Zawirowania w filharmonii
Treść
Zarząd województwa małopolskiego wystąpił do ministra kultury i dziedzictwa narodowego o udzielenie zgody na wyłonienie dyrektora Filharmonii Krakowskiej w trybie pozakonkursowym. Taką uchwałę podjął w zeszłym tygodniu zarząd, po tym jak minister Kazimierz Michał Ujazdowski nie wyraził zgody na powołanie Wojciecha Marchwicy na stanowisko dyrektora naczelnego Filharmonii Krakowskiej bez przeprowadzenia konkursu.
Pod koniec grudnia Wojciech Marchwica został wybrany, w drodze przesłuchań spośród dziewięciu kandydatów, na stanowisko dyrektora FK przez marszałka Janusza Sepioła oraz trzech członków zarządu województwa małopolskiego stosunkiem głosów 3 do 1. - Wszyscy, którzy się zgłosili, przedstawili swój pomysł na kierowanie filharmonią i zostali wysłuchani przez zarząd w poszerzonym składzie. Głosowanie było niemal jednomyślne - mówi Zdobysław Milewski, rzecznik prasowy urzędu marszałkowskiego. Jednak środowiska twórcze, związki zawodowe udzieliły poparcia innemu kandydatowi, miały nadzieję, że marszałek uwzględni jednoznacznie wyartykułowany głos środowiska.
27 grudnia marszałek województwa małopolskiego Janusz Sepioł wystąpił do ministra Ujazdowskiego z prośbą o wyrażenie zgody na powołanie pana Marchwicy na stanowisko dyrektora naczelnego Filharmonii Krakowskiej bez przeprowadzenia konkursu. - Prawo tego nie zabrania, aby w jednym piśmie wystąpić o opinię na temat wyłonionego kandydata i możliwość odstąpienia od konkursu - tłumaczy Zdobysław Milewski. Jednak minister nie wyraził zgody. - Pan marszałek poinformował ministra, że 21 grudnia zarząd województwa zapoznał się z 9 kandydatami podczas ogłoszonego quasi-konkursu. Minister uznał, zapoznając się m.in. z opiniami związków zawodowych i stowarzyszeniem muzyków, że jednak procedura powinna wyglądać inaczej. Pan marszałek winien wystąpić do ministra z prośbą o zgodę na nieprzeprowadzenie konkursu, taka możliwość dobrze uargumentowana istnieje. Natomiast potem dopiero wystąpić o ewentualne zaopiniowanie pozytywne kandydatury pana Wojciecha Marchwicy - wyjaśnia Jan Kasprzyk, rzecznik prasowy resortu kultury. Minister zaproponował marszałkowi, aby z uwagi na narosłe kontrowersje dotyczące kandydatury i całego trybu jej powołania, nowego wyboru dyrektora naczelnego FK, dokonać w oparciu o procedurę konkursową lub po uzyskaniu wcześniejszej zgody ministra na możliwość odstąpienia od niej. - Pan minister uznał, że w jednej korespondencji, w jednym piśmie nie można przedłożyć kandydatury, a jednocześnie poprosić o odstąpienie od konkursu - wyjaśnia Jan Kasprzyk. W czwartek w ubiegłym tygodniu zarząd województwa podjął uchwałę, że wystąpi do ministra o udzielenie zgody na wyłonienie dyrektora FK w trybie pozakonkursowym. W piśmie do ministra jako argumentację podano, iż województwo odpowiada za filharmonię, łoży na nią pieniądz, zatem powinno mieć decydujący wpływ na wybór dyrektora placówki. Kolejny argument to ten, że związki zawodowe opowiedziały się już za jednym z kandydatów, więc w sytuacji konkursu, kiedy ich przedstawiciel zasiadałby w jury, pod znakiem zapytania pozostaje bezstronność. Członkiem komisji konkursowej miałby być również przedstawiciel organizacji twórczych, a jeden z kandydatów na dyrektora filharmonii jest prezesem jednego ze związków. Na to środowisko filharmonii odpowiada: "To marszałek nie organizując konkursu, chce się odciąć od głosu stowarzyszeń twórczych i głosu związków zawodowych. Nie organizując konkursu, odcina się również od głosu dwóch przedstawicieli z ministerstwa, którzy w przypadku takiego trybu wyboru nowego dyrektora byliby obligatoryjnie członkami komisji konkursowej".
Warto zaznaczyć, że na programie noworocznego koncertu w filharmonii, który miał miejsce 1 stycznia, pojawiło się już nazwisko Wojciecha Marchwicy jako dyrektora naczelnego. W sytuacji, kiedy nie odwołano jeszcze obecnego dyrektora i kiedy nie było jeszcze co do nowej kandydatury stanowiska ministra. Zespół filharmonii był zszokowany, zaskoczony, zbulwersowany. Nazwisko pana Marchwicy jako dyrektora naczelnego figurowało również na części afiszy zapraszających do uczestnictwa w koncertach 13 i 14 stycznia.
