Zatańcz!
Treść
Nazywała się Basia. Było to na pewnym festiwalu muzyki dawnej. Siedziała zwykle w kącie. Jakby nieobecna. Może nawet nie było jej na wszystkich koncertach. Za to wieczorem, kiedy podczas biesiad do wtóru muzyki dawnej rozpoczynały się tańce – była pierwsza. Zupełnie inna osoba: spokojna, ale z błyskiem w oczach. Skupiona ale i niezwykle sprawna. Jej proporcjonalna figura teraz ukazywała pełnię wdzięku. Skąd to miała? Skąd wiedziała? Bezbłędnymi ruchami całego ciała prowadziła innych tancerzy, nadawała tańcowi blask.
Jej imienia natomiast nie znamy. Wracała z koleżankami z plaży. W małym portowym miasteczku jednego ze śródziemnomorskich krajów. Było już pod wieczór. Koło portu kończył się właśnie festiwal produktów lokalnych. Czterech muzyków grało z rozmachem i od serca starożytne ballady: rytm mieszał się z melancholią, żywiołowość z nostalgią. Wokół muzyków zebrała się grupka słuchaczy. Mały chłopczyk podskakiwał rytmicznie. I wtedy weszła ona – a raczej wpłynęła, nadleciała: w plażowych klapkach i jeszcze z ręcznikiem na głowie. Pulsowała jednak całym ciałem do nostalgicznego rytmu – prowadząc w parze nie mniej rozedrganą muzyką koleżankę. I jak u Basi – uważne i płonące oczy koordynujące harmonijne ruchy całego ciała: tyleż osobiste, co będące jasnym przekazem. Cały tłum zafalował. Jak kiedyś, podczas jednej afrykańskiej mszy, gdy na „Baranku Boży” czarnoskóry celebrans po przełamani hostii zaczął klaskać w ręce kołysząc całym ciałem. Albo, gdy pewien uliczny, alternatywny break-dancer wyginał swoje ciało tak, by szklana kula, którą trzymał w ręce tańczyła razem z nim.
Impuls rytmu i gestu. Doskonała i naturalna integracja ciała i ducha, serca i zmysłów, emocji i opanowania.
Jeśli wspominaliśmy kiedyś o mistrzostwie w biegu, jeździe na rowerze – czy nawet w grze na instrumencie to tu, w tańcu wznosimy się na wyższy jeszcze poziom. Wyraźnie doświadcza tego Gomer. Jej bieg właśnie wchodzi na ten poziom. Wszystko uzyskuje nową jakość, układa się rytmicznie w nieoczekiwane konstelacje – kolorów i linii. W ten sposób otwierają się nawet bramy teologii:
I tak biegnie,
i tak teraz Gomer tańczy
na swej trójbarwnej
linie
z godziny na godzinę:
Czerwony żółty niebieski czerwony żółty.
Tańczy jak Dawid
Boży taniec
przed arką.
Tańczy swój trójbarwny
Boży taniec teraz:
Czerwony żółty niebieski czerwony żółty
niebieski żółty –
Tam ku życiu aniołów [Wiersz nosi tytuł Boży taniec].
Czyż taniec z Dawidem i aniołami nie są najczystszym wyrazem tego, o co chodzi w liturgii – rozumianej jako bezinteresowne, zapamiętałe uwielbienie Boga? Jak pisze sam św. Bernard z Clairvaux:
Jezus jest mistrzem tancerzy
Wspaniale tańczyć potrafi
Obraca się w prawo i w lewo
Wszystkich zręcznie prowadzi.
