Zginęli polscy żołnierze
Treść
Trzech polskich żołnierzy zginęło, a sześciu zostało rannych w katastrofie polskiego śmigłowca, który w środę awaryjnie lądował koło Karbali w Iraku. Z oświadczenia rzecznika dowodzonej przez Polaków międzynarodowej dywizji - podpułkownika Artura Domańskiego - wynika, że awarii śmigłowca nie spowodował ostrzał, lecz przyczyny techniczne. Wiadomość o śmierci polskich żołnierzy nadeszła dzień po tym, jak polski rząd podjął decyzję o przedłużeniu o kolejne pół roku pobytu polskiego kontyngentu w Iraku.
Jak poinformowało dowództwo międzynarodowej dywizji w Iraku, do katastrofy doszło o godz. 12.15 czasu lokalnego (10.15 czasu warszawskiego). Śmigłowiec leciał z Karbali do oddalonej o mniej więcej 110 km Diwanii, stolicy prowincji Kadisija, gdzie od niedawna mieści się dowództwo dywizji Centrum-Południe. Śmierć ponieśli: kpt. Jacek Kostecki z 2. Szpitala Operacji Pokojowych z Wrocławia oraz chor. Paweł Jelonek i mł. chor. Karol Szlązak z 25. Brygady Kawalerii Powietrznej z Tomaszowa Mazowieckiego. Rzecznik Sztabu Generalnego Wojska Polskiego płk Zbigniew Gnatowski poinformował wieczorem, że rannych zostało sześciu polskich żołnierzy. Powiedział, że obrażenia jednego z nich lekarze oceniają jako poważne.
Środa była kolejnym tragicznym dniem dla polskich żołnierzy w Iraku. Wczorajsza katastrofa do dwudziestu zwiększyła liczbę Polaków, którzy zginęli od 3 września ubiegłego roku, kiedy zaczęła tam służbę wielonarodowa dywizja pod polskim dowództwem. Szesnastu z nich to żołnierze polskiego kontyngentu, zaś pozostali to dziennikarze - Waldemar Milewicz i Mounir Bouamrane, oraz pracujący dla amerykańskiej firmy Blackwater byli żołnierze jednostki GROM, których nazwisk nie ujawniono.
Nie wiadomo, dlaczego rozbił się śmigłowiec. - Wszystko wskazuje na to, że przyczyną była awaria silników. Dokładne informacje będziemy mieli, kiedy zakończy działania specjalna komisja - zastrzegł ppłk Domański, dodając, że "nic nie wskazuje na ostrzał". Chociaż pierwsze doniesienia mówią o "awarii silnika", eksperci nie chcą się jeszcze wypowiadać na temat przyczyn tragedii. Rzecznik PZL Świdnik, które produkują śmigłowce sokół, Jan Mazur, powiedział "Naszemu Dziennikowi", że obecnie trudno jest cokolwiek wiarygodnego powiedzieć na temat przyczyn tego wypadku, ponieważ nieznane są jego okoliczności. - Zwykle jest tak, że bardzo trudno opierać się na doniesieniach prasowych, dlatego że są one zazwyczaj bardzo nieprecyzyjne - powiedział rzecznik PZL. Dodał, że rzeczywiste przyczyny wczorajszej tragedii wyjaśni specjalna komisja.
Rzecznik PZL wykluczył również to, że helikoptery sokół mogą być nieprzystosowane do irackich warunków klimatycznych. - Śmigłowce sokół były przebadane we wszystkich klimatach, jakie występują na świecie, i m.in. w warunkach klimatu pustynnego oraz wysokich temperatur - dokładnie takie warunki panują w Iraku. Do tej pory nasze śmigłowce sprawowały się w Iraku bardzo dobrze, a przynajmniej nie gorzej niż inne śmigłowce koalicji. Jest to taki pierwszy przypadek, a przecież sokoły już od dłuższego czasu służą w Iraku i poziom ich sprawności technicznej był taki sam jak śmigłowców na wyposażeniu innych armii - stwierdził rzecznik PZL. Także ekspert w dziedzinie techniki wojskowej Andrzej Kiński powiedział, że helikoptery, na których latają Polacy, nie są traktowane jako "przestarzały sprzęt".
W Iraku służą obecnie cztery śmigłowce Mi-8 produkcji radzieckiej i sześć polskich sokołów. Jeszcze w grudniu ma tam dotrzeć sześć śmigłowców szturmowych Mi-24 (tzw. latające czołgi), również produkcji radzieckiej. W dywizji służy w sumie ok. 40 polskich pilotów. Maszyny te wykonują w Iraku zadania transportowe i rozpoznawcze, a ponadto ewakuują rannych do punktów wstępnej pomocy medycznej i do szpitali.
Chociaż polscy piloci w Iraku nie uczestniczą w akcjach bojowych, każdy ich lot w tym kraju jest de facto zadaniem bojowym. W otwartych drzwiczkach maszyny czuwa podczas lotu strzelec z gotowym do strzału karabinem maszynowym, a śmigłowiec ma załadowane rakiety.
Podczas pobytu polskich żołnierzy w Iraku polskie helikoptery były wielokrotnie ostrzeliwane przez partyzantów, mimo to dotychczas nie miało to tragicznych następstw. W listopadzie dwa polskie śmigłowce sokół i Mi-8 ostrzelano w Iraku z broni maszynowej. Nikomu nic się nie stało. Płat wirnika jednej z maszyn został uszkodzony przez kule.
Jacek Szpakowski, KWM, Reuters, PAP
Śmierć w obcym interesie
Śmierć kolejnych polskich żołnierzy w Iraku ponownie zrodziła pytania o sens współuczestnictwa Polski w okupacji Iraku. Niestety, rządzące Polską siły polityczne wbrew powszechnym odczuciom przekonują, że przelewanie polskiej krwi w Iraku ma sens. Po wczorajszej tragedii minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz powiedział, że "płacimy wysoką cenę za ambitny zamiar udzielenia Irakijczykom pomocy w budowaniu nowego państwa". Jednak komu tak naprawdę pomagamy? Uwikłani w iracką awanturę politycy wydają się nie dostrzegać, że coraz więcej Irakijczyków tęskni za "stabilnymi" rządami Saddama Husajna - coraz częściej nawet ci, których prześladował. Nic z tego oprócz hańby nie ma Polska. Nawet Amerykanom, chociaż liczyli na wielkie profity z odbudowy zrujnowanego przez siebie kraju, awantura ta przyniosła same straty. A co powiedzieć o chrześcijanach, którzy coraz częściej są atakowani w państwach muzułmańskich, zaś wspólnota chrześcijańska w Iraku jest bliska unicestwienia. Jeśli komuś swoją obecnością pomagamy, to chyba tylko Izraelowi. Jest to jedyne państwo, które tak naprawdę odniosło ewidentne korzyści z inwazji na Irak oraz zepchnięcia tego kraju w stan trwałej dekompozycji (Saddam Husajn finansował m.in. działalność palestyńskiego ruchu oporu). Polscy żołnierze przelewają w Iraku krew tylko i wyłącznie w interesie Izraela! Taka jest prawda o wojnie w Iraku.
Krzysztof Warecki
"Nasz Dziennik" 2004-12-16
Autor: kl