Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Złodziej ukradł IPN film o "Babiniczu"

Treść

Na pokaz filmu, który miał ukazywać działania żołnierzy podziemia niepodległościowego, w tym oddziału słynnego Witolda Boruckiego "Babinicza" na ziemi kurpiowskiej, i prezentację dokumentów dotyczących m.in. infiltracji podziemia przez funkcjonariuszy UB czekało wielu mieszkańców Ostrołęki, w tym rodzin dawnych partyzantów. Nie doczekali się. Krótko przed rozpoczęciem imprezy okradziono samochód IPN. Z pojazdu zniknęły jednak tylko dokumenty oraz film dotyczące ubeckiej inwigilacji i "żołnierzy wyklętych". IPN nabrał wody w usta i sprawy nie chce komentować. Nieoficjalnie jednak w Ostrołęce mówi się, że ujawnienie materiałów IPN-owskich byłoby niewygodne dla funkcjonariuszy dawnej bezpieki, z których część dziś w regionie pełni funkcje publiczne. Projekcja kilku filmów, m.in. poświęconych ruchowi oporu Armii Krajowej w regionie ostrołęckim, XVI Okręgowi Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, 11. Grupie Narodowych Sił Zbrojnych, oraz głośnego materiału filmowego "Czerwona oberża" połączona z prezentacją dokumentów dotyczących m.in. infiltracji podziemia przez funkcjonariuszy UB, miały być jednym z głównych punktów współorganizowanego przez Instytut Pamięci Narodowej oraz władze Ostrołęki I Rajdu Szlakiem "Żołnierzy Wyklętych". Problem w tym, że nieznani sprawcy skutecznie uniemożliwili mającą się odbyć projekcję jednego z filmów, dotyczącego m.in. działalności oddziału Witolda Boruckiego "Babinicza". Na kilkadziesiąt minut przed sesją naukową okradziono samochód pracowników IPN. Z auta zniknął tylko jeden film oraz dokumenty dotyczące działań podziemia niepodległościowego oraz - co się z tym wiąże - niektórych związanych z regionem Ostrołęki funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki. IPN nabrał wody w usta. - W ogóle nie komentuję tych informacji. To nie służy dobrze sprawie. Nie będę na ten temat rozmawiał - ucina Jacek Popowicz z warszawskiego Instytutu Pamięci Narodowej. Według nieoficjalnych informacji zarówno na filmie, jak i w dokumentach miały pojawić się nazwiska funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, którzy inwigilowali podziemie niepodległościowe. Wśród nich nazwisko pracownika jednej z miejscowych wyższych uczelni. - Przed uroczystościami spotkałem się z jednym ze współorganizatorów rajdu i sesji naukowej. W nieoficjalnej rozmowie powiedział mi, że niektórzy z dawnych bezpieczniaków, członkowie ich rodzin są do dziś znanymi ludźmi w Ostrołęce - mówi obecny na miejscu zdarzenia poseł Jerzy Gosiewski (PiS), który wraz z rodziną przyjechał do Ostrołęki, zaproszony przez organizatorów, jako bliski krewny Witolda Boruckiego. Filmu o swoim wuju ani zapowiadanych dokumentów nie zobaczył. IPN przyznaje, że "pewne kłopoty były", ale odmawia udzielenia informacji w tej sprawie. Nie wiadomo, czy skradzione materiały odzyskano i czy złodziej został zatrzymany. O tym przedstawiciele IPN też nie chcą rozmawiać. - To był incydent, który szybko wyjaśniono. To, co najważniejsze, to fakt, że mimo kłopotów Rajd udało się zorganizować i przeprowadzić, a jego program został zrealizowany - zapewnia Andrzej Arseniuk, rzecznik prasowy Instytutu Pamięci Narodowej. Ale ci, którzy liczyli na prezentację posiadanych przez IPN dokumentów i materiału filmowego, w tym rodzina "Babinicza", ujawnienia - być może kompromitujących dla niektórych wpływowych prominentów w Ostrołęce - materiałów się nie doczekali. - Ani prezentacji filmu nie było, ani dokumentów nie ujawniono. Czekaliśmy ponad godzinę, wreszcie przyszli przedstawiciele IPN, którzy poinformowali, że ten punkt programu się nie odbędzie, bo materiały skradziono - mówi poseł Jerzy Gosiewski. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2008-06-11

Autor: wa