Zielone światło dla nieuczciwej konkurencji
Treść
Posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej, przy poparciu Platformy Obywatelskiej, forsują w parlamencie rozwiązania godzące w interesy polskich kupców i niewielkich sieci handlowych. Do likwidacji przepisów zakazujących wielkopowierzchniowym sieciom handlowym sprzedaży towarów i usług bez marży zmierza projekt nowelizacji ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, autorstwa SLD. Zniesione mają zostać również przepisy ograniczające sprzedaż towarów pod własną marką przez sklepy dyskontowe oraz ograniczające emisję bonów towarowych. Regulacje chroniące drobnych handlowców przed nieuczciwą konkurencją mają zostać zmienione, bo są "niezgodne z prawem Unii Europejskiej". Stowarzyszenia kupieckie nie mają wątpliwości - przyjęcie tego typu zapisów spowoduje wyparcie ich z rynku przez zachodnich gigantów.
Konieczność nowelizacji ustawy posłowie SLD uzasadniają przede wszystkim jej niezgodnością z ustawodawstwem Unii Europejskiej. Obecnie obowiązujące prawo stać ma bowiem w sprzeczności z regulacjami UE w dziedzinie swobody przepływu towarów. Zgłoszonym przez posłów SLD projektem nowelizacji ustawy o nieuczciwej konkurencji zajmuje się obecnie sejmowa Komisja Gospodarki. Poselski projekt został pozytywnie zaopiniowany przez rząd. Nie tak dawno jednak, bo w ubiegłym roku, Sejm znowelizował tę ustawę, wprowadzając przepisy, które teraz mają być praktycznie wykreślone.
Wprowadzono wtedy ograniczenia w niektórych sferach działalności dużych sieci handlowych dotyczące np. sprzedaży towarów pod własną marką czy emisji bonów towarowych oraz zakazu sprzedaży towarów i usług bez marży. Zmiany te argumentowano wówczas koniecznością ograniczenia nieuczciwej konkurencji ze strony dużych sieci handlowych wobec przede wszystkim rodzimych kupców prowadzących małe sklepy. Padały również argumenty, że sklepy wielkopowierzchniowe wypierają z rynku drobnych konkurentów, powodując wzrost bezrobocia. Tym razem posłowie SLD zmienili zdanie na ten temat.
Z obecnym stanowiskiem rządu w tej kwestii zgadza się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. - Niektóre z tych zapisów są martwym prawem albo są niezgodne z podpisanymi umowami międzynarodowymi - twierdzi Alina Urban, rzecznik prasowy UOKiK. Zwraca też uwagę, że Urząd krytykował proponowane zmiany w Sejmie już podczas prac nad poprzednią nowelizacją ustawy, choćby ze względu na brak określenia definicji sklepu dyskontowego. Zaznacza, że mimo uwag Urzędu, Sejm zdecydował się nie wprowadzać dodatkowych uregulowań, które sprawiłyby, aby nie był to martwy przepis. - Jesteśmy zaskoczeni taką nowelizacją - powiedziała Małgorzata Więch, prezes zarządu Unii Polskich Sieci Detalicznych. Dodaje, że nowelizacja nie była z organizacją konsultowana pomimo jej zabiegów o to. Według Więch, podstawową rzeczą jest tutaj wykreślenie przepisów uznających za nieuczciwą konkurencję sprzedaż artykułów bez marży.
Wprowadzone w 2002 r. regulacje uznawały za czyn nieuczciwej konkurencji utrudnianie małym przedsiębiorcom dostępu do rynku poprzez sprzedaż towarów i usług po cenie nieuwzględniającej marży handlowej w obiektach handlowych powyżej 400 m kw. Za takie utrudnianie uznano również emitowanie i realizację bonów towarowych oferowanych poniżej ich wartości nominalnej lub pozwalających nabyć za nie towary i usługi o cenie przewyższającej wartość nominalną bonu. Jak czytamy w uzasadnieniu do projektu ustawy, uchwalenie tych przepisów spotkało się ze sprzeciwem ze strony Komisji Europejskiej. Zapisy takie mają bowiem naruszać przepisy Układu Europejskiego w zakresie swobody zakładania przedsiębiorstw przez firmy i obywateli państw członkowskich na terytorium Polski. Dyskryminacja ta ma wynikać z faktu, że przecież większość sklepów wielkopowierzchniowych należy do spółek pochodzących z krajów UE.
Postuluje się również likwidację przepisu, zgodnie z którym za czyn nieuczciwej konkurencji uważa się wprowadzenie do obrotu przez sklepy dyskontowe towarów pod własną marką lub marką należącą do ich podmiotów zależnych w ilości przekraczającej 20 proc. wartości obrotów. Przepis ten został uznany przez wnioskodawców zmian w ustawie nie tylko za niezgodny z prawem wspólnotowym, ale również stwarzający zagrożenie dla rozwoju gospodarki. W praktyce zapis ten pozostawał jednak martwy. W polskim prawie nie określono bowiem definicji sklepu dyskontowego, z czego korzystały sieci handlowe. Wątpliwości budził również sposób obliczania 20 proc. wartości obrotów, gdyż nie zaznaczono, czy mają one być liczone w skali roku, czy też w inny sposób.
Przepis taki stoi w sprzeczności z przyjętymi przez nasz kraj zobowiązaniami wobec UE. Niezgodność z prawem unijnym wynikać ma m.in. z faktu, że ograniczenie w sprzedaży pod własną marką dotyczyłoby również artykułów wyprodukowanych w UE. Polska nie może bowiem tworzyć prawa ograniczającego wymianę handlową z Unią Europejską.
