Zawsze mocno stąpam po ziemi
Treść
Rozmowa z Robertem Kubicą, kierowcą wyścigowym, mistrzem prestiżowej World Series by Renault
Spodziewał się Pan, że mijający sezon może być aż tak dobry i przynieść tak wiele sukcesów?
- Wspólnie z zespołem Epsilon Euskadi mieliśmy nadzieję, że będziemy walczyli o czołowe lokaty. Udało się to zrealizować, z dużą częstotliwością, co jest cenne i godne podkreślenia. Nie spodziewałem się natomiast, że zostanę mistrzem serii tak szybko, na trzy wyścigi przed zakończeniem sezonu. Nie ukrywam - jesteśmy bardzo zadowoleni z takiego przebiegu wydarzeń.
Sezon, prócz tego, że był udany, pokazał też raz jeszcze, jak wielkie znaczenie w sportach samochodowych ma sprzęt. Nawet najlepszy kierowca nie jest w stanie odnosić sukcesów, gdy zawodzi samochód. Teraz dysponowałem znakomicie przygotowanym bolidem; jedynie na kilku wyścigach mieliśmy małe problemy z ustawieniami, ale tego praktycznie nie udało się uniknąć.
Tytuł w prestiżowej World Series by Renault zdobył Pan z dużą łatwością, zdecydowanie, wygrywając najwięcej wyścigów, bijąc rekordy. Lepiej chyba być nie mogło?
- Czy ja wiem? Pewnie gdybym mógł pojechać na Grand Prix Chin Formuły 1 jako trzeci kierowca zespołu Minardi, byłbym jeszcze bardziej spełniony. Niestety, to się nie udało, okazało się, że nawet wygranie WSbR nie gwarantuje przyznania superlicencji uprawniającej do startów w F1. Ale z drugiej strony nie mam powodów do narzekania, bo co się odwlecze... 2 grudnia - i to już jest pewne - w Barcelonie pierwszy raz w życiu zasiądę za kierownicą bolidu F1.
Zwycięstwo w serii Renault dało mi oczywiście ogromną satysfakcję. Poprzednie lata nie były bowiem dla mnie najbardziej udane, głównie z tej racji, że nie mogłem osiągać oczekiwanych wyników. Musiałem borykać się z różnymi problemami, także sam popełniałem błędy. Teraz było inaczej. Trafiłem do świetnego zespołu, w którym mogłem jeździć spokojnie i bez obaw, że nagle przytrafi się coś nieoczekiwanego i złego. Wierzę, że sukces w serii pozwoli mi pójść jeszcze dalej, choć wiem, że będzie to bardzo trudne. Wyścigi WSbR uważane są za jedne z najbardziej prestiżowych w świecie; pokonanie kolejnej bariery to ogromne wyzwanie, którego realizacja nie zależy tylko ode mnie.
Seria Renault czymś Pana zaskoczyła, czy wszystko przebiegło zgodnie z oczekiwaniami, wyobrażeniami?
- Miłym zaskoczeniem były osiągi bolidu. W grudniu ubiegłego roku miałem możliwość testowania bolidu World Series by Nissan i muszę przyznać, że jeździło się nim zupełnie inaczej. Nowy sprzęt został zdecydowanie ulepszony, czasami na okrążeniu dorównywał bolidom GP2, uważanej za przedsionek Formuły 1, a prędkościami na zakrętach nie ustępował nawet F1! Niespodzianką było też zainteresowanie kibiców, nasze zmagania oglądało mnóstwo ludzi. Rekord chyba został pobity w LeMans, gdzie przez dwa dni na trybunach zasiadło 180 tysięcy widzów.
WSbR było zauważalne i popularne także w Polsce. Kibice interesowali się moimi startami, stałem się bardziej rozpoznawalny. W ubiegłych latach było inaczej, ponieważ nie było wyników. Wierzę, że taki stan rzeczy będzie trwał dłużej, bo oznacza tylko, że moja kariera zmierza w dobrą stronę.
Co uważa Pan za swój największy sukces?
- Regularność. Moim podstawowym zadaniem było jechać jak najszybciej, popełniać jak najmniej błędów i regularnie dojeżdżać do mety na jak najlepszym miejscu - nie było z tym większych kłopotów. Nie udało mi się ukończyć ostatnich dwóch wyścigów na torze Monza, ale w obydwu zostałem uderzony w tył i nie byłem w stanie kontynuować rywalizacji. Poza tym zawsze byłem w czołówce i to mnie najbardziej cieszy.
