Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zatwardziały Liban, uparty Izrael

Treść

Liban będzie ostatnim krajem arabskim, który podpisze pokój z Izraelem - stanowczo zapowiedział szef libańskiego rządu Fuad Siniora

Wszystkie strony niedawnego konfliktu na Bliskim Wschodzie - Izrael i Hezbollah oraz pośrednio zaangażowany rząd Libanu - usztywniają swoje stanowiska.

- Niech będzie jasne, że nie jesteśmy zainteresowani żadnym porozumieniem, dopóki nie zostanie ustanowiony sprawiedliwy i wszechstronny pokój zgodny z inicjatywą arabską - mówił wczoraj Siniora, odnosząc się do planu wysuniętego na szczycie Ligi Arabskiej w lecie 2002 roku. Plan ten zakłada, że kraje arabskie zawrą pokój z Izraelem oraz znormalizują z nim stosunki w zamian za wycofanie się z terytoriów okupowanych od 1967 roku, umożliwienie ustanowienia państwa palestyńskiego ze stolicą we Wschodniej Jerozolimie oraz rozwiązanie problemu uchodźców palestyńskich znajdujących się na wygnaniu. Do tej pory pokój z Izraelem podpisały tylko dwa z 22 państw arabskich - Egipt i Jordania.

Ostry przekaz płynący z Bejrutu wzmocniło dodatkowo wystąpienie ministra energetyki i gospodarki wodnej Mohammeda Fnejsza, który jest członkiem Hezbollahu. Zapewnił on, że - mimo apeli - nie ma mowy o bezwarunkowym zwolnieniu izraelskich żołnierzy. - W grę wchodzi tylko wymiana więźniów ustalona w pośrednich negocjacjach. To warunek, od którego Hezbollah nie odstąpi - zaznaczył.

Nie mniej zatwardziali są politycy izraelscy. Wezwany do natychmiastowego zniesienia blokady morskiej i powietrznej Libanu premier Izraela Ehud Olmert oznajmił, że blokada będzie, dopóki nie zostaną wypełnione warunki rozejmu. Oenzetowska rezolucja numer 1701, która zakończyła ostatnią - trwającą ponad miesiąc - wojnę na Bliskim Wschodzie, zakłada rozmieszczenie w południowym Libanie 15 tysięcy żołnierzy armii libańskiej oraz 15 tysięcy żołnierzy sił międzynarodowych. Izrael chce jednak, by wojska oenzetowskie zostały rozmieszczone także wzdłuż granicy libańsko-syryjskiej, co miałoby zapobiec przekazywaniu broni Hezbollahowi przez Damaszek. Apel sekretarza generalnego ONZ Kofiego Annana okazał się więc daremny. Podobnie jak apel o nieużywanie podczas wojny bomb kasetowych. Wczoraj koordynator misji humanitarnych z ramienia ONZ Jan Egeland ostro skrytykował Izrael, że w starciach z Hezbollahem użył takiej broni. - Najbardziej zdumiewa fakt, że 90 proc. tych bomb zostało zrzuconych w ciągu ostatnich 72 godzin konfliktu, gdy wiedzieliśmy, że zostanie uchwalona rezolucja - podkreślił.

Do konfliktu na Bliskim Wschodzie próbuje włączyć się prezydent Wenezueli Hugo Chavez, zacieśniając swoje relacje z Syrią i Iranem (czyli również z Hezbollahem) i coraz bardziej odgrażając się Stanom Zjednoczonym oraz Izraelowi.

Goszczący wczoraj w Damaszku latynoski populista po spotkaniu z prezydentem Baszarem Asadem powiedział, że Wenezuela razem z Syrią "zbudują nową rzeczywistość, wolną od amerykańskiej dominacji". - Imperialiści chcą kontrolować świat, ale nie pozwolimy im na to. Mamy tę samą wizję polityczną i razem będziemy się opierać amerykańskiej agresji - zapowiedział Chavez.
mah, ap, afp

"Rzeczpospolita" 2006-08-31

Autor: wa