Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zielone światło dla niszczenia zabytków w Polsce?

Treść

Z Grzegorzem Kęsikiem, przewodniczącym koła Towarzystwa Opieki nad Zabytkami w Ciechanowie, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler Rada Miasta Ciechanowa głosami radnych z Platformy Obywatelskiej i PSL przegłosowała i wysłała na ręce ministra kultury i dziedzictwa narodowego uchwałę domagającą się "rewitalizacji" tutejszego zamku według projektu dr. Marka Kleczkowskiego, który zakwestionowała Główna Komisja Konserwatorska obradująca 9 maja 2007 roku. Czy to oznacza, iż skandal związany z próbą wybudowania w obrębie zamku salonów wystawienniczych ze szkła i betonu nie został definitywnie zakończony? - Uchwała Głównej Komisji Konserwatorskiej, jak również późniejsza decyzja GKZ, w zasadzie powinny kończyć sprawę tzw. rewitalizacji. Warto zauważyć, że słowo to na pewnym etapie sporu o zamek zostało utożsamione z projektem dr. Kleczkowskiego. Rada Miasta, nawołując do "rewitalizacji", tak naprawdę popiera projekt z Gdyni. Nie zgodzono się bowiem na poprawki do uchwały, precyzujące, że nie chodzi tu o żaden konkretny projekt. Intencje są zatem jasne - uchwała Rady Miasta ma stanowić wsparcie dla muzeum w walce z ministerstwem o kontynuowanie przebudowy zamku. W tym sensie rzeczywiście konflikt nie został jeszcze zakończony. Ale 14 listopada ub.r. podsekretarz stanu Tomasz Merta w imieniu ministra kultury i dziedzictwa narodowego uznał nieważność wcześniejszej decyzji zezwalającej na "rewitalizację" zamku według projektu dr. Marka Kleczkowskiego. Dlaczego dziś się ją kwestionuje? - Przede wszystkim dyrekcja Muzeum Szlachty Mazowieckiej (zarządca zamku) próbuje podważyć opinię Głównej Komisji Konserwatorskiej, na podstawie której minister wydał odpowiednią decyzję. Padają stwierdzenia o nieznajomości całego materiału dokumentacyjnego dotyczącego projektu, o niewysłuchaniu opinii architekta. Oprócz tego próbuje się podważyć skargi, jakie napłynęły do ministra - m.in. skargę naszego koła TOnZ. Cel wydaje się dość prosty - w "rewitalizację" zaangażowało się sporo znaczących w Ciechanowie osób, ale również poszły za tym konkretne pieniądze - a następne już czekają. Jeśli "rewitalizacja" nie dojdzie do skutku, to pewne gremia będą musiały wytłumaczyć się z niegospodarności. Czy to znaczy, że wysokiej klasy zabytek, jakim jest zamek w Ciechanowie, znów narażony jest na zniszczenie? - W pewnym sensie tak jest. Jak wspomniałem, "rewitalizacja" uznana została przez określone środowiska za sprawę prestiżową. Nie odpuszczą, dopóki nie zniosą niewygodnych dla siebie barier. A dziś jedyną barierą pozostaje decyzja ministra Merty. Dla nas najważniejsza jest obrona lokalnej tożsamości, jaką generuje zamek, a także ocalenie tego zabytku dla polskiej kultury. "Zamek jest nie tylko naszym największym zabytkiem, świadectwem dumnej książęcej przeszłości Ciechanowa. Jest jego sercem i chcemy, żeby to serce zaczęło bić" - napisał prezydent Ciechanowa do ministra Bogdana Zdrojewskiego. Czy nie uważa Pan, że w grę nie wchodzi dobro zamku, lecz kwestie czysto komercyjne? - Wszystkim zależy na ożywieniu ruin. Niemniej jednak zwolennicy "rewitalizacji" ? la Kleczkowski rozumieją to słowo zupełnie inaczej niż my. Dla ciechanowskiego koła TOnZ ożywienie oznacza zagospodarowanie otoczenia zamku oraz wprowadzenie na dziedziniec drewnianych straganów, lekkiej zabudowy. Jeżeli byłoby to możliwe - stopniową rekonstrukcję warowni. Muzeum z kolei pragnie trud codziennej promocji zabytku "przeskoczyć", wstawić szklany pawilon, który kwestię zagospodarowania załatwi raz na zawsze. Pan prezydent wspomaga tę "łatwiznę" za pomocą pięknych słów - niestety zupełnie nieszczerych. Czy to prawda, że od kilku miesięcy Muzeum Szlachty Mazowieckiej w Ciechanowie organizuje zamknięte spotkania z różnymi politykami mogącymi wpłynąć jakoś na Główną Komisję Konserwatorską, która "rewitalizację" zamku unieważniła? - Takie działania rzeczywiście mają