Zatrzymają prywatyzację?
Treść
Grupa około 140 parlamentarzystów z różnych klubów i partii wystosowała do ministra skarbu pismo z żądaniem wstrzymania prywatyzacji Elektrowni Kozienice. Ich zdaniem, sprzedaż firmy jest niepotrzebna i wbrew interesom państwa. Tymczasem od wielu tygodni przeciwko prywatyzacji protestuje załoga elektrowni. Ludzie obawiają się, że dla wielu z nich będzie to oznaczać zwolnienia. Dlatego są gotowi nawet do strajku w obronie swoich miejsc pracy.
Posłowie i senatorowie podnoszą w swoim piśmie szereg argumentów ekonomicznych. Ich zdaniem, sprzedanie Elektrowni Kozienice teraz oznacza zbycie akcji po zaniżonej cenie. Minister Jacek Socha chciałby sprzedać 51 proc. udziałów elektrowni inwestorowi z branży energetycznej (jest ich sześciu: są to firmy z Hiszpanii, Czech, Austrii, Niemiec i poznańska grupa energetyczna ENEA), a kolejne ponad 30 proc. wypuścić na Giełdę Papierów Wartościowych w Warszawie. Parlamentarzyści zwracają uwagę, że prywatyzacja ma nastąpić w momencie, gdy nie wiadomo jeszcze, jaki przydział emisji dwutlenku węgla dostanie elektrownia i jak będzie rozwiązana sprawa kontraktów długoterminowych.
Pismo parlamentarzystów koresponduje z odczuciami pracowników Elektrowni Kozienice, którzy od początku, jak tylko pojawił się pomysł prywatyzacji przedsiębiorstwa, wyrażają wobec niego sprzeciw. - Prywatyzacja spowoduje ogromne zwolnienia - taki jest podstawowy argument pracowników.
I trudno się im dziwić, bo przykłady prywatyzacji w polskiej gospodarce są aż nadto wymownym dowodem. Tak też było kilka lat temu z Elektrownią Połaniec, gdzie po prywatyzacji nowy właściciel - belgijski Electrabel - zwolnił połowę załogi. Pracownicy kozienickiej elektrowni argumentują, że będzie im bardzo trudno znaleźć pracę w przypadku zwolnienia. I dlatego w referendum ponad 95 proc. z nich opowiedziało się za strajkiem w przypadku sprzedaży firmy. Na razie zakład jest oflagowany i znajduje się faktycznie w stanie pogotowia strajkowego.
Marek Kalita
"Nasz Dziennik" 2005-06-20
Autor: ab