Zawsze chętnie pomaga bramkarzom
Treść
Ćwierć wieku temu ks. Paweł Łukaszka, były bramkarz hokejowy Podhala Nowy Targ oraz reprezentacji Polski, zakończył karierę sportowca. Wciąż jednak sport obecny jest w życiu kapłana przez kontakt z Parafialnymi Klubami Sportowymi oraz tak lubianym przez niego hokejem. Ksiądz Łukaszka wszędzie, gdzie go o to poproszą, służy bramkarzom hokejowym radami i swoim wielkim doświadczeniem.
Ksiądz Paweł Łukaszka podkreśla, że w polskiej szkole hokeja dotychczas nie wypracowano komórki odpowiedzialnej za szkolenie bramkarzy. A bramkarz hokejowy to bardzo skomplikowana pozycja. Jak chyba w żadnej innej dyscyplinie, w hokeju od bramkarza może zależeć nawet 60 procent gry całego zespołu w sytuacji, gdy umiejętności zawodników obu drużyn są wyrównane.
Były reprezentant Polski w hokeju, jak mało kto w kraju, ma dużą wiedzę na temat sztuki bramkarskiej. - Przed laty, kiedy grałem w hokeja, miałem to szczęście, że spotkałem kilku dobrych bramkarzy, nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Mogłem się od nich uczyć, ale uczyłem się tylko praktycznie: patrzyłem, powtarzałem, naśladowałem. Nie miałem jednak teorii. Dopiero spotkania z trenerami z Czechosłowacji, Rosji, Finlandii, ze Szwecji troszeczkę rozjaśniały mi tajemnice tej sztuki. Nie wszystkie tajniki jednak poznałem - mówi ks. Łukaszka, dodając, że dopiero kiedy zrezygnował z hokeja i został księdzem, zaczął zastanawiać się nad różnymi ćwiczeniami. - Dopiero kiedy zacząłem spotykać się z bramkarzami na lodowisku na treningach w Nowym Targu, Oświęcimiu, Krakowie czy w Stanach Zjednoczonych, wtedy zacząłem myśleć nad konkretnymi ćwiczeniami, nad pewną grą bramkarza w bramce. I nawet kiedy czytałem broszurki lub oglądałem kasety treningowe bramkarzy z Kanady lub Ameryki, dochodziłem do wniosku, że to wszystko jest tylko połowiczne. Nigdzie nie uczą całej sztuki, przekazują jedynie standardy, nawet w NHL - podkreśla ks. Paweł Łukaszka.
Od wielu lat, kiedy tylko zostaje poproszony o pomoc, prowadzi treningi z bramkarzami. Przekazuje im wówczas to, co dotyczy ich ciała, psychiki, duszy. Uczy ich gry w bramce. - To jakoś procentuje. Przykładowo w Stanach Zjednoczonych, gdzie przez kilka lat pomagałem zwłaszcza trzem bramkarzom, byli mi oni bardzo za to wdzięczni. Teraz w Polsce, kiedy tylko jest okazja - w Oświęcimiu, dwa lata temu w Krakowie, czy ostatnio w Nowym Targu - zawsze służę swoim doświadczeniem. Ubolewam jednak, że w Polsce jest bardzo niska świadomość, mała wiedza na temat konieczności osobnego szkolenia bramkarzy hokejowych i to zarówno wśród samych bramkarzy, jak i wśród trenerów - mówi były sportowiec.
Na trening z bramkarzami ks. Łukaszki nie trzeba długo namawiać, ale kariera zawodnicza to w jego przypadku już zamknięty rozdział. - Kiedyś, po wielu latach przerwy, poproszono mnie, już jako księdza, żebym wystąpił w lidze. Zgodziłem się na to, ale ta decyzja nie była przemyślana do końca. Grałem wśród ludzi, których już nie znałem, gdyż moi koledzy pokończyli już kariery. Nagle stanąłem w bramce, i wtedy przekonałem się, że chociaż byłbym najlepszym bramkarzem, to coś byłoby nie tak. Utożsamiałbym się w ten sposób tylko z pewną grupą, z konkretną drużyną. Zauważyłem, będąc już w Podhalu jako czynny zawodnik, że po kilku ligowych meczach hokeiści z innej drużyny postrzegali mnie nie jako księdza, tylko jako rywala. Jako tego, który z nimi ma walczyć - opowiada ks. Paweł Łukaszka. Ta rywalizacja - zdaniem kapłana - budowała pewne bariery. Ksiądz wyczuł to, spostrzegł, że nie tędy droga i zrezygnował z gry w lidze. - Muszę jednak podkreślić, że moja intencja była inna. Chciałem tylko spłacić dług wdzięczności wobec Boga za to, co dzięki klubowi otrzymałem. Teraz ten dług spłacam niejako, udzielając rad bramkarzom - wyjaśnia ks. Paweł Łukaszka.
Zdaniem byłego sportowca, obecny poziom hokeja w Polsce, szczególnie w przypadku pozycji bramkarza, jest bardzo niski, zarówno jeśli chodzi o jazdę, ustawianie się, przewidywanie sytuacji, trzymanie kija, jak i koncentrację, skupienie na grze w meczu. Do tego dochodzi słaba gra kijem, słaba sprawność fizyczna oraz dynamiczna. Tu bardzo wiele jest do poprawienia. - Niektórym bramkarzom, którzy są świetnie rozciągnięci, brakuje innych elementów, np. siły w rękach, sprytu do kija, ustawiania się, właściwej jazdy w bramce. W pierwszej lidze bramkarz ma grać, a nie tylko odbijać krążek. Dziś taki bramkarz jest rzadkością. Ja już 25 lat temu nie tylko próbowałem, ale tak grałem. Kij miałem podgięty, wyjeżdżałem z bramki, podawałem zawodnikom krążek, przetrzymywałem krążek za bramką, nawet czasem grałem ciałem za bramką - podkreśla były reprezentant Polski.
Zdaniem ks. Łukaszki, trzeba dziś do tego wracać. W Polsce konieczne jest specjalistyczne szkolenie bramkarzy. Naukę trzeba zaczynać jednak już z bardzo młodymi ludźmi. Kiedy bramkarz ma 18-19 lat, bardzo trudno zniwelować jego złe nawyki, ustawienie ręki czy nogi, zgięcie w kolanie. To jest prawie nieosiągalne.
Mieczysław Pabis
"Nasz Dziennik" 2005-12-09
Autor: mj