miejsce. Jest to przykre, że sprawę przyszłości tak ważnego zabytku próbuje się rozgrywać politycznie za pomocą jakichś zakulisowych gier, w tajemnicy przed opinią publiczną. Mam nadzieję, że te działania nie odniosą skutku i zarówno Główna Komisja Konserwatorska, jak i minister podtrzymają swoje dotychczasowe decyzje. Jak koło Towarzystwa Opieki nad Zabytkami w Ciechanowie ustosunkowuje się do tego typu działań? - O tego typu spotkaniach dowiadujemy się zazwyczaj po fakcie. Nie jesteśmy w ogóle brani pod uwagę w procesie konsultacji czy jakiegokolwiek decydowania odnośnie do przyszłości zamku. Muzeum traktuje nas jak garstkę naiwnych, zbuntowanych młodych ludzi - mających niewiele lub zgoła nic do powiedzenia. Czy istnieje realna obawa, że minister kultury i dziedzictwa narodowego mimo jednoznacznej opinii Głównej Komisji Konserwatorskiej ulegnie politycznym naciskom? - Mam nadzieję, że minister zachowa godność urzędu i raz podjętej decyzji nie zmieni. Co spowodowałaby ewentualna zgoda na realizację skandalicznego projektu dr. Kleczkowskiego? - Gdyby minister jednak uległ politycznym naciskom, oznaczałoby to w zasadzie zielone światło do niszczenia zabytków w całej Polsce. Taki precedens w ogóle podważyłby sens opieki nad zabytkami, skoro autorytet Głównej Komisji Konserwatorskiej nie miałby znaczenia. Dla Ciechanowa to byłaby już absolutna katastrofa. W wyniku zawirowań dziejowych mamy w mieście tylko kilka cennych zabytków, choć historia grodu nad Łydynią liczy grubo ponad tysiąc lat. Jak mielibyśmy w przyszłości pogodzić bogatą historię z kompletnym brakiem jej świadectw - nie jestem w stanie odpowiedzieć. Chciałem podkreślić z całą mocą, że zamek w Ciechanowie z uwagi na swój stan zachowania jest jednym z kilku najcenniejszych polskich zamków i należy zrobić wszystko, co jest możliwe, żeby przywrócić go do pełnej świetności - powiedział Waldemar Rekść z Towarzystwa Opieki nad Zabytkami w Gdańsku. Dlaczego jego ochrona jest tak ważna? - Przede wszystkim jest to symbol miasta - jego marka. Każde przekształcanie takiego obiektu (a szczególnie ideowe w duchu neomodernizmu) jest niebezpieczne. Zamek jest jednym z najlepiej zachowanych tego typu obiektów w Polsce. Miałby zostać przekształcony w budynek półnowoczesny, w sytuacji gdy zamki w znacznie gorszym stanie się rekonstruuje. To oznaczałoby niemal jakąś zbiorową paranoję - kompletny brak rozeznania w wartości swojego dziedzictwa kulturowego. Uważam, iż zamek w Ciechanowie docelowo również powinien zostać zrekonstruowany, ale na bazie naukowej, stopniowo i z wielką rozwagą. Jeśli na jakimś etapie rekonstrukcja okazałaby się dla zamku niebezpieczna, należałoby ją na tym etapie zakończyć. Przeciwnicy historycznej rekonstrukcji zamku, w tym głównie Marek Piotrowski, pracownik Muzeum Szlachty Mazowieckiej, dowodzą, że nie jest ona możliwa, ponieważ nie ma na ten temat wystarczającej wiedzy i ikonografii. Jak jest naprawdę? Znane są przecież prace zespołu pani dr Marii Ludwiki Lewickiej z Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej, które przywracają historyczny wygląd zamku... - Prace pani dr Lewickiej reprezentują (jak na polskie warunki) niezwykle wysoki poziom. W odróżnieniu od projektu dr. Kleczkowskiego - mają walor naukowy. Dzięki dogłębnemu przebadaniu dokumentacji zamku (nie tylko archiwalnych opisów, ale także licznych badań architektonicznych) prawdopodobieństwo rekonstrukcji jest na pewno większe niż w przypadku innych - obecnie realizowanych - tego typu inwestycji na zamkach. Z kolei projekt dr. Kleczkowskiego poprzez całkowite odcięcie się od materiału źródłowego jest absolutnym fałszerstwem, bo nawet nie sili się na poprawne odtworzenie bryły tzw. Domu Dużego, o detalu nie wspominając. To typowe wylanie dziecka z kąpielą, gdzie całkowita negacja historii uważana jest (przez pana Piotrowskiego) za działanie lepsze niż jakakolwiek próba zmierzenia się z historią. Dziękuję Panu za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-04-12

Autor: wa