Kontrola doraźna, przeprowadzona przez Biuro Kontroli Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego na przełomie kwietnia i maja ubiegłego roku, ujawniła nieprawidłowości w zarządzaniu Filharmonią im. K. Szymanowskiego w Krakowie. Dyrektor naczelny placówki Anna Oberc w październiku ubiegłego roku złożyła rezygnację.
- Zeszłoroczna kontrola wykazała cały szereg nieprawidłowości. Marszałek po kontroli wezwał panią Oberc na rozmowę, podczas której złożyła rezygnację - zaznacza Zdobysław Milewski.
Związki zawodowe mówią o rażącej bezczynności urzędu marszałkowskiego jako organu założycielskiego, który przez osiem lat nie reagował na wysyłane od nich sygnały. Warto zaznaczyć, że zgodnie z ustawą o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, dyrektor zarządza daną instytucją, natomiast organ założycielski (w tym przypadku urząd marszałkowski województwa małopolskiego) nadaje statut i przyznaje dotacje, ma również pełnić funkcję kontrolną. - Nie zgadzam się z opinią, że nie było nadzoru nad filharmonią. Był nadzór nad filharmonią, kontrole były prowadzone. W momencie, kiedy kontrola wykazała relatywnie dużo zaniedbań, nie naruszeń prawa, ale zaniedbań, pani Oberc złożyła dymisję. Nadzór był, czego najlepszym dowodem jest to, że doszło do zmiany na stanowisku dyrektora - mówi Zdobysław Milewski, rzecznik urzędu marszałkowskiego.
W roku 1998 na stanowisko dyrektora naczelnego Filharmonii Krakowskiej powołano panią Annę Oberc. - W niedługim czasie okazało się, że jest osobą nieradzącą sobie z zarządzaniem, często posługującą się osobami niekompetentnymi. Prowadziło to do licznych poważnych nieprawidłowości, nieporozumień, napięć - wyznaje Ewa Staniak, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników Filharmonii w Krakowie. Jak zaznacza, na wstępie swojej działalności dyrektor Oberc zignorowała całkowicie wystąpienie o zawarcie układu zbiorowego pracy, regulującego wzajemne prawa i obowiązki pracowników.
Przeglądając protokół kontroli doraźnej, można mnożyć nieprawidłowości. Rajmund Jarosz - aktor Starego Teatru w Krakowie, koordynujący działania krakowskiego środowiska muzyków, aktorów, śpiewaków i tancerzy, informuje, iż w filharmonii tworzone były stanowiska pracy nieobjęte ministerialną tabelą stanowisk obowiązującą w tego typu placówkach. Występowały też nieprawidłowości związane z wyjazdami zagranicznymi, gdzie niektórzy pracownicy oprócz diet otrzymywali również wątpliwie rozdzielane pieniądze. - Były przypadki, że osoby zatrudnione w administracji otrzymywały pieniądze za obsługę administracyjną koncertów zagranicznych, a nie były obecne na wyjeździe. Dyrektor praktykowała niespotykaną w instytucjach kultury metodę doangażowywania na umowę zlecenie pracowników do pomocy np. w księgowości, mimo że zatrudnionych tam było pięć osób, a osoba doangażowana wykonywała pracę, która jest wpisana w obowiązki pracowników etatowych - mówi Rajmund Jarosz. Dyrektor FK podpisywała umowy o dzieło z niektórymi własnymi pracownikami na te same czynności, które wynikały z ich umów o pracę. Czynności te wykonywane były w godzinach pracy. Częstymi przypadkami było zatrudnianie przez panią dyrektor poprzez inne firmy swoich etatowych pracowników artystycznych, co umożliwiało wypłatę wysokich honorariów.
- Związek zawodowy uznawany za wichrzyciela przez wiele lat słał pokorne pisma do urzędu marszałkowskiego z prośbą o pomoc, reakcję, interwencję. Od dłuższego już czasu urząd często nie odpisywał w przyzwoitym terminie, a w jednym przypadku trwało to kilka miesięcy. Odpisywał, zasłaniając się niepodważalną kompetencją dyrektor lub odpisywał w treści niezwiązanej z tematem - zaznacza Rajmund Jarosz. Ośmioletnia korespondencja, w sumie listy i odpowiedzi, zawiera dwieście stron. - Dopiero zebrany materiał dowodowy przez związki zawodowe wymusił na urzędzie marszałkowskim szczegółową kontrolę - dodaje pan Rajmund. Środowiska twórcze ubolewają, "że ciała społeczne działające w filharmonii bardziej troszczą się o jakość zarządzania, która wpływa bardzo poważnie na atmosferę pracy artystów, niż obowiązany do właściwego nadzoru organizator, na czele którego stoi marszałek".
Małgorzata Bochenek
"Nasz Dziennik" 2006-01-20
Autor: mj