Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zespół NPR bez grosza

Treść

Sytuacja utworzonego przy resorcie zdrowia Krajowego Zespołu Promocji Naturalnego Planowania Rodziny nadal pozostaje niejasna. Zespół został przez ministra Zbigniewa Religę reaktywowany, jednak do tej pory nie uzyskał żadnych środków na realizację swoich zadań. Posłowie z Komisji Zdrowia, którzy deklarują wsparcie dla promocji metod NPR, chcą, aby stało się to jak najszybciej.

W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" poseł Czesław Hoc (PiS), przewodniczący podkomisji stałej do spraw zdrowia publicznego, zapowiada, że poprze wszelkie działania związane z rozpowszechnianiem metod NPR. - Jesteśmy do dyspozycji, jesteśmy gotowi do poselskiego wsparcia tego projektu. Ta inicjatywa jest tym bardziej cenna, że nikomu nie szkodzi i jest to rozsądna, naturalna alternatywa dla antykoncepcji - podkreśla. Ma zamiar zająć się tą sprawą na jednym z najbliższych posiedzeń podkomisji. Według Hoca, najwięcej nieurodzeń dzieci jest właśnie skutkiem stosowania antykoncepcji. Jak relacjonuje, z najnowszych badań wynika, że powinniśmy mieć w Polsce około 1 mln 100 tys. urodzeń rocznie, tymczasem obecnie rodzi się tylko około 350 tys. dzieci. Zestawiając te dane z liczbą legalnych aborcji, których w 2005 r. zarejestrowano około 200, można wnioskować, że sama antykoncepcja dała nam około 700 tys. nieurodzeń dzieci. Deklarację poparcia prac Krajowego Zespołu składa również wiceszefowa Komisji Zdrowia Małgorzata Stryjska (PiS). - Posłowie prawicowi na pewno będą wspierać ten zespół. Według mnie, takie działania powinny być popierane nie tylko moralnie, ale także finansowo - zaznacza Stryjska.
Jednak choć zespół został reaktywowany w ubiegłym roku, to do tej pory nie uzyskał finansowego wsparcia. - Nie mamy nawet środków na funkcjonowanie naszego biura, które znajduje się w Szpitalu im. Świętej Rodziny przy ul. Madalińskiego w Warszawie - informuje nas prof. Bogdan Chazan, przewodniczący Krajowego Zespołu. Mimo to kierowane przez niego gremium na miarę możliwości prowadzi własne działania, np. organizuje konferencje pod patronatem MaterCare International na temat naturalnego rozpoznawania płodności. - Aktualnie przygotowujemy program polityki zdrowotnej, aby Ministerstwo Zdrowia mogło sfinansować nasze działania. W ciągu najbliższych dni program zostanie złożony do ministerstwa - mówi prof. Chazan.
O swoim poparciu dla zespołu przekonuje resort zdrowia. - Cały czas czekamy na program i na pewno minister wesprze działania zespołu - zaznacza w rozmowie z nami wiceminister zdrowia Bolesław Piecha. - Ten zespół istnieje i nikt go nie rozwiązał - podkreśla. - Jest ciałem opiniodawczym i doradczym ministra. Po to minister zdrowia powołał zespół, żeby funkcjonował i żeby były prowadzone różnego rodzaju działania w sprawach kompetencji zespołu. Na ten program będą oczywiście przeznaczone środki finansowe - zapewnia Piecha.

