Zaskakująca dedykacja
Treść
Rzut młotem na odległość 76,67 dał Szymonowi Ziółkowskiemu brązowy medal na lekkoatletycznych mistrzostwach Europy odbywających się w Helsinkach.
Po raz ostatni w tej konkurencji Polak zdobył medal kontynentalnego czempionatu 54 lata temu. W 1958 roku po złoto sięgnął Tadeusz Rut i do tej pory był to jedyny krążek tej wśród mężczyzn.
Ziółkowski ma w dorobku medale wszystkich wielkich imprez - złoto olimpijskie z Sydney (2000) i trzy krążki mistrzostw świata - złoto z Edmonton (2001), srebro z Berlina (2009) i brąz z Helsinek (2005). Do medalowej kolejcji brakowało mu jedynie medalu z mistrzostw Europy. - Nie wiem, czy to już czas umierać... W końcu się udało, więc teraz mogę powiedzieć, że brakuje mi jeszcze złotego medalu mistrzostw Europy. Może jeszcze dwa lata pożyję... Nie dedykuję tego krążka nikomu - sam sobie zrobiłem prezent urodzinowy, to będzie medal dla mnie - podkreślił. Ziółkowski dziś obchodzi 36. urodziny.
Ziółkowski szybko "ustawił" konkurs pod siebie. Już w pierwszej kolejce rzucił 76,44 i uplasował się na pozycji na podium. - Pierwsza próba miała być zaliczeniowa, taka, żeby starczyło na wejście do ścisłego finału, dwie następne miały być dużo dalej, ale podwiesiłem nogę przy czwartym obrocie, byłem trochę sztywny i młot mnie przeleciał - przyznał.
Później zaczęło się robić nerwowo. Spalił kolejne trzy podejścia, a rywale rzucali coraz dalej. Wyprzedzili go Węgier Krisztian Pars i Rosjanin Aleksiej Zagorny, ale nadal podopieczny Grzegorza Nowaka utrzymywał się na podium.
W ostatniej kolejce poznaniak znowu błysnął. Uzyskał 76,67 i awansował na drugą lokatę. Odpowiedź Rosjanina była natychmiastowa. Miał 77,40, a Ziółkowski spadł na trzecie miejsce. - Nerwów trochę było, wynik raczej słabawy można powiedzieć, ale to mój piąty start w mistrzostwach Europy i dopiero pierwszy medal. W końcu się udało - podsumował.
Konkurs odbywał się w bardzo trudnych warunkach, ale popularny "Ziółek" w deszczu czuje się jak ryba w wodzie. Chłodno, z opadami i silnymi podmuchami wiatru były rozgrywane zawody w Sydney (2000), z których przywiózł złoto olimpijskie i siedem lat temu mistrzostwa świata na tym samym stadionie w Helsinkach, gdzie stanął na najniższym stopniu podium. - Tym razem wydaje mi się, że konkurs był jeszcze zimniejszy. Bardzo podobnie było w Australii, ale ja już niestety nie jestem taki piękny i młody jak wówczas. Gdy jest taka pogoda, a konkurs długo trwa, to bardzo trudno utrzymać ciepło organizmu. Żałuję bardzo rzutów, w których waliłem w siatę, szczególnie ten trzeci był w miarę pozytywny. On byłby dużo dalszy i może nie byłby brązowy medal, tylko srebrny - ocenił.
To pierwszy krążek Polski w tej imprezie, która trwa od środy. - Następnym razem trzeba porozmawiać z organizatorami, żeby rzut młotem mężczyzn był rozgrywany pierwszego dnia, to będzie trzeba krócej czekać na medal - skomentował.
Dla Ziółkowskiego, który w międzynarodowej imprezie zadebiutował dokładnie 20 lat temu w Caen na Europejskich Igrzyskach Młodzieży Szkolnej i zajął tam drugie miejsce, takie wydarzenia to jak chleb powszedni. - To nie do końca tak jest. Będąc doświadczonym zawodnikiem, stresuję się przed eliminacjami. Finał to już jest zupełnie inna zabawa i tam już się stresować aż tak mocno nie trzeba - przyznał.
Nie chce na razie wybiegać w przód i nie myśli jeszcze zbyt intensywnie o kolejnych zawodach, jakimi będą igrzyska w Londynie. - Wszystkie duże imprezy wiążą się z tym, że rzuca się trochę mniej. My nie osiągamy wtedy najlepszych wyników, jak w biegach na 100 czy 200 metrów. Stres nas trochę zżera. Dlatego trudno prognozować - powiedział.
Ceremonia wręczenia medali odbędzie się dziś