Ziomkostwa krytykują derogacje dla Czech i Polski
Treść
Niemieccy politycy z ulgą przyjęli wiadomość o uznaniu przez czeski Trybunał Konstytucyjny traktatu z Lizbony za zgodny w całości z ustawą zasadniczą. Reakcje niemieckich "wypędzonych" po wyłączeniu Czech i Polski spod jurysdykcji Karty Praw Podstawowych dowodzą, że obawy Vaclava Klausa były jednak jak najbardziej uzasadnione.
Wszystkie media natychmiast zareagowały na wiadomość, że Trybunał Konstytucyjny w Brnie stwierdził, iż traktat z Lizbony jako całość nie jest sprzeczny z czeskim porządkiem konstytucyjnym. Od kilku tygodni w prasie można było przeczytać artykuły krytykujące Klausa za jego sceptycyzm. Wczoraj wszystkie niemieckie agencje pisały, że Europa oczekuje od czeskiego prezydenta szybkiego podpisania traktatu. Klaus uzależnił podpisanie dokumentu od dwóch kwestii: zgody czeskiego trybunału na ratyfikację oraz wyłączenia jego kraju spod jurysdykcji Karty Praw Podstawowych. Jego zdaniem, Karta otwiera drogę restytucji mienia pozostawionego przez wysiedlonych po II wojnie światowej Niemców sudeckich. Natychmiastowa negatywna reakcja środowisk ziomków na "specjalne" traktowanie Czech i Polski potwierdza w stu procentach fakt, że obawy czeskiego prezydenta były uzasadnione. Niemiecki Związek Wypędzonych (BdV) ostro skrytykował uzgodniony przez UE wyjątek dla Czech i Polski. W specjalnym oświadczeniu sekretarz generalna BdV Michaela Hriberski napisała: "Kolejna - po przyznanych Polsce i Wielkiej Brytanii - specjalna regulacja dla Czech czyni oczywistym dylemat europejskiej polityki praw człowieka. Znów okazuje się, że błędem było nierozwiązanie problemów wynikających z przeszłości przed wstąpieniem Czech i Polski do Unii Europejskiej". Hriberski dodała, że pokój prawny w Europie będzie trwale zakłócany przez to, iż do dziś obowiązują dekrety Benesza, a decyzja Brukseli nie zważa na miliony ofiar "wypędzeń" i wywłaszczeń.
Przyznanie Polsce i Czechom specjalnych reguł... to duży błąd
Rzecznik prasowy Związku Wypędzonych Walter Strattmann w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" potwierdza, że przyznanie specjalnych reguł Czechom i Polsce było błędem, bo Karta Praw Podstawowych ma być "gwarantem przestrzegania przez wszystkie kraje członkowskie UE podstawowych wartości".
- Teraz Polska i Czechy otrzymały zgodę na nieprzestrzeganie zapisów Karty, a przecież obydwa te kraje do tej pory nie anulowały zapisów lub części zapisów prawa, które stoją w całkowitej sprzeczności z Kartą Praw Podstawowych - powiedział nam Strattmann. Sprecyzował, że chodzi o dekrety Bieruta i Benesza, chociaż - jak zaznaczył - sprawa bardziej dotyczy Niemców sudeckich, a więc Czech i ich powojennego prawa. - Dekrety Bieruta i Benesza są ważne i obowiązują do dzisiaj - powiedział rzecznik BdV - i dotyczą do dzisiaj żyjących pokrzywdzonych z Niemiec, Węgier i Austrii. - Teraz jako BdV mamy obawy, że krajów tych nie będzie można prawnie sądzić za dekrety i nie będzie można ich zmusić do ich anulowania - dodał Strattmann.
Podobnego zdania jest także Rudi Pawelka, członek Związku Wypędzonych. - To nic innego jak przeniesienie niedemokratycznych i niezgodnych z prawem starych postanowień do dzisiejszego europejskiego systemu prawnego - powiedział.
Sprawa jest poważna, a obawy przed niemieckimi roszczeniami należy traktować w Polsce na serio - twierdzi berliński adwokat Stefan Hambura. Jego zdaniem, nawet wyłączenie Czech i Polski spod obowiązywania Karty Praw Podstawowych nie musi gwarantować zakończenia problemu rewindykacji. - Jako przykład należy przytoczyć rozporządzenie Rady WE (2201/2003) z 27 listopada 2003 roku, w którym pojawił się zapis o następującej treści: "Niniejsze rozporządzenie przestrzega Praw Podstawowych i stosuje się do zasad Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Zmierza zwłaszcza do zapewnienia przestrzegania praw podstawowych dziecka zgodnie z art. 24 KPP UE". Hambura twierdzi, że ten przykład dowodzi, iż pomimo wykluczenia z KPP jej poszczególne zapisy lub nawiązania do nich mogą być wykorzystane w unijnych ustawach lub rozporządzeniach. - Moim zdaniem, nie można zagwarantować, że także w innych rozporządzeniach instytucji Unii Europejskiej nie pojawią się podobne nawiązania, na przykład do postanowień KPP w kwestii własności, tak jak w omawianym przypadku odniesiono się do praw podstawowych dziecka - powiedział nam berliński adwokat.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2009-11-04
Autor: wa