Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Źle się dzieje w TVP

Treść

Przedstawiciele Ligi Polskich Rodzin w Radzie Programowej TVP protestują przeciwko planom przyznania jednego z programów publicystycznych w telewizji publicznej Sławomirowi Sierakowskiemu, skrajnie lewicowemu, komunizującemu działaczowi. Według nieoficjalnych informacji, Sierakowski miałby - za zgodą Andrzeja Urbańskiego, prezesa TVP - prowadzić najdroższy z programów produkowanych przez polską telewizję. Tymczasem od kilku dni kontrolę w TVP prowadzi Centralne Biuro Antykorupcyjne, które sprawdza, czy w okresie od stycznia do maja br. nie dochodziło tam - pod pretekstem produkcji programów - do wyłudzenia i marnotrawienia publicznych pieniędzy.



Podczas sobotniej konferencji prasowej w Sejmie poseł Krzysztof Bosak, członek Rady Programowej TVP, mówił - powołując się na informacje medialne - że prezes TVP Andrzej Urbański rozważa przyznanie programu publicystycznego działaczom skrajnej lewicy. Chodzi tutaj o znanego ze skrajnie lewicowych, wręcz komunizujących poglądów Sławomira Sierakowskiego wydającego niszowe czasopismo "Krytyka Polityczna", będące nieoficjalnym organem skrajnej lewicy.
- "Krytyka Polityczna" poza tym, że jest to pismo niebezpieczne i szkodliwe politycznie, jest to ponadto pornografia w najczystszej postaci. Moim zdaniem, przyznawanie programów telewizji publicznej ludziom, którzy są producentami i upowszechniają na rynku mediów pornografię i jakieś niebezpieczne idee, ideologie nie jest zgodne nie tylko z misją, ale i z wizerunkiem telewizji publicznej - przekonywał poseł Krzysztof Bosak.

Lewica będzie nas kosztować
Sławomir Sierakowski miałby przygotowywać... najdroższy z programów realizowanych przez TVP. Według informacji "Rzeczpospolitej", koszt realizacji jego programu to około 100 tys. zł za odcinek. To trzykrotnie więcej niż budżety podobnych programów w TVP. Nieoficjalnie mówi się, że Sierakowski może liczyć na poparcie obecnego prezesa TVP Andrzeja Urbańskiego, uważanego za człowieka prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Urbański cieszy się fatalną opinią zarówno wśród dziennikarzy TVP, którzy w nieoficjalnych rozmowach mówią o chaosie organizacyjnym, jak i polityków, którzy wskazują na powrót do peerelowskich standardów Telewizji Polskiej. W ostatnim czasie na antenę wróciły komunistyczne agitki w rodzaju "Czterech pancernych". W środowisku dziennikarskim panuje powszechne przekonanie, że powrót do lewicowych tendencji w telewizji publicznej, do czego sprowadza się działanie Urbańskiego, to próba "załapania się" obecnego prezesa na kolejną kadencję nawet w przypadku powrotu do władzy lewicy. Marzenia mało realne, ale dla Urbańskiego ewentualna reelekcja w TVP to jedyna szansa na utrzymanie się na scenie publicznej. Do polityki bowiem powrotu już nie ma. Przypomnijmy - Urbański odszedł z Kancelarii Prezydenta RP w atmosferze olbrzymiego skandalu, po ujawnieniu informacji o jego powiązaniach biznesowych z byłym wojewodą Ryszardem Nawratem (SLD) oskarżonym o korupcję.

Lewica w biznesie, lewica w telewizji...
Pogłoski o powierzeniu tak kosztownego w realizacji programu Sławomirowi Sierakowskiemu mogą zastanawiać. Szczególnie w kontekście postępowania prowadzonego przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, a dotykającego finansowania TVP w okresie prezesury Urbańskiego. Przed kilkoma dniami agenci CBA rozpoczęli kontrolę w TVP, a jak poinformował Tomasz Frątczak, dyrektor gabinetu szefa CBA, dotyczy ona właśnie wydatkowania środków na produkcję programów telewizyjnych - od początku stycznia do końca maja 2007 roku. Jak wynika z nieoficjalnych informacji, do jakich dotarliśmy, może chodzić o analizę finansów Agencji Audycji Produkcji Telewizyjnych. Agenci CBA sprawdzają, czy pod pretekstem produkcji programów telewizyjnych nie wyłudzano i nie marnotrawiono publicznych pieniędzy.
Biznes, jaki prowadził Urbański z prominentnym postkomunistą, to tylko jeden z dowodów jego zastanawiającej życzliwości wobec lewicy. Nieoficjalnie mówi się bowiem, że Sierakowski ma w TVP prowadzić nie jeden program publicystyczny, a dwa (sic!). W sobotę posłowie LPR - Krzysztof Bosak i Daniel Pawłowiec, którzy zasiadają w Radzie Programowej TVP, zaapelowali do rady nadzorczej tej spółki o zajęcie stanowiska w sprawie ewentualnej decyzji o przyznaniu Sławomirowi Sierakowskiemu prowadzenia programu w TVP.
- Chcemy, by rada nadzorcza zapytała prezesa Urbańskiego, czy zaangażowane zostały jakieś środki w przygotowanie tych programów, a jeśli tak, to jakie. Chcemy też, by rada nadzorcza poprosiła o jakieś plany bądź uzasadnienie produkcji tych programów, z wyjaśnieniem, dlaczego miałby to produkować podmiot zewnętrzny - mówił poseł Krzysztof Bosak. Podobnego zdania jest poseł Daniel Pawłowiec, który uważa, że Sierakowski "nie jest publicystą o zacięciu politycznym, tylko jest politykiem o zacięciu publicystycznym". - Dla takich osób programów w telewizji publicznej być nie powinno - stwierdził Pawłowiec.
Rzecznik prasowy TVP Aneta Wrona w specjalnym oświadczeniu poinformowała, że nie zostały ustalone godzina, dzień ani nawet pasmo nowego programu prowadzonego przez Sierakowskiego. Przyznała jednak, że projekt jest na etapie wstępnych uzgodnień koncentrujących się wokół formuły programu.

Janek Kos i Hans Kloss
Chaos, niekompetencja, marazm organizacyjny, nieudolność - tak można ocenić dokonania Andrzeja Urbańskiego w kontekście zmian, jakie zachodzą, czy też - jak planował wcześniej Bronisław Wildstein - miały zajść w telewizji publicznej. Tymczasem Prawo i Sprawiedliwość obiecywało swoim wyborcom odpolitycznienie telewizji i powrót do pełnienia przez nią misji publicznej.
Ewentualne wpuszczenie na wizję Sławomira Sierakowskiego to dowód groźnej choroby "relewicowości", jaka zaczyna toczyć TVP za kadencji Urbańskiego. A symptomy były już wcześniej - od czerwca telewizja publiczna raczy widzów serialem "Czterej pancerni i pies". Pojawiają się również pogłoski o planach emisji "Stawki większej niż życie" i "Przygód psa Cywila" - serialu dedykowanego Milicji Obywatelskiej.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-06-18

Autor: wa

Tagi: czterej pancerni i pies