Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zemsta milicjantów?

Treść

Sojusz - choć bynajmniej nie egzotyczny: postkomunistów z SLD i SdPl oraz "Gazety Wyborczej" - chce doprowadzić do dymisji wicemarszałka województwa kujawsko-pomorskiego Macieja Eckardta. Powód? Samorządowiec sprzeciwił się szykanom wobec o. Tadeusza Rydzyka, dyrektora Radia Maryja. Sprawa ma jednak drugie dno - wcześniej Eckardt odkrył, że w miejscowych Wojewódzkich Ośrodkach Ruchu Drogowego na wysokich stanowiskach, sprzecznie z prawem, zatrudniani są byli funkcjonariusze MO, ZOMO i służb specjalnych.



"Nie znam sytuacji, by kiedykolwiek mówił [o. T. Rydzyk - przyp. red.] o kimś z nieżyczliwością czy pogardą, wręcz przeciwnie - byłem wielokrotnie świadkiem wypowiadanych przez niego słów zatroskania i chrześcijańskiej wyrozumiałości w stosunku do osób, z którymi nie mógł się zgodzić ze względu na wyznawane wartości, ale za które często się modlił, prosząc także innych o taką modlitwę" - napisał wicemarszałek Maciej Eckardt (PiS) w liście otwartym do przełożonego generalnego zakonu redemptorystów o. Josepha Williama Tobina. List opublikowaliśmy na łamach "Naszego Dziennika" 24 lipca bieżącego roku. A potem nastąpił atak na wicemarszałka.
Dzień później obszerne fragmenty pisma, często wyrwane z kontekstu, opublikował toruński dodatek "Wyborczej", rozpoczynając tym samym jakże charakterystyczną dla tej gazety kampanię nienawiści. Cel całej akcji, którą podjęli wspierani publikacjami "GW" radni SdPl i SLD, jest jeden: doprowadzić do odwołania prawicowego wicemarszałka.
- Cenię sobie wolność. Nikt mi nie może zabronić bronić kogoś, kogo cenię. Chociaż środowiska postkomunistów i "Gazety Wyborczej" dostają szału z oburzenia, że nie ukrywam sympatii i podziwu wobec dokonań ojca Tadeusza Rydzyka - mówi wicemarszałek Maciej Eckardt.
Dwa dni po akcji "Gazety Wyborczej" odezwali się miejscowi postkomuniści. Dotąd przez lata rządzili województwem, ale sytuacja zmieniła się po wyborach, kiedy postkomunistów odsunęła od władzy koalicja PO - PiS - PSL - Samoobrona. Pozbawieni znaczenia, próbują odzyskać kapitał polityczny dzięki akcjom, które wybiegają naprzeciw oczekiwaniom "GW". Takim jak szydercza próba wręczenia Eckardtowi (lat 39) moherowego beretu.
- Domagamy się dymisji pana Eckardta - mówiła na łamach "Wyborczej" Wiesława Ziółkowska. Wtórował jej Wojciech Peszyński, wiceszef SdPl w Toruniu, pokrzykując podczas specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej. - Absolutnie nie utożsamiamy się też z zawartym w liście twierdzeniem, jakoby ojciec Rydzyk miał jakieś szczególne zasługi dla naszego regionu.
Postkomuniści przesłali już do marszałka województwa kujawsko-pomorskiego Piotra Całbeckiego (PO) wniosek o odwołanie jego zastępcy Macieja Eckardta. Pismo jeszcze nie zostało rozpatrzone, gdyż marszałek Całbecki jest na urlopie.
- Wszyscy wiemy, że lewica wykorzystała pretekst, jakim jest budząca wiele wątpliwości sprawa rzekomych taśm z wypowiedziami ojca Tadeusza Rydzyka, jak twierdzi "Wprost", organ założony przez dawnego sekretarza PZPR - Marka Króla. W gruncie rzeczy to zemsta na Eckardzie za ujawnienie sprawy synekur dla esbeków i milicjantów w WORD-ach - mówi jeden z prawicowych samorządowców Kujaw i Pomorza.
"Afera WORD-ów" to ujawniona przez wicemarszałka Macieja Eckardta sprawa zatrudniania w Wojewódzkich Ośrodkach Ruchu Drogowego emerytowanych funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i ZOMO na stanowiskach egzaminatorów ruchu drogowego. Jednocześnie z pensją egzaminatorów pobierali wysokie emerytury mundurowe. Nierzadko byli stróże prawa i władzy ludowej pobierali w sumie wynagrodzenie przekraczające 8 tys. złotych. Kiedy sprawa ujrzała światło dzienne, Eckardt podjął decyzję o zwolnieniu dyrektorów kilku WORD-ów, na ich miejsce zatrudniono ludzi młodych, niepowiązanych z postkomunistyczną nomenklaturą. Dziś nie ulega wątpliwości, że akcja SLD i SdPl wymierzona w Macieja Eckardta to histeryczna próba obrony finansowych interesów postkomunistów.
Wojciech Wybranowski

Autor: wa