Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zgadzali się na zabicie

Treść

Przed Sądem Okręgowym w Katowicach wystąpili wczoraj z mowami końcowymi oskarżyciele posiłkowi oraz ich pełnomocnicy w procesie w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy" na początku stanu wojennego. - Pluton specjalny ZOMO uczestniczący w pacyfikacji obu tych kopalń pełnił zadania plutonu egzekucyjnego - ocenił w swoim wystąpieniu pełnomocnik oskarżycieli mecenas Janusz Margasiński. 14 maja zabiorą głos obrońcy oraz oskarżeni.

Mecenas Margasiński wniósł o zakwalifikowanie czynów oskarżonych jako zabójstwa oraz zbrodni komunistycznej. - Podkreślam, że wszyscy oskarżeni działali w ramach solidarności grupowej, wszyscy zgadzali się na zabicie niewinnych ludzi, jeśli nie bezpośrednio przez siebie, to przez swoich kolegów. Potwierdzeniem tej tezy jest postawa oskarżonych w toku procesu, żaden z nich nie wycofał się ze swoich twierdzeń, nie zaprotestował, że on nie strzelał do ludzi, nikogo nie mógł więc zranić ani tym bardziej zabić - mówił Margasiński. Wskazał, że wszyscy oskarżeni utożsamiają się ze zbrodniami w obu kopalniach, powinni więc za nie odpowiedzieć.
Konieczność zakwalifikowania zarzucanych oskarżonym czynów jako zabójstwa zaznaczył także mecenas Leszek Piotrowski, drugi z pełnomocników oskarżycieli posiłkowych. - To jest zabójstwo. Można dyskutować, czy był zamiar bezpośredni, czy ewentualny. Mamy do czynienia ze straszną zbrodnią: zabić tyle osób, ile się da, by inni pouciekali ze strachu. Żeby wystraszyć górnika, trzeba bardzo dużo działać i myśleć, bo on zjeżdżając na dół, jest zaznajomiony z niebezpieczeństwem - mówił Piotrowski. Przypomniał, że osądzenie tej sprawy w Katowicach zabiera sądowi piętnasty rok. Podkreślił konieczność szybkiego zakończenia procesu i prawomocnego skazania winnych, by "zmazać plamę ze śląskiego wymiaru sprawiedliwości".
Czesław Kłosek ranny podczas pacyfikacji "Manifestu Lipcowego", występujący jako oskarżyciel posiłkowy, zaznaczył, że popełniona wtedy przez władzę zbrodnia nie zmienia swej wagi, niezależnie czy pluton egzekucyjny dostał oficjalny rozkaz strzelania, czy nie. Matka poległego w "Wujku" Jana Stawisińskiego, która przyjeżdża na niemal każdą rozprawę, przedstawiła przed sądem historię swego życia oraz tragedię związaną z utratą syna. Oskarżyciele posiłkowi, m.in. przedstawiciele "Solidarności" z kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy", poparli wcześniejsze wnioski pełnomocników oskarżenia, prosząc o sprawiedliwe osądzenie winnych.
Przewód sądowy w trzecim procesie w sprawie pacyfikacji kopalń "Manifest Lipcowy" i "Wujek" został zamknięty 11 kwietnia. Dwa poprzednie wyroki, w których sąd uniewinnił 22 oskarżonych lub umorzył postępowanie wobec nich, zostały uchylone w drugiej instancji.
Obecny trzeci proces w tej sprawie toczy się od września 2004 roku. W jego ramach odbyło się 95 rozpraw, przesłuchano około 300 świadków. Na ławie oskarżonych zasiada były wiceszef Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach i 16 byłych funkcjonariuszy plutonu specjalnego ZOMO. Wyrok ma zapaść jeszcze wiosną.
Podczas pacyfikacji kopalń 15 i 16 grudnia 1981 r. zginęło 9 górników z "Wujka". Kilkudziesięciu protestujących pracowników "Wujka" i "Manifestu Lipcowego" zostało rannych.
MB, PAP
"Nasz Dziennik" 2007-05-09

Autor: wa

Tagi: kopalnia wujek zomo