Zawiniła nadmedialność
Treść
Z dr. Mieczysławem Rybą, historykiem z KUL, członkiem Kolegium IPN, rozmawia Zenon Baranowski
Jakie będą konsekwencje ewentualnego niewejścia do parlamentu prawicy narodowej? Niektórzy posłowie PiS twierdzą, że jest ona niepotrzebna, bo oni reprezentują taką opcję.
- Moim zdaniem, był to jeden z głównych celów przyspieszonych wyborów, z perspektywy PiS, które chcąc zbudować wielką partię, musiało wyeliminować LPR i Samoobronę. Jeśli chodzi o zdefiniowanie ideowe samego PiS, to jest to partia zdecydowanie pragmatyczna. Prawicowa, ale odwołująca się bardziej do tradycji piłsudczykowskiej niż do tradycji narodowej. Jest to partia bardzo mocno scentralizowana jeśli chodzi o ośrodek władzy, ale bardzo pragmatyczna jeśli chodzi o sposób funkcjonowania oraz kumulująca różne grupy ideowe. W tym sensie jej zachowanie na scenie politycznej jest adekwatne do tego, jakie czynniki je wymuszają. Wydaje się, że PiS było o wiele mniej narodowe w pewnych zachowaniach wcześniej niż obecnie ze względu na to, że chciało przejąć elektorat LPR. Brak elementu narodowego po wyborach może automatycznie spowodować, że PiS będzie w swoich działaniach bardziej zbliżone do Platformy, niż to miało w tej chwili miejsce. W tym znaczeniu uważam, że brak prawicy narodowej będzie bardzo kosztowny. W Polsce, moim zdaniem, w sensie nawet tradycji powinna ona istnieć. Pytanie, dlaczego upada.
Wina leży po stronie LPR, PR czy jest to efekt działań PiS?
- LPR ma bardzo charakterystyczne elementy odróżniające ją od PiS. To jest sprawa aborcji - jednak w Lidze, w sensie ideowym, zdecydowanie bardziej czytelnie pokazana. To jest sprawa interesu narodowego w relacji np. do konstytucji europejskiej czy też kwestia udziału w Iraku. LPR była w koalicji, przez co pokazanie różnorodności było o wiele trudniejsze. Problem jednak jest wewnętrzny. Ta partia została zorganizowana w zupełnej sprzeczności do tradycji, do jakiej się odwołuje. Jest tradycja zorganizowania się na sposób oddolny, łaciński, na zasadzie wielkiego ruchu społecznego. I wtórnie na tym ruchu została zbudowana partia polityczna i w konsekwencji pewne jej liderowanie. Porównując do współczesności - co do sposobu zorganizowania wewnętrznego to LPR powinna - żeby być wierna swojej idei - bardziej przypominać PSL niż PiS czy PO. Czyli nie partia wodzowska, nie pajdokracja, czyli szefowanie młodzieżą, ale oddolne zorganizowanie, w którym w każdej gminie jest zakorzeniona struktura. Natomiast tutaj była próba wejścia w metodę przeciwnika, czyli sposób piłsudczykowsko-wodzowski.
Drugi sposób to nadmedialność, czyli bycie we wszelkich możliwych rozgrywkach medialnych charakterystycznych dla środowisk liberalnych. PSL nie było obecne we wszelkich możliwych rozgrywkach medialnych, a najprawdopodobniej w Sejmie jest. I to w sposób ustabilizowany, umożliwiający rozgrywanie. Stąd jest ta spodziewana klęska.
To znaczy, że wina tego upadku leży bardziej po stronie czynników wewnętrznych niż działań PiS?
- Zdecydowanie, bo na zewnętrzne czynniki wpływu nie mieli. PSL było w zupełnej zapaści, kiedy była Samoobrona, ale przetrwało ze względu na bardzo rozbudowane lokalne struktury. Natomiast tutaj zabrakło szacunku dla tych struktur. To było "unarzędziowione". Nie były one rozbudowane, tylko rządzone na sposób wodzowski. Dlatego przyczyna upadku jest głównie wewnętrzna.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-10-22
Autor: wa