Ziemia po wyborach
Treść
Projekt nowelizacji ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa został przesłany do konsultacji do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Resort oceni, czy projekt nie stoi w sprzeczności z prawem unijnym i innymi umowami międzynarodowymi. Opinia MSZ ma być gotowa jeszcze w tym tygodniu, ale to wcale nie oznacza, że posłom uda się przyjąć nowelizację. To wręcz mało prawdopodobne, bo do końca kadencji zostały jeszcze dwa posiedzenia Sejmu.
Sejmowa komisja rolnictwa poświęciła wiele miesięcy na prace nad tą ustawą, której głównym założeniem jest umożliwienie rolnikom zakupu ziemi na powiększenie ich rodzinnych gospodarstw. Ziemia ta pochodziłaby z państwowych zasobów, czyli gruntów, jakie pozostały po upadku Państwowych Gospodarstw Rolnych (PGR). Teraz w zdecydowanej większości są one w dzierżawie i dlatego w projekcie ustawy zapisano, że dotychczasowi dzierżawcy mogą zachować część gruntów i je wykupić, a resztę przejmie Agencja Nieruchomości Rolnych, aby tę ziemię odsprzedać następnie rolnikom indywidualnym, którzy praktycznie nie mogą teraz dokupić ziemi, bo na rynku nie ma wolnych gruntów.
Zasada przejmowania dzierżaw przez państwo byłaby następująca: osoby fizyczne mogą zachować 300 hektarów ziemi (taka z definicji jest powierzchnia rodzinnego gospodarstwa rolnego), a osoby prawne, czyli przedsiębiorstwa rolne - 500 hektarów. Wszystko, co mają w dzierżawie powyżej tego, musieliby oddać ANR. I właśnie ta kwestia wywołała najwięcej kontrowersji. Wielu dzierżawców otwarcie protestowało przeciw tym zapisom, twierdząc, że są one bezprawne, a ponadto godzą w interesy ekonomiczne dzierżawców, zaś część spółek rolnych musiałaby ograniczyć działalność i zwolnić pracowników, jeśli konieczne okzałoby się oddanie przez nich większości zajmowanych gruntów. Mieli oni poparcie części członków komisji rolnictwa i z tego powodu prace nad ustawą też się przeciągały. Poseł Stanisław Kalemba (PSL) twierdził nawet po jednym z posiedzeń komisji, że przeciwnicy nowelizacji posuwali się celowo do zrywania kworum, aby przerwać prace nad projektem. Mieli za to odpowiadać głównie posłowie lewicy. Kalemba twierdził, że był to skutek realizacji prywatnych interesów niektórych parlamentarzystów. - Najlepiej byłoby, żeby posłowie, którzy sami są zainteresowani tymi rozwiązaniami, wyłączyli się z prac nad tą ustawą - apelował poseł Kalemba. Jego koledzy z komisji mają podobne zdanie, ale też nikt nie chciał oskarżać konkretnych parlamentarzystów o prywatę, choć nieoficjalnie członkowie komisji przyznawali, że niektórzy z ich kolegów mają w rodzinach dużych dzierżawców albo tacy są w kręgu ich politycznych czy biznesowych przyjaciół, i to w ich interesy uderzyłaby nowa ustawa.
Na razie więc pierwszy etap prac został zakończony i projekt jest konsultowany z MSZ. Jeśli dyplomacja nie zgłosi zastrzeżeń, nowelizacja będzie mogła trafić na posiedzenie plenarne Sejmu, pod warunkiem że zgodzi się na to prezydium izby. A to nie jest takie pewne, bo do końca kadencji posłowie zbiorą się jeszcze tylko dwa razy i marszałek Sejmu oraz wicemarszałkowie muszą zdecydować, którymi jeszcze projektami zajmą się parlamentarzyści. Pod obrady będą więc kierowane tylko te ustawy, które mają szansę być szybko uchwalone i mają rządowy priorytet, a nowelizacja ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa do takich nie należy. Ponadto, nawet jeśli Sejm zdążyłby z jej przyjęciem, swoje zdanie musi jeszcze wypowiedzieć Senat, a tam zapewne dyskusje byłyby nie mniej gorące niż w komisji poselskiej. Wówczas ustawa nie wróci szybko do Sejmu i proces legislacyjny zostanie przerwany, nowy parlament będzie musiał i tak zacząć procedowanie od początku. Wielu posłów już się zresztą z tym pogodziła i liczą, że projekt w nowej wersji skieruje do Sejmu nowy rząd albo będzie to inicjatywa poselska. I być może nowy Sejm szybciej załatwi tę sprawę. Chodzi wszak i to, aby do 2016 roku rozdysponowana została między polskich rolników cała państwowa ziemia, bo po tym terminie będą ją mogli swobodnie nabywać kupcy z innych krajów UE, a wtedy nasi rolnicy mogą nie być w stanie rywalizować z nimi cenowo na przetargach i utracą szansę na powiększenie gospodarstw.
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik 2011-08-23
Autor: jc