Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zastrzeżeń coraz więcej

Treść

Część opozycyjnych posłów postulowała wczoraj przyspieszenie zaplanowanej na piątek sejmowej debaty na temat traktatu akcesyjnego. Istniałaby wówczas szansa przeprowadzenia głosowania nad informacją rządu na ten temat jeszcze w tym tygodniu. Ale marszałek, popierany przez większość w Konwencie Seniorów, odrzucił propozycję.
- To jest kpina z Sejmu i własnego słowa, jakie dał przewodniczący Józef Oleksy, a potwierdził marszałek Sejmu Marek Borowski - uważa lider Koła Poselskiego Ruchu Katolicko-Narodowego poseł Antoni Macierewicz. Przypomina, że już przed trzema miesiącami wniosek o debatę w tej sprawie zaakceptowała sejmowa Komisja Europejska.
W opinii na temat traktatu, przygotowanej na zlecenie marszałka Sejmu Janusza Wojciechowskiego, Waldemar Gontarski ostrzegł, że na skutek błędnych sformułowań w traktacie po jego podpisaniu, planowanym na 16 kwietnia w Atenach, strona polska nie będzie mogła wprowadzić dla cudzoziemców z Unii dodatkowych ograniczeń w sferze nabywania ziemi rolnej (np. wymogu kwalifikacji rolniczych). Wszelkie dodatkowe wymagania, jakie wprowadzić ma ustawa o ustroju rolnym, nad którą pracuje Sejm, stosować się będzie natomiast do obywateli polskich oraz państw trzecich (nie należących do UE). Gontarski zwrócił też uwagę, że w świetle przyjętych zapisów traktat akcesyjny może być zmieniony jednostronnie w okresie przedakcesyjnym przez stronę unijną, co dla strony polskiej jest niebezpieczne.
Premier Miller, zapytany wczoraj, czy Rada Ministrów rozważyła zastrzeżenia do treści traktatu, które zgłosił ekspert Kancelarii Sejmu Waldemar Gontarski, odparł, że rząd nie zajmował się ekspertyzą. Przyznał, że sam zapoznał się z dokumentem, ale po wyjaśnieniach ze strony min. Danuty Huebner wszelkie wątpliwości zostały rozwiane.
- Słowo "ekspert" proszę wziąć w cudzysłów - dodał premier pod adresem Gontarskiego.
Minister Danuta Huebner, zapytana, czy podtrzymuje swoją opinię wyrażoną w poniedziałkowych Wiadomościach TVP, jakoby Gontarski był weterynarzem, a nie prawnikiem, odparła wymijająco, że "informacje o jego wykształceniu są w różnych miejscach", w związku z czym nie należy jej o to pytać. Zarówno premier, jak i szefowa KIE zignorowali informację, iż zastrzeżenia do traktatu zgłoszone przez swego doktoranta - Gontarskiego, podziela jego promotor prof. dr hab. nauk prawnych Bogdan Michalski, profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego. Zarówno premier, jak pani minister nie potrafili wymienić ani jednego nazwiska autorytetu prawnego, który zakwestionowałby ekspertyzę Gontarskiego.
- Moim zdaniem, nie ma znaczenia, kto pisze opinie, lecz co jest w nich napisane - wyłuszczyła swoje credo pani minister. Następnie zastosowała tę zasadę w praktyce, tj. mimo że nie jest prawnikiem, zabrała się do rozwiewania wątpliwości dotyczących traktatu wśród przybyłych dziennikarzy. Według niej, przyszła ustawa o ustroju rolnym, wprowadzająca nowe w polskim prawie ograniczenia dla nabywców gruntów rolnych, będzie miała zastosowanie również wobec obywateli UE, nawet jeśli zostanie uchwalona po podpisaniu traktatu akcesyjnego, który nie pozwala wprowadzać w prawie wewnętrznym nowych ograniczeń dla zagranicznych nabywców ziemi. Tym razem jednak będzie to możliwe, ponieważ, zdaniem min. Huebner, ustawa dotyczy reżimu własności, a ten wyłączony jest z kompetencji UE. Co do zastrzeżeń Gontarskiego wobec art. 23 traktatu, który pozwala Unii na jednostronną zmianę traktatu w zakresie polityki rolnej w okresie przed akcesją, Huebner pośrednio potwierdziła, że istnieje taka możliwość. - Dotyczy to jednak wszystkich krajów kandydujących, co powinno zmniejszyć zastrzeżenia - oświadczyła. - Punktem wyjścia dla tego zapisu było stworzenie możliwości działania na rzecz Polski, gdyby pojawiły się nowe rozwiązania w polityce rolnej - powiedziała. Jednak jest oczywiste, że jeśli UE może jednostronnie zmienić traktat "na rzecz Polski", to może również jednostronnie zmienić go na niekorzyść naszego kraju. - Proszę nie siać niepewności, że może on być zmieniony, to byłoby poza standardami umów międzynarodowych - broniła swego stanowiska minister Huebner.

