Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zielono nam

Treść

Inwestycje w badania i innowacje oraz promowanie przyjaznej środowisku, "zielonej" gospodarki opartej na wiedzy i rozwoju kapitału ludzkiego - to główne tezy ogłoszonej wczoraj przez Komisję Europejską strategii EU 2020. Ma ona zastąpić dotychczasową, nieskuteczną Strategię Lizbońską z 2000 roku. Aby zamknąć usta krytykom, w nowej strategii nie zawarto żadnych szczegółowych szacunków dotyczących wzrostu gospodarczego ani też zapowiadanego wcześniej zobowiązania do stworzenia 4 mln dodatkowych miejsc pracy zlikwidowanych na skutek trwającego kryzysu.
Nowa strategia dla Europy na lata 2010-2020 wytycza trzy kierunki, którymi ma podążać wspólnota: rozwój oparty na wiedzy i innowacji, zrównoważony wzrost oparty na gospodarce niskoemisyjnej oraz konieczność wspierania wzrostu zatrudnienia i spójności gospodarczej, terytorialnej, a także społecznej. Chodzi m.in. o wzrost (do roku 2020) zatrudnienia z 69 do 75 proc., podniesienie inwestycji w badania do 4 proc. PKB oraz zwiększenie do 40 proc. (z obecnych 31 proc.) liczby 30-latków z wyższym wykształceniem i doprowadzenie do 20-procentowej redukcji emisji CO2. Kraje członkowskie będą zobowiązane również do inwestowania w nowe priorytety, takie jak chociażby walka ze zmianami klimatycznymi i wprowadzenie do 2013 roku najnowszej, cyfrowej technologii komunikacyjnej. - Strategia 2020 mówi, co mamy zrobić teraz na najbliższe 10 lat. Ale aby osiągnąć te cele za 10 lat, musimy już teraz zacząć pilnie działać - powiedział przewodniczący Komisji Europejskiej José Barroso, przedstawiając założenia nowej strategii. - Musimy stworzyć nowy model gospodarczy oparty na wiedzy, niskoemisyjnej gospodarce i wysokiej stopie zatrudnienia. Jest to walka wymagająca mobilizacji całej Europy - dodał.
Tymczasem jak zauważa w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" poseł do Parlamentu Europejskiego Konrad Szymański (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy), przedstawiony przez KE dokument niesie ze sobą wiele niekorzystnych dla Polski zmian. - Strategia ta oznacza bardzo poważne ryzyko ograniczenia funduszy europejskich na politykę rolną oraz politykę spójności. Czyli dwa kierunki, z których do Polski płyną z budżetu unijnego realne pieniądze - zauważa Szymański. Wyjaśnia, że główny problem stanowi nowa lista priorytetów polityki unijnej, na której czele są nowe kierunki wymagające budżetowego wsparcia. - Oczywiście to budżetowe wsparcie dla nowych technologii i badań rozwoju musi się odbywać kosztem dotychczasowych głównych kierunków wydawania pieniędzy, ponieważ nikt nie wyasygnuje dodatkowych kwot w okresie kryzysu - mówi Szymański.
Odpowiadając na te zarzuty, komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski zapewniał jednak, że finansowanie nowych celów będzie się odbywało na zasadzie "elementów uzupełniających", a nie w myśl zasady "coś zamiast czegoś". - Jesteśmy świadomi tego, co może nam grozić w rozmowach budżetowych w przyszłości, takie sektorowe podejście również. Ale nie sądzę, by nośnikiem zagrożenia była ta strategia - powiedział Lewandowski.
Jednak nie tylko poseł Szymański nie jest w pełni przekonany do założeń nowej unijnej strategii gospodarczej. Krytycznie do jej propozycji odniosła się także była komisarz UE ds. polityki regionalnej Danuta Hübner. Zauważyła, że strategia ta niesie ze sobą ryzyko segmentacji unijnego budżetu ze szkodą dla polityki spójności, i nie gwarantuje, że szczytne cele zostaną przez kraje zrealizowane. - Trudno z tymi celami - zrównoważony wzrost, gospodarka oparta na wiedzy, innowacyjność, człowiek w sensie kwalifikacji i inwestycji w kapitał ludzki oraz walka z wyłączeniem społecznym - polemizować. To są stare cele, które już były w rewizji Strategii Lizbońskiej w 2005 roku. Nie odkrywamy nic nowego - powiedziała. Zdaniem Hübner, największą słabością przedstawionego dokumentu jest brak w nim propozycji nowych mechanizmów, które zagwarantowałyby, że kraje członkowskie będą realizowały wspólnie przyjęte ambitne cele.
Wystarczą ostrzeżenia?
Komisja opowiada się także za wzmocnieniem monitorowania w krajach członkowskich postępu zaplanowanych reform. Jednak - zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami nowego przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya - w przypadku niedostosowywania się do zaleceń nie będą nakładane jakiekolwiek sankcje czy kary finansowe. Komisja ma bowiem nadzieję, że zamiast kar wystarczy metoda ostrzeżeń. Będą stosowane także specjalne zachęty, m.in. środki strukturalne. Zdaniem posła Szymańskiego, takie rozwiązanie jest o wiele bardziej korzystne. - Jeżeli chcemy wspólnie realizować jakąś strategię, wówczas, jako państwa członkowskie, powinniśmy to robić dobrowolnie, w drodze dialogu politycznego, a nie pod groźbą kar - mówi poseł.
Szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso zapowiedział również, że strategia zostanie przyjęta już na czerwcowym szczycie. Wcześniej jednak musi ona uzyskać aprobatę Parlamentu Europejskiego i państw członkowskich, które przedyskutują jej założenia podczas najbliższego szczytu UE zaplanowanego na 25 i 26 marca. W Parlamencie z pewnością zostaną wprowadzone do niego zmiany. - To nie będzie głosowanie tego tekstu jako takiego. Będzie to głosowanie stanowiska Parlamentu, który oceni tę strategię - zaznacza poseł Szymański. - Będziemy zabiegali o to, aby utrzymać rzeczy sensowne w tej strategii i aby dołożyć to, czego w niej brakuje - dodaje.
Komisja Europejska od dłuższego już czasu odpowiadała na liczne wątpliwości ekspertów i dziennikarzy, którzy uważali, że EU 2020 przyniesie takie same rozczarowania jak poprzednia. Przedstawiając bowiem w 2000 roku Strategię Lizbońską, KE zapewniała, że dzięki niej Europa przegoni gospodarczo Stany Zjednoczone i stanie się wiodącą potęgą. Czas pokazał, że strategia ta nie przyniosła żadnych zakładanych efektów, nie udało się bowiem osiągnąć 3 proc. PKB na badania i rozwój, zaś bezrobocie zamiast spadać, wzrosło do około 10 procent. Zdaniem Barroso, do fiaska Strategii Lizbońskiej przyczyniło się to, że była ona zbyt ambitna i szczegółowa, a za mało realistyczna. Na wszelki wypadek do projektu strategii EU 2020 nie wprowadzono więc żadnych szczegółowych szacunków dotyczących wzrostu gospodarczego. Brak jest w nim też zapowiadanego wcześniej zobowiązania do stworzenia 4 mln dodatkowych miejsc pracy w miejsce zlikwidowanych na skutek trwającego kryzysu.
Marta Ziarnik
Nasz Dziennik 2010-03-04

Autor: jc