Jeśli zastanawialiśmy się nad integracją serca i umysłu podczas śpiewania psalmów (aby nasze serce było w zgodzie z tym, co głoszą nasze usta. RB XIX, 7), o integracji w posłuszeństwie (Dzięki bojaźni Bożej wszystko odbywa się tak szybko, że dwa te akty: rozkaz mistrza i czyn wypełniającego ów rozkaz ucznia, następują bezpośrednio po sobie niemal w jednym momencie. RB V, 9) a także o pokorze gdzie na dwunastym stopniu pokory czytamy pozornie przerażające wskazanie – by mnich nie tylko w sercu, ale także w samej postawie okazuje zawsze pokorę oczom ludzi, a mianowicie w czasie Służby Bożej, w oratorium, w klasztorze, w ogrodzie, w podróży, na polu, czy gdziekolwiek indziej, bez względu na to, czy siedzi, chodzi, czy też stoi, zawsze niech ma spuszczoną głowę i oczy skierowane ku ziemi (RB XII, 62-63). W słowach tych zwraca uwagę rytm spajający różnorodność sytuacji i miejsc. Pulsują one własnym wyrazem prowadząc mnicha – ale i zarazem będąc przez niego prowadzone do tańca codzienności.
Tancerka – czy tancerz – tak jak linoskoczka (linoskoczek) – zdają sobie sprawę z własnej kruchości. Ale tym bardziej chcą ją pokonać wibracją i pulsacją, rytmem czy gestem ciała. Basia pozostawała zawsze skupiona, z oczyma najczęściej skierowanymi ku ziemi. Także owa pełna temperamentu tancerka bez imienia. Ich wzrok jakby był skierowany gdzieś daleko – w najgłębszy sens tańczenia. Podobnie i roztańczony aż do klaskania podczas „Baranku Boży” afrykański kapłan – czy break-dancer nie tyle nawet ze skupieniem śledzący szklaną kulę, ale jakby oddający wraz z nią elementarną cześć Matce-Ziemi, Źródłu wszelkiej ludzkiej sprawności i kreatywności. Bo raczej nie był on wierzący, ale przez taniec i zapamiętanie w nim chcąc nie chcąc stanął obok Dawida, aniołów a nawet samego Pana Jezusa.
Nad wejściem do jednego z benedyktyńskich kościołów ten wymiar zsynchronizowanego ruchu jest podkreślony w bardzo ciekawy sposób. Z jednej strony mamy napis: Gdy stoimy przed Bogiem, niech nie błądzą nasze serca. Z drugiej: Gdy serce się nie modli, na próżno pracuje język. Ruch, praca łączą się z modlitwą – co wydaje się jasne w tradycji benedyktyńskiej. Ważna jest wszakże integralność tego połączenia – nie mechaniczna, nie nawet sportowa, lecz – teraz już wiemy – taneczna.
Oczywiście, nie chodzi o to, by w naszej liturgii zacząć wprowadzać elementy tańca. Warto jednak zobaczyć na nasze zaangażowanie – podczas śpiewu, podczas rozmaitych liturgicznych czynności – lecz przede wszystkim w liturgii życia. Czy to, co robimy z serca ma wymiar taneczny – jest piękne, harmonijne, wyraża nas w pełni – ale i okazuje się doświadczeniem głębokiej pokory, w którym nie liczy się nasze mistrzostwo, ale piękno rytmu, figur i gestów, które czynimy – z uwagą, ze spuszczonymi oczyma, by nie uronić precyzji najmniejszego momentu. W ten sposób rozmaite kolory naszego życia, ich układ, kompozycja zaczynają wibrować pod naszymi stopami tym, co robimy: modlitwa staje się rytmem aktywności, aktywność pulsem modlitwy, wypoczynek wibracją ich obu a spotkania z ludźmi – rezonansem całości. Można wtedy śpiewać, jak psalmowi tancerze – o Syjonie, Kościele, Wspólnocie «W tobie są wszystkie me źródła» (Ps 87,7). Bo taniec tworzy wspólnotę – choć u każdego czy nazywa się Basią, czy pozostaje bez imienia, czy jest kapłanem, czy alternatywnym break-dancerem – jest niepowtarzalny. Wystarczy tylko spróbować, odnaleźć swój rytm. Nawet chyba …trzeba to zrobić. Jak najszybciej!
„Selfie z Regułą” to nowy cykl felietonów, których autorem jest Bernard Sawicki OSB, obecnie wykładowca w Papieskim Ateneum św. Anzelma w Rzymie i Koordynator Instytutu Monastycznego.
Źródło: ps-po.pl, 25 lipca 2018
Autor: mj
Tagi: Zatańcz