Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zginęli górnicy

Treść

Trzech górników z kopalni "Zofiówka" w Jastrzębiu Zdroju zasypały wczoraj skały. Do tragedii doszło w wyniku wyrzutu metanu, który nastąpił rano mniej więcej 900 metrów pod powierzchnią ziemi. W zagrożonym rejonie pracowało wówczas pięciu mężczyzn. Dwóch z nich udało się dość szybko wyprowadzić, pod ziemią pozostały trzy osoby. Wczoraj po południu i późnym wieczorem ratownicy wydobyli ciała dwóch z nich.
Mimo szybkiego rozpoczęcia akcji ratowniczej do pierwszego zasypanego skałami górnika udało się dotrzeć dopiero po mniej więcej czterech godzinach. Górnik, niestety, nie przeżył. Ratownicy jednak nie tracili nadziei. Górnicy mieli bowiem przy sobie specjalne aparaty tlenotwórcze, pozwalające przeżyć nawet w środowisku, w którym normalnie nie można oddychać.
Chwilę po odnalezieniu ciała pierwszego górnika od ratowników nadeszła wiadomość, że zlokalizowali sygnał nadawczy emitowany z kasku kolejnego z zasypanych. Ratownicy przeszukiwali równocześnie gruzowisko, by odnaleźć ostatniego z zaginionych.
Poszkodowani górnicy pracowali przy drążeniu wyrobiska kombajnem. W strefie wyrzutu metanu i skał było ich pięciu. Trzej z nich znaleźli się w bezpośrednim sąsiedztwie wyrzutu metanu, pozostałych dwóch szczęśliwie nie objęły skutki wypadku. Ci niemal bez szwanku wyjechali na powierzchnię. Po badaniach lekarze stwierdzili, że ich życiu i zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Po wyrzucie metanu powietrze pod ziemią nie nadawało się do oddychania, konieczne było przewietrzanie wyrobiska. By odszukać górników, trzeba było przekopać także około 30 metrów zasypanego chodnika. W akcji ratowniczej uczestniczyło pięć zastępów ratowniczych. Wszyscy do końca mieli nadzieję, że odcięci górnicy zdołali się ukryć przed wybuchem, użyli aparatów i żyją. Wyrzut metanu i skał to naturalne zjawisko w górnictwie, choć na Śląsku dość rzadkie. Polega na wyzwoleniu się energii metanu uwięzionego w węglu i otaczających go skałach.
- W kopalni "Zofiówka" w taki sposób wyrzucone zostało około 200 ton fragmentów skał i węgla, które następnie zasypały część wyrobiska - powiedział nam uczestniczący w akcji ratunkowej inż. Zygmunt Goldstein.
Wieczorem do kopalni przyjechał premier. Z informacji przekazanych Kazimierzowi Marcinkiewiczowi wynikało, że w obszarze zagrożenia przebywało ponad dziewięćdziesięciu, a nie pięciu górników. Na ścianie trwały przygotowania do wydobycia. Prace w tym rejonie prowadzono od mniej więcej trzech lat, wyrobisko miało ponad 213 metrów długości. W chwili wyrzutu metanu górnicy zostali zasypani bardzo drobnym pyłem. Mieli tylko jedną drogę ucieczki. - Nie było innego wyjścia. To tak jakby wejść w długi korytarz z jednymi drzwiami. Nie było tam bocznych korytarzy - mówił Aleksander Kocjan, pełnomocnik dyrektora kopalni. Premier spotkał się m.in. z przedstawicielami grupy ratunkowej. - Jest bardzo trudno. Trudno określić, jak długo potrwa akcja ratownicza. Wszystko jest zasypane drobnym pyłem; trzeba kopać ręcznie, wszystko się zasypuje - powiedział Krzysztof Gil, ratownik górniczy. W chwili rozmowy z premierem od drugiego górnika ratowników dzieliły 2 metry. Do jego ciała dotarli po 10 godzinach akcji. W późnych godzinach wieczornych próbowali jeszcze dotrzeć do trzeciego z zasypanych
Kazimierz Marcinkiewicz wyraził wyrazy ubolewania z powodu tragedii. Powiedział, że dzieci poszkodowanych mogą liczyć na pomoc. - Zapewnimy odpowiednią pomoc rodzinie - obiecał premier. Zadeklarował też, że istnieje możliwość wsparcia kopalni przy zakupie sprzętu ratowniczego.
Marcin Austyn, Jastrzębie Zdrój

"Nasz Dziennik" 2005-11-23

Autor: ab