydarzeń poznańskich przeciąga się latami. A na bezkarność komunistycznych zbrodniarzy nakładają się pompatyczne i napuszone przemówienia miejscowych dygnitarzy.
28 czerwca 1956 roku, czwartek, kilka minut po godzinie 6.00. Z Zakładów Stalina (obecnie HCP) wychodzą rozgoryczeni robotnicy. Kilkanaście minut później dołączają do nich kolejni, zatrudnieni w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego w Poznaniu. Idą nieprzerwanym strumieniem w kierunku centrum miasta. Oszukiwani, lekceważeni, zastraszani, okradani, głodni. Skandują: "Chcemy pracy i chleba!". Tak przed 49 laty w stolicy Wielkopolski rozpoczęło się Powstanie Poznańskiego Czerwca '56.
28 czerwca 2005 roku, wtorek. Pod pamiątkowym obeliskiem przy Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego gromadzą się osowiali, zasmuceni ludzie - dzieci i wnuki tych, którzy przed 49 laty wyszli z tego zakładu, rozpoczynając walkę z totalitarnym reżimem, walkę o wolną, niepodległą Polskę. Tyle że podobnie jak 49 lat temu są głodni, rozgoryczeni i zawiedzeni. Od wielu miesięcy nie otrzymują wynagrodzeń. I podobnie jak komunistyczni dygnitarze przed laty, tak teraz prywatni właściciele mamią ich obietnicami bez pokrycia, straszą, szykanują.

ZNTK przed strajkiem
- Od lutego nie dostałem pieniędzy za wykonywaną pracę. Moja żona nie pracuje, mam dwójkę dzieci. Co ja mam im powiedzieć, kiedy przychodzą i mówią: "Tato, chcemy jeść". Zarząd firmy zarabia grube tysiące, ale dla nas pieniędzy na wypłaty nie ma. Jesteśmy gotowi walczyć - mówi pan Jan, pracownik Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego w Poznaniu. W identycznej sytuacji są inni: ponad sześciuset ludzi, którzy od wielu tygodni nie otrzymali należnego wynagrodzenia. - Dostaliśmy część wypłat należnych za luty, część za marzec, a potem ani grosza. Miały być pieniądze ze sprzedaży ośrodka wczasowego w Międzyzdrojach, ale okazało się, że właściciele go nie sprzedali - opowiada Lidia Dudziak, szefowa zakładowej "Solidarności" w ZNTK.
Ryszard Ćwirlej, rzecznik prasowy ZNTK, jest nieuchwytny dla dziennikarzy. Jak mówią pracownicy zakładów - zarabia ok. 9 tys. zł brutto miesięcznie. Robotnicy od wielu lat zatrudnieni w zakładzie zarabiają ok. 800 zł. Teoretycznie, bo tych pieniędzy żaden z nich od wielu miesięcy nie widział na oczy. Dzień przed rocznicą Poznańskiego Czerwca '56 pracownicy ZNTK dowiedzieli się, że do Sądu Rejonowego w Poznaniu wpłynął wniosek o ogłoszenie upadłości ZNTK. Domaga się tego wrocławska spółka DGI, zajmująca się skupem wierzytelności. Właściciele ZNTK są jej winni około 36 tys. zł. To niewiele, ale wystarczająco dużo, by firma upadła.
- Nie poddamy się bez walki. W środę [czyli dziś - przyp. red.] podpisujemy protokół rozbieżności z zarządem firmy, a od czwartku jesteśmy gotowi do rozpoczęcia strajku okupacyjnego. Nie jest jeszcze przesądzone, że tak się stanie, ale jesteśmy zdeterminowani i gotowi na wszystko - mówi Lidia Dudziak.

Obawy w HCP
Tylko nieco lepiej wygląda sytuacja w Zakładach Hipolita Cegielskiego w Poznaniu (HCP). Tam pracowników nikt nie zwalnia, a wręcz przeciwnie - firma szuka nowych specjalistów. To jednak efekt ciężkiej wieloletniej walki o uratowanie przedsiębiorstwa. Zamówień nie brakuje, nadal jednak wszystkim towarzyszy obawa, czy starczy pieniędzy na realizację kontraktów, na niezbędne inwestycje.
- Wystarczy, że powtórzy się sytuacja sprzed kilku lat, że przestanie się wywiązywać z płatności któryś z dostawców, że wzrosną ceny miedzi, i problemy zaczną się od nowa. Na razie istniejemy, funkcjonujemy, rozwijamy się, ale cień niepewności pozostał - mówią pracownicy poznańskiego "Ceglarza".
Z przebiegu kolejnej rocznicy Poznańskiego Czerwca '56 i towarzyszących jej wydarzeń właściwie mogą być zadowoleni tylko dygnitarze, urzędnicy i... byli funkcjonariusze komunistycznego aparatu bezpieczeństwa. Oficjele i dygnitarze - bo znowu była okazja do publicznego "zabłyśnięcia" przed kamerami pod okolicznościowym pomnikiem. Były więc napuszone, pełne pięknych słów i troski o ludzi przemówienia, symboliczne pokrzykiwania, nie zabrakło pokazowych gestów. Jednak chwilę po zakończeniu uroczystości dygnitarze wrócili do swoich codziennych zajęć, do kuluarowych rozmów o listach wyborczych, do spotkań z prominentnymi biznesmenami mogącymi sfinansować kampanie. O głodujących, zagrożonych utratą pracy robotnikach ZNTK szybko zapomniano... Komunistyczni oprawcy, funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa i KBW, którzy przed laty na ulicach Poznania w majestacie bolszewickiego prawa strzelali do zbuntowanych mieszkańców miasta, też mogą czuć się zadowoleni. Przed laty w ciągu dwóch dni walk ulicznych zginęło co najmniej osiemdziesiąt osób - do dziś żaden z morderców nie stanął przed sądem. Śledztwo, które toczy się już kilka lat, nie przyniosło dotąd żadnych wymiernych efektów - nie ma aktów oskarżenia, nie ustalono sprawców. - Śledztwo prowadzone jest dynamicznie, jest rozwojowe. Badamy i analizujemy różne wątki - słyszymy od prokuratora Mirosława Sławetnego z poznańskiego IPN. Tyle że te zapewnienia pojawiają się już od kilkunastu miesięcy, a idących za słowami czynów nadal nie widać. I nic dziwnego - dochodzenie w sprawie Poznańskiego Czerwca '56 to setki tysięcy stron dokumentów, setki akt, teczek osobowych, kartotek. Prezes IPN profesor Leon Kieres przed laty podczas otwarcia oddziału IPN w Poznaniu zapewniał, że to dochodzenie będzie traktowane priorytetowo. Szybko okazało się, na czym polegają te "priorytety". Z dwóch prokuratorów wyznaczonych do tego dochodzenia dzisiaj zajmuje się śledztwem już tylko jeden. Czekają go jeszcze lata samotnego, żmudnego badania sprawy. Komunistyczni mordercy mogą spać spokojnie...
Smutno i ponuro pracownikom poznańskich zakładów, dawnym uczestnikom Czerwca '56, minęła 49. rocznica tych wydarzeń. Zmieniło się tyle, a nic się nie zmieniło.
Wojciech Wybranowski, Poznań

"Dziennik Polski" 2005-06-29

Autor: ab