Duże sieci handlowe wymagają od swoich kontrahentów sprzedających towary pod ich marką jak najmniejszych kosztów produkcji, w żaden sposób nie licząc się z jakością artykułów. Fakt ten potwierdzają wyniki kontroli artykułów sprzedawanych pod własną marką sklepu, przeprowadzonej w I kwartale tego roku przez Inspekcję Handlową na zlecenie prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Wynika z nich, że połowa zbadanych artykułów żywnościowych nie spełnia deklarowanych wymagań jakościowych. Najgorzej pod tym względem wypadły artykuły mięsne, gdzie w aż 89,9 proc. produktów stwierdzono rażąco wysoką wadliwość. Poważnymi wadami obarczona była również ponad połowa zbadanych przetworów owocowo-warzywnych (dokładnie 59,5 proc.) i zbożowych (54 proc.), prawie połowa rybnych (47,7 proc.) oraz ponad jedna trzecia przetworów mlecznych (41,7 proc.), napojów bezalkoholowych (34,8 proc.) i wyrobów cukierniczych (33,3 proc.). Jak czytamy dalej w raporcie UOKiK, powodem nieprawidłowości było przede wszystkim stosowanie do produkcji artykułów surowców gorszej jakości oraz zaniedbania ze strony producentów i kupców kontrolowanych sklepów.
W raporcie o przeprowadzonej kontroli UOKiK wyraźnie jednak zaznacza, iż obniżona jakość wyrobów jest również wynikiem dążenia handlowców do utrzymania niskich cen artykułów sprzedawanych pod własną marką. Zmusza to jednocześnie producentów, chcących utrzymać zamówienie, do stosowania jak najtańszych surowców, również o nieodpowiedniej jakości. Urząd zwraca także uwagę, iż mimo że wiele artykułów spełnia określone przez producenta parametry, należy mieć na uwadze, że jest to towar jakościowo gorszy od podobnego, ale droższego.
Wprowadzone w 2002 r. przepisy miały chronić małe i średnie przedsiębiorstwa przed nieuczciwą konkurencją. Według Małgorzaty Więch, po ewentualnej nowelizacji będzie jeszcze trudniej. Zdaniem Andrzeja Miękiny, wiceprezesa Kongregacji Przemysłowo-Handlowej i prezesa Stołecznej Izby Gospodarczej, nieuczciwa konkurencja bije w polski żywioł gospodarczy. - Jeżeli przepisy są mało rygorystyczne lub w ogóle niestosowane, to zagranica nas po prostu wyprze z rynku - uważa Miękina. Jego zdaniem, należałoby wypracować kompleksowe przepisy rozwiązujące problem nieuczciwej konkurencji pod kątem interesów polskich podmiotów gospodarczych jeszcze przed wejściem do Unii Europejskiej. - Jeżeli przed wejściem do UE nie uregulujemy problemu hiper- i supermarketów oraz zagranicznych sieci handlowych, to niestety później tego nie zrobimy - powiedział. Dodał, że UE nie pozwoli sobie na jakiekolwiek zmiany ustawowe ograniczające możliwość ekspansji przedsiębiorstw obecnych krajów Unii na naszym rynku.
Artur Kowalski
Udział hiper- i supermarketów w wartości obrotów handlu detalicznego szacowany jest na ok. 25 proc. Doliczając do tego tanie sklepy dyskontowe, charakteryzujące się niewielkim asortymentem i sprzedażą przede wszystkim artykułów własnej marki, sięga on jednej trzeciej obrotów i systematycznie rośnie. Według jednej z firm zajmujących się badaniem rynku (CAL), liczba hipermarketów wzrosła w 2002 r. o ok. 25 proc.
AKW
Witajcie w dżungli
Wydaje się, że problemy naszego handlu nie są traktowane przez rządzących wystarczająco poważnie. Chcący bronić interesów naszych handlowców mają z kolei zbyt małą siłę przebicia, aby przeforsować rozwiązania ograniczające nieuczciwą konkurencję wielkich sieci handlowych. Szczególnie szkodliwe, w obliczu nowelizacji ustawy, okazać się może wykreślenie zapisu uznającego za nieuczciwą konkurencję sprzedaż towarów lub usług bez marży. W istocie pozwoli to na sprzedaż po cenach dumpingowych.
Często pada argument, że w wielkim markecie dzięki niższym cenom zaopatrzyć się mogą najubożsi. Jest jednak druga strona medalu. Tak zwany drobny handel tworzy miejsca pracy dla znacznej liczby osób. Ich likwidacji nie zrekompensuje jednak powstające zatrudnienie w nowych hipermarketach. Cóż więc z tego, że mamy możliwość kupna jakiegoś artykułu po naprawdę niewiele niższej cenie, skoro wkrótce możemy nie mieć pracy, a więc i środków finansowych nawet na najtańsze zakupy.
Wobec braku wsparcia ze strony głównych decydentów w naszym kraju polskim handlowcom pozostaje, w obliczu często nierównej konkurencji, zrzeszanie się w grupy i wspólne działanie. Warto jednak, by rządzący czym prędzej przejrzeli na oczy i dostrzegli powagę sytuacji. W innym przypadku możemy skazać nasz rodzimy handel na niechybną zgubę, bo w tej sytuacji przetrwają najsilniejsi, a są to największe sieci handlowe, będące w zdecydowanej większości własnością unijnych spółek. Nieuczciwa konkurencja to koniec wolnego rynku - czyżby zapomnieli o tym nasi rodzimi liberałowie spod znaku Platformy Obywatelskiej, którzy w innych sytuacjach tak chętnie szermują tym pojęciem?
Artur Kowalski
Artykuł z Dziennika Polskiego z dn. 16-06-2003
Autor: DW