Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zawłaszczona LPR

Treść

O przerwaniu zmowy milczenia wokół tego, co dzieje się w Lidze Polskich Rodzin, mówią osoby, które zwracają się do "Naszego Dziennika" z kolejnymi faktami i dokumentami. Jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji, w strasburskiej siedzibie frakcji Parlamentu Europejskiego "Niepodległość i Demokracja" urzędują kontrolerzy z OLAF - Europejskiego Biura ds. Przeciwdziałania Oszustwom. To podzwonne odkryć europarlamentarzystów, którzy odeszli z LPR po tym, jak mieli dość wszechwładzy prof. Macieja Giertycha i Wojciecha Wierzejskiego. Od tego czasu są zastraszani. Wierni Romanowi Giertychowi ludzie czują się tak pewnie, że pogróżki wysyłają nawet z... własnych telefonów komórkowych. Wrogiem staje się każdy, kto sprzeciwia się polityce Giertycha. Zdrajcą - kto opowie o tym, co dzieje się lub działo w LPR. Kłamcą i oszczercą - kto o tym napisze. Tych etykietek dorobili się już także dziennikarze "Naszego Dziennika". Wystarczyło kilka artykułów, w których głos zabrały osoby nieukrywające sprzeciwu wobec autorytarnej polityki prezesa.
- Liga Narodowa? Kiedyś coś takiego istniało, ale inaczej się nazywało - po długich namowach przyznaje poseł Szymon Pawłowski. Bagatelizuje jednak znaczenie tego kręgu osób. Zaprzecza, jakoby podejmowały one jakiekolwiek decyzje.
- Ale to już dawno nie istnieje - zaznacza.
To potwierdza informacje, jakie udało nam się uzyskać od osób, które opuściły Ligę, a swego czasu były bardzo blisko wejścia do najściślejszego kręgu. Pawłowski zaprzecza, że dziś istnieje w to miejsce znacznie skuteczniej wyselekcjonowany Senat Akademii Orła. W jego skład wchodzi kilkanaście osób z Młodzieży Wszechpolskiej. Sami najbliżsi Giertychowi ludzie: Wojciech Wierzejski, wspomniany Pawłowski, Piotr Ślusarczyk, radca prawny LPR i pomysłodawca opisywanych przez nas weksli Tomasz Połetek, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Lech Haydukiewicz, Radosław Parda, prezes MW Krzysztof Bosak, Bogusław Sobczak, Rafał Wiechecki czy Paweł Sulowski.
- Przysięgali Giertychowi na śmierć i życie, nie cofną się przed niczym - mówi Bogusław Rogalski, który jeszcze kilkanaście miesięcy temu był zapraszany do tego gremium. Odmówił. Potem, jak mówi, przejrzał na oczy. Szykował w LPR "przewrót", który nie wyszedł. Wyłamać się miał Marek Kotlinowski i dlatego "spiskowcy" zostali wsypani. Wyszli z niewielką grupą działaczy. Do dziś Rogalskiego spotykają pogróżki.
- Zaczęło się od "mane, tekel, fares" w SMS-ie z telefonu Ślusarczyka - opowiada. Dopisek: "dla Ciebie od Romana". Eurodeputowany dziwi się tak wielkiej bezczelności działacza, który nie boi się choćby ewentualnej odpowiedzialności karnej za grożenie śmiercią. Nie był to jedyny sygnał. Do dziś wynajęci ochroniarze strzegą rodziny Rogalskiego, gdy on wyjeżdża na sesje Parlamentu Europejskiego do Strasburga czy Brukseli.
- Rozmowy z Wierzejskim w europarlamencie w jednoznaczny sposób dały mi do myślenia, że będę miał problemy - mówi nam. Kilka razy dostawał "ostatnią szansę", także za pośrednictwem SMS-ów.

Stały element: pogróżki
Nie tylko Rogalskiemu grożono; o podobnym procederze wspomina kilka innych osób. Nie dziwi nas to. Już po pierwszych publikacjach o wewnętrznych problemach Ligi dotarły do nas informacje, że autorów mogą spotkać "fizyczne przykrości". Na razie próbuje się zastosować skuteczniejszą metodę - oszczerstwa. W piątek po południu dziennikarze "laicko-liberalnych mediów" otrzymali list Wierzejskiego adresowany do dyrektora Radia Maryja o. Tadeusza Rydzyka. Jesteśmy w nim oskarżani o "łamanie elementarnych zasad uczciwości i rzetelności dziennikarskiej oraz niezależności i obiektywizmu". Co więcej, zarzuca się nam, że publikacje przygotowujemy w oparciu o materiały zebrane "wśród dziennikarzy wrogich nam, laicko-liberalnych mediów". W rozmowie z dziennikarzem "Naszego Dziennika" Wierzejski sugeruje udział naszego pisma i Radia Maryja w "spisku przeciwko Lidze". Jego zdaniem, jest on robiony "być może nawet za pieniądze PiS". Wierzejski zaznacza, że to "nie oskarżenie, a jego własna opinia".