O ile jest Pan lepszym kierowcą niż w październiku ubiegłego roku?
- Sądzę, że podobnym, tylko dysponowałem innym materiałem. Poprawa, jeśli chodzi o moją technikę jazdy czy szybkość, była raczej minimalna. W tym sezonie nie miałem bowiem zbyt wielu okazji do testów czy treningów. Od listopada zeszłego roku przejechałem może pięć dni testowych, podczas których mogłem eksperymentować, coś zmieniać, dodawać, próbować innych rozwiązań. Poza tym jeździłem tylko w wyścigach, podczas których nie ma czasu na kombinowanie, uczenie się nowego stylu jazdy.
Człowiek przez całe życie się uczy i przede mną jeszcze lata nauki. Mogę jeździć lepiej i szybciej, mam tego świadomość, podobnie jak rezerw, które posiadam. Trudno mi jednak powiedzieć konkretnie, co i o ile muszę poprawić. To nie piłka nożna czy tenis, w których można wskazać konkretne elementy. W sporcie samochodowym współpracuje się z grupą ludzi, która zwykle musi liczyć dziesięć osób, z których każda ma do wykonania konkretne zadania i musi pracować na sto procent. Razem tworzymy zespół, ufamy sobie, razem wygrywamy i przegrywamy. Kierowca jest ważny, pewnie najważniejszy, ale bez dobrego zespołu nic nie jest w stanie osiągnąć. Współpraca jest kluczem do zwycięstwa.
Sam Pan czuje, że w ciągu ostatnich miesięcy wykonał duży krok do przodu?
- Czuję, że zdobiłem to, co do mnie należało. Można rzec - nareszcie. Mam nadzieję, że na tym nie koniec, wręcz przeciwnie - że to dopiero początek dużych sukcesów. Wygrana w WSbR jest naprawdę dużym sukcesem, rywalizacja toczyła się na bardzo, bardzo wysokim poziomie.
Co dalej? Ma Pan już konkretne plany na przyszły rok?
- Na razie nie. Pewne jest, że 19 listopada wezmę udział w Grand Prix Makau, uznawanej za nieoficjalne mistrzostwa świata Formuły 3. W grudniu odbędę testy w Formule 1 w zespole Renault, a co będzie potem, zobaczymy.
Emocje przed grudniem są pewnie ogromne?
- A właśnie, że nie. Może to zabrzmi dziwnie, ale dziś w ogóle o tym nie myślę. Na razie jestem w Anglii, gdzie testuję bolid F3, żeby sobie przypomnieć, jak się w nim jeździ, potem lecę do Makau. Program zatem jest dość napięty. A 2 grudnia po prostu wsiądę do bolidu i postaram się pojechać najlepiej jak potrafię, zdobyć jak najwięcej doświadczeń. Unikatowych, bo mało kierowców ma szansę przejechać się bolidem Formuły, zwłaszcza Renault R25 - takim samym, jakim po tytuł mistrza świata sięgnął Fernando Alonso.
Ale gdzieś podskórnie musi Pan odczuwać, że to jest szansa, być może ogromna, żeby jeszcze bardziej zbliżyć się do wymarzonej Formuły 1?
- Na pewno jest szansa na to, abym odkrył, jak się jeździ bolidem F1. A co poza tym? Angażu w zespole Renault raczej nie dostanę. Na testy jadę bowiem nie jako osoba wybrana, ale "tylko" zwycięzca WSbR. Gdybym serii nie wygrał, pewnie w ogóle bym się na nie nie dostał. Oczywiście wiążę z nimi nadzieje. Zdobędę doświadczenie, poznam nowy dla siebie świat, oswoję się z bolidem, co może zaowocować w przyszłości. Mam przy tym świadomość, że w ciągu jednego dnia nie da się wszystkiego poznać i zademonstrować.
Zachowuje Pan godny uznania spokój i dystans do całej sprawy.
- Życie mnie nauczyło pokory, dlatego aż tak bardzo nie podniecam się tym, że odbędę testy w zespole F1. To wspaniała rzecz, szansa, spełnienie marzeń, ale ja mocno stąpam po ziemi. Wiem, że jutro nikt mi kontraktu nie zaproponuje. Staram się żyć chwilą obecną, a nie tym, co wydarzy się za trzy miesiące czy trzy lata. Owszem, jestem bliżej Formuły 1 niż kiedykolwiek, ale wiem, że droga do niej nadal jest daleka.
Dziękuję za rozmowę.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2005-10-26
Autor: ab