Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zespół, nie indywidualności

Treść

Rozmowa z Marcinem Wiką, siatkarzem Asseco Resovii Rzeszów
Chętnych na detronizację Skry nie brakowało, ale znów wszystko potoczyło się według spodziewanego scenariusza - tytuł mistrzów Polski przypadł bełchatowianom. Nie jest to już nudne?
- Raczej denerwujące, i to bardzo (śmiech). Ogromna większość komentatorów już przed sezonem PlusLigi orzekła, że walka będzie się odbywała tylko o drugie miejsce, pierwsze rezerwując dla Skry, i - jak widać - się nie pomyliła. Hegemonia Bełchatowa była wyraźna, ale to nikogo nie zaskoczyło. Wydaje mi się jednak, iż tym razem koalicja drużyn mających ochotę na detronizację była wyjątkowo mocna, zwarta i liczna. Nie udało się, ale w przyszłości może być inaczej.
Najbliżej była Resovia, finał przebiegł jednak w trzech dość krótkich spotkaniach. Czego Wam zabrakło?
- Przed rozpoczęciem sezonu mało kto na nas stawiał, awans do finału był na pewno sukcesem. Po drodze były wzloty i upadki, sporo wyczerpujących pojedynków. A czego zabrakło? Czasu. Proszę zauważyć, iż Skra jest budowana od dobrych kilku lat, od pięciu zdobywa mistrzostwo Polski. Jeśli już działacze dokonują zmian w składzie, to tylko polegających na wymianie jednego, dwóch słabszych ogniw. Trzon jest cały czas ten sam, a dochodzą kolejne gwiazdy. My dopiero się zgrywamy, poznajemy, zespół w obecnej postaci został stworzony stosunkowo niedawno, doszedł nowy trener. W siatkówce nie da się w jednej chwili poukładać wszystkich klocków i liczyć, że błyskawicznie będą ze sobą idealnie współgrać. I jeszcze jedno: Skra w sezonie zasadniczym zanotowała na swym koncie kilka wpadek, przegrywała z Kędzierzynem czy Jastrzębskim Węglem. Gdy dochodziło do najważniejszych meczów, złamać ją było już szalenie trudno, łapała wiatr w żagle i była poza zasięgiem.
Zatem ile czasu potrzeba, by wielkie indywidualności - a takich choćby w Rzeszowie nie brakuje - utworzyły zgrany, rozumiejący się w ciemno zespół?
- Odpowiem przekornie: z indywidualności ciężko zbudować drużynę. Brzmi to może dziwnie, ale chodzi o to, by wszyscy tworzyli monolit i mieli takie same cele. Siatkówka to gra zespołowa, w której trzeba zapomnieć o sobie i walczyć dla drużyny. Ileż to razy poszczególne ekipy sprowadzały gwiazdy, a później przeżywały rozczarowanie za rozczarowaniem, bo nie było zespołu. Z drugiej strony sukcesy odnosiły teamy, w których może nie było gwiazd, ale nie brakowało klimatu i atmosfery. A ile potrzeba czasu? Dwóch, niekiedy nawet trzech sezonów. To długotrwały proces. Ja wierzę, że odniesiemy sukces w Rzeszowie. Mamy waleczny zespół, z charakterem. Nieraz nam nie wychodziło, graliśmy poniżej oczekiwań, ale zawsze staraliśmy się "bić" do samego końca. Trener i prezesi niejednokrotnie powtarzali nam, że to jest sport, można przegrać, ale zawsze chcą widzieć u nas ambicję i walkę, niezależnie od wszystkiego. To jest ten charakter, kręgosłup, świetnych graczy też nam nie brakuje. Przy mądrych, ciekawych wzmocnieniach powinniśmy być jeszcze groźniejsi dla Skry.
Liga jest coraz mocniejsza, to musi cieszyć, cieszy też liczba gwiazd, jakie wybierają oferty polskich klubów. To wymowne.
- Myślę, że jeszcze kilka lat temu niewielu by uwierzyło, że w Polsce zagrają Stephane Antiga czy Guillaume Samica, tymczasem występuje u nas wielu fantastycznych zawodników z zagranicy. Z jednej strony to dowód potencjału finansowego ligi, z drugiej nawet największe pieniądze nie stanowiłyby zachęty, gdyby poziom rozgrywek był przeciętny. Tymczasem z roku na rok wzrasta, nasze drużyny odnoszą sukcesy w europejskich pucharach. Poza tym w Polsce panuje wyjątkowy klimat dla siatkówki, mecze gromadzą tysiące kibiców na trybunach, takiej atmosfery nie ma nigdzie indziej. To też jest magnes.
Do PlusLigi trafiają nie tylko zawodnicy o wielkich nazwiskach, ale i trenerzy z najwyższej półki. Resovię prowadził przecież Ljubomir Travica, siatkarska sława.
- I klasa sama w sobie. Trener przez długie lata grał w Serie A, najlepszej lidze świata, jako zawodnik, potem zajął się szkoleniem, to samo w sobie jest wizytówką. Na pewno wniósł do PlusLigi sporo pod względem sportowym, przede wszystkim taktycznym. We Włoszech na ten element kładzie się ogromny nacisk, podobne zasady trener stara się wprowadzać u nas. Mieliśmy bardzo długie odprawy, oglądaliśmy wiele meczów na wideo. Poza tym Travica zwraca uwagę na najdrobniejsze szczegóły, wychodzi z założenia, że często o wszystkim decydują rzeczy na pozór najprostsze, jest perfekcjonistą wymagającym doskonałego wykonywania każdego elementu. Kładzie nacisk nawet na poprawność ćwiczeń lekkoatletycznych, skoków, biegu, równie istotna jest dla niego praca nad psychiką i mentalnością.
Liga jest już historią, wspomnieniem, rozpoczyna się sezon reprezentacyjny, za miesiąc czekają Was arcyciekawe i arcytrudne pojedynki z Brazylią w Lidze Światowej.
- Będzie interesująco, w tym roku Liga Światowa jest trochę poligonem doświadczalnym, trener Daniel Castellani powołał wielu młodych zawodników, którzy mogą dzięki temu się sprawdzić i nabrać reprezentacyjnego doświadczenia. Selekcjoner już powoli rozpoczyna selekcję pod kątem igrzysk olimpijskich w Londynie, stąd takie, a nie inne decyzje personalne. Oczywiście na najważniejszą imprezę sezonu, mistrzostwa Europy, pojedzie pewnie sprawdzony skład, ale spodziewam się, że do drzwi kadry pukać będzie coraz więcej nowych zawodników.
Czego się Pan spodziewa po Castellanim? Trener jest nowy, myśl argentyńska pozostaje?
- Zobaczymy. Każdy trener jest inny, preferuje inną filozofię pracy, grania. Chciałbym, abyśmy uczynili krok do przodu jako zespół, chciałbym także osobiście rozwinąć się pod okiem Castellaniego. Wiem, że kibice mogli oczekiwać ode mnie więcej, przed przejściem do Resovii miałem za sobą bardzo udany sezon w Częstochowie, aklimatyzacja zajęła mi dużo czasu, stać mnie na lepszą grę. Przyjęcie, atak to elementy, które powinienem poprawić, zatem czas zakasać rękawy i wziąć się do pracy.
Dziękuję za rozmowę.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-05-12

Autor: wa