Alkoholowe wycieki
Ale czy rzeczywiście Liga jest tak szczelna, nawet w kręgu najbardziej zamkniętym?
- Niektórych rzeczy nie da się ukryć nawet w Lidze, bo młodzi działacze mają to do siebie, że jak się "napiją", to zaczynają o pewnych sprawach mówić, nie bacząc, że ktoś może ich słyszeć - opowiada jeden z naszych informatorów.
To oczywiście te sprawy, w których w grę wchodzą pieniądze. A tak jest np. z wyprowadzaniem pieniędzy z Parlamentu Europejskiego. Jak nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, księgowość frakcji "Niepodległość i Demokracja", do której należała LPR pod przywództwem prof. Macieja Giertycha (w rzeczywistości rządził Wierzejski, wówczas jeszcze europoseł), bada wnikliwie Europejskie Biuro ds. Przeciwdziałania Oszustwom - instytucja wewnątrzunijna, coś na kształt planowanego w Polsce Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
- Dopiero po rozłamie w szeregach eurodeputowanych dostaliśmy wgląd w te materiały i okazało się, że przysługiwały nam wielkie fundusze, których nigdy nie widzieliśmy na oczy - mówi Rogalski.
Czy były one wyprowadzane niezgodnie z prawem? To sprawdzi OLAF. Ale mamy dowody na to, że z pieniędzy Parlamentu Europejskiego LPR korzystała w sposób, który budzi wątpliwości nawet samych eurodeputowanych. Otóż w końcu 2004 r. Liga postanowiła za unijne pieniądze zorganizować cykl konferencji antykonstytucyjnych. Zgodnie z wymogami PE konieczny był konkurs ofert. Tak też się stało, a wygrała Młodzież Wszechpolska. Gdyby jednak nie jej ofertę uznano za najbardziej atrakcyjną, pieniądze (blisko 50 tys. euro) i tak zostałyby w "rodzinie". Pozostałymi oferentami były podmioty założone przez ten sam krąg osób. Wśród pokonanych było Stowarzyszenie na rzecz Krzewienia Kultury i Sportu wśród Młodzieży ENKA. Prezesem jest Konrad Bonisławski, 23-letni szef MW w Warszawie. Gorsza okazała się też oferta Akademii Orła, sygnowana przez Cypriana Gutowskiego (też z MW, dziś urzęduje w biurze klubu parlamentarnego LPR). Czwartym oferentem była Zielona Inicjatywa z prezesem Jackiem Misztalem. Ten 25-latek szefuje z kolei MW w Toruniu.
Piętnaście "Konferencji antykonstytucyjnych" rzeczywiście się odbyło. Nie brakowało wśród nich takich prelegentów, jak mecenas Edward Ośko, profesorowie Adam Biela czy Ryszard Bender.
- Oni nie dostawali za to pieniędzy, ale diety pobierały osoby z Młodzieży Wszechpolskiej - mówi Rogalski. Jest gotów przedstawić dokumenty, gdyby środowisko Romana Giertycha zaprzeczało tym faktom.
Cykl zakończył się oficjalnym bankietem w ówczesnym biurze Wierzejskiego przy ul. Kinowej w Warszawie. Czy to przypadek, że odbył się on w dniu imienin Barbary Giertych, żony Romana?
- To były raczej imieniny niż bankiet finalizujący akcję konferencji, o której w ogóle nie było mowy - mówi nam jeden z blisko dwustu uczestników imprezy. Dodaje, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, iż żona prezesa LPR jest w partii bardzo ważną osobą.
- To prawdziwa szyja Romana - mówi.
Skąd dowód, że przyjęcia były urządzane za te same pieniądze? Dysponujemy fakturami na zakup alkoholu w hipermarkecie Auchan. Wystawione na Młodzież Wszechpolską, zostały złożone w Parlamencie Europejskim z adnotacją: "Food products for final conference in Warszawa on 4.12.2004 (alcohol drinks)". To fakty, które pozostawiają niesmak. Zdaniem osób znających kwestię pieniędzy z "Niepodległości i Demokracji", sprawy mogą mieć znacznie poważniejszy wydźwięk.
Mikołaj Wójcik, Wojciech Wybranowski

"Nasz Dziennik" 2006-04-11

Autor: ab