Nieuczciwe chwyty
- Jeżeli minister Huebner nie przeprosi mnie publicznie, oddam sprawę do sądu. Jej wypowiedź podważająca moje kompetencje rodzi skutki zarówno w zakresie prawa karnego, jak i cywilnego - powiedział "Naszemu Dziennikowi" Gontarski. Przyznał, że wśród różnych fakultetów, jakie ukończył, jest też weterynaria, ale nigdy nie pracował w tym zawodzie. - Pani Huebner najwyraźniej pomyliła mnie z moim wujkiem Janem Gontarskim, który do połowy ubiegłego roku pracował w Wojewódzkim Inspektoracie Weterynarii w Siedlcach - wyjaśnia autor analizy. Prof. dr hab. nauk prawnych Bogdan Michalski z Uniwersytetu Warszawskiego w skierowanym do premiera piśmie podaje, że Gontarski zdał na UW egzaminy doktorskie z zakresu filozofii, języka obcego, prawa prasowego i prawa europejskiego i jako ekspert prawny pracuje pod jego kierunkiem. Profesor oświadczył w cytowanym liście, że podziela zastrzeżenia swego doktoranta pod adresem traktatu akcesyjnego.
"Atakowanie osoby, a nie poglądów to najbardziej nieuczciwy chwyt spośród sposobów prowadzenia sporów zidentyfikowanych przez erystykę" - napisał prof. Michalski, wyrażając nadzieję, że "reakcja premiera na nieetyczną wypowiedź Pani Minister Huebner dostarczy opinii publicznej odpowiedzi na pytanie: Czy (...) rząd zamierza uczciwie rozmawiać ze społeczeństwem o akcesji, zwłaszcza przed referendum".
Gontarski poinformował, że skutkiem wydania przezeń wspomnianej ekspertyzy jest fakt, że podkomisja sejmowa w trybie pilnym zakończyła prace nad projektem ustawy o ustroju rolnym i praktycznie nie ma przeszkód, aby Sejm przyjął ją przed 16 kwietnia, datą podpisania traktatu akcesyjnego.
Małgorzata Goss, Mikołaj Wójcik



A jednak agitacja
Premier Miller zapowiedział, że kampania przed referendum europejskim rozpocznie się 17 kwietnia. - Rząd nie będzie udawał, że jest neutralny. To nie może być kampania informacyjna, lecz wiedza, promocja i agitacja - oświadczył premier. Zapytany, czy w związku z tym, że odchodzi od informowania na rzecz agitacji, podzieli się pieniędzmi również z przeciwnikami akcesji Polski do Unii, Miller rzucił krótko: - Nie zamierzam podzielić się pieniędzmi! Po czym zreflektował się i poprosił, aby nie używać słowa "agitacja" w odniesieniu do działań rządu, lecz stosować wyraz "promocja".
MaG
Nasz Dziennik 9-04-2003

Autor: DW