Zespół tworzą charaktery
Treść
Rozmowa z Eweliną Kobryn, koszykarką Wisły Can-Pack Kraków, czwartą Polką w lidze WNBA
Co jest cenniejsze - mistrzostwo Polski czy Final Four Euroligi?
- Najlepiej, aby oba te sukcesy szły w parze. Przed rokiem, gdy awansowałyśmy do finału Euroligi, w rozgrywkach krajowych nie weszłyśmy nawet do półfinału. Dla wielu był to szok. Teraz zdobyłyśmy tytuł i znalazłyśmy się w ósemce Euroligi. Potrafiłyśmy odpowiednio rozłożyć siły, czego wcześniej zabrakło.
Gdyby przyjrzeć się statystykom, można by odnieść wrażenie, że Wisła mistrzostwo Polski wywalczyła bardzo łatwo, bo przez cały sezon doznała zaledwie trzech porażek. Tyle że to tylko pozory, gdyż walka była szalenie zacięta.
- Zgadza się. Poziom naszej ligi rokrocznie się podnosi, do Polski trafiają coraz bardziej znane nazwiska z całego świata, gwiazdy WNBA. Przed laty dominował jeden, góra dwa zespoły i już przed rozpoczęciem rozgrywek bez obaw o pomyłkę można było przewidzieć ich wyniki. Teraz jest inaczej, pięć, sześć drużyn liczy się w walce o najwyższe cele, dysponując naprawdę mocnym składem. Nas to cieszy, choć droga do tytułu jest przez to trudniejsza. Nic bowiem nie wpływa tak na rozwój umiejętności jak rywalizacja, i to twarda. Wystarczy przyjrzeć się naszej drodze do finału. W 1/4 pokonałyśmy Tęczę Leszno, która potem zajęła w lidze siódme miejsce. Niby było łatwo, ale w każdym ze spotkań wystarczała chwila nieuwagi, by rywalki nas doganiały. Dwa spośród trzech półfinałowych starć z Lotosem Gdynia były niezwykle wyrównane, dramatyczne, trzymające w napięciu. Wreszcie finał, który wcale nie musiał zakończyć się po czterech odsłonach. Przyznam, że mistrzostwo wywalczone w takich okolicznościach znakomicie smakuje. Człowiek czuje, że na nie zapracował, wywalczył w pocie. No, ale liga polska staje się jedną z ciekawszych w Europie, co jeszcze nie wszyscy - także w kraju, niestety - zdają się dostrzegać.
Co przesądziło o tym, że tytuł po raz 21. w historii trafił do Krakowa?
- Dobrze zbilansowany skład, umiejętnie dobrany pod względem charakterologicznym. Doskonale rozumiałyśmy się na parkiecie i poza nim, szanowałyśmy nawzajem, rozmawiałyśmy, wspierałyśmy, co wcale nie jest normą w grach zespołowych. Często zdarza się przecież, że skład teoretycznie wygląda na niezwykle mocny, a nie potrafi nic zdobyć. Wszystko musi iść w parze, poziom sportowy ze zgraniem poza boiskiem.
Wisła stanowiła mieszankę wielokulturową. Obok Polek występowały w niej Amerykanka, Australijka, Łotyszka, Białorusinka, Serbka, Chorwatka. Jak wyglądał proces budowy zespołu, w którym bariera językowa mogła być najmniejsza?
- Jakoś się porozumiewałyśmy (śmiech). W szatni słychać było polski, serbski, rosyjski, ale oczywiście dominował angielski, w języku tym zwracał się do nas trener. A jeśli chodzi o budowę zespołu, mamy mądrych działaczy, którzy nie tylko przyglądają się temu, co dana zawodniczka potrafi, ale i zasięgają na jej temat opinii. Starają się dowiedzieć, jak aklimatyzuje się w drużynie, czy nie jest aby samolubnym graczem, który własne korzyści przedkłada nad dobro ekipy, jaki ma charakter etc. Same statystyki nie wystarczają, musi za nimi iść coś więcej, szczególnie gdy zespół jest międzynarodowym miksem.
Wspomniała Pani o trenerze, który - żeby było ciekawiej - jest Hiszpanem, do tego selekcjonerem reprezentacji swego kraju. Jak pracuje się z José Ignacio Hernandezem?
- O jego warsztacie nie będę się wypowiadać, wystarczy przyjrzeć się liście sukcesów, mówią same za siebie. Co mnie w nim uderza, to umiejętność wyciągnięcia z zawodniczki naj.eps"HumanistTripleSevenPL-LightCondensed">(ur. 1982) - czołowa polska koszykarka, mistrzyni kraju z Lotosem Gdynia (2003-2005) oraz Wisłą Can-Pack Kraków (2007-2008, 2011). Jako czwarta w historii Polka zagra w lidze WNBA, przed nią w USA występowały Małgorzata Dydek, Krystyna Szymańska-Lara i Agnieszka Bibrzycka.
Nasz Dziennik 2011-04-27
Autor: jc