Inwestować w wiedzę
Zdaniem Hanny Wujkowskiej, doradcy do spraw promocji życia w Ministerstwie Edukacji Narodowej, konieczne jest wsparcie resortu zdrowia dla rozpowszechniania metod naturalnego rozpoznawania płodności. - Stosowanie naturalnego planowania rodziny nie wymaga żadnych pieniędzy, to jest wiedza. Chodzi tylko o promocję tej wiedzy na temat fizjologii człowieka i przekazanie jej jak największemu gronu odbiorców - mówi Wujkowska. W jej ocenie, gdyby kobiety miały świadomość, jak wielką szkodę przynosi im stosowanie antykoncepcji, to "nie pozwoliłyby na zabijanie w sobie zdrowia". - Wiedza na temat tych środków jest bardzo mała i tę wiedzę trzeba szerzyć, podobnie jak trzeba szerzyć wiedzę na temat funkcjonowania własnego organizmu - dodaje.
Narodowy Fundusz Zdrowia oraz Ministerstwo Zdrowia podkreślają, że "nie ma w Polsce refundacji środków antykoncepcyjnych", choć zarówno podczas tej kadencji Sejmu, jak i poprzedniej były podejmowane takie próby. Jak twierdzi posłanka Stryjska, "zakończyły się one fiaskiem".
Obecnie NFZ refunduje pięć hormonalnych środków antykoncepcyjnych, które powinny być stosowane wyłącznie w leczeniu. Są to: Cypress, Diane-35, Microgynon 21, Rigevidon oraz Stedril 30. - Te środki stosowane są jako leki, które służą tylko w leczeniu zaburzeń hormonalnych - informuje nas Michał Rabikowski z biura prasowego Centrali NFZ w Warszawie. Nie wyklucza, że lista ta może zostać poszerzona. Nie potrafił nam jednak odpowiedzieć, ile pieniędzy z budżetu NFZ jest wydawanych na refundację antykoncepcji.
W tym kontekście niezrozumiała jest odpowiedź ministra Zbigniewa Religi na pytania niedoszłej prezydent Warszawy Wandy Nowickiej, przewodniczącej feministycznej Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, które dotyczyły tzw. zdrowia reprodukcyjnego kobiet w Polsce. W datowanym na 20 marca br. liście udostępnionym na stronach Federacji Religa stwierdza, że w naszym kraju refundowane środki antykoncepcyjne "są dostępne za odpłatnością 30 proc. limitu ceny, plus dopłata powyżej limitu", co "zabezpiecza dostęp do tych środków dla pacjentek, które MUSZĄ LUB CHCĄ [podkr. red.] je stosować". Czy oznacza to, że wbrew temu, co mówi NFZ, środki te mogą stosować pacjentki nie tylko w celach leczniczych, ale także dla antykoncepcji? - Nie wiem, dlaczego ta odpowiedź została tak sformułowana - zastanawia się wiceminister zdrowia Bolesław Piecha. Jak podkreśla, "pewne dwuskładnikowe środki hormonalne są stosowane w normalnym leczeniu hormonalnym u wielu kobiet". Dodaje, że nie ma mowy o jakimkolwiek finansowaniu antykoncepcji ze środków państwowych.

Co z kontrolą
- Tych kilka preparatów, które są refundowane, znajduje się na liście z powodu leczenia niektórych schorzeń ginekologicznych, a nie dla celów antykoncepcyjnych, i to trzeba sobie wyraźnie uświadomić. Jest tylko kwestia kontroli, w jakich celach są te środki przepisywane i refundowane - tłumaczy Wujkowska. Dodaje, że trudno byłoby sobie wyobrazić, aby Ministerstwo Zdrowia, którego obowiązkiem jest ochrona zdrowia człowieka, miałoby refundować środki, które temu zdrowiu nie służą. Jak wyjaśnia Jolanta Kocjan, rzecznik NFZ, środki hormonalne "wykorzystywane są zgodnie ze sztuką lekarską i z potrzebami". - Jeżeli mamy jakieś podejrzenie nieprawidłowości wynikające z realizacji umowy między nami a świadczeniodawcą, możemy dokonać kontroli. W ramach ordynacji lekarskiej sprawdzana jest dokumentacja medyczna - informuje Kocjan. Dodaje, że taka kontrola może mieć miejsce wtedy, gdy nagle pojawia się bardzo dużo procedur medycznych. - Wtedy dochodzi do kontroli dokumentacji, która jest udostępniana na miejscu w danej placówce. W przypadku środków hormonalnych nie przypominam sobie, żebyśmy przeprowadzali takie kontrole - zaznacza.
Magdalena M. Stawarska
"Nasz Dziennik" 2007-04-19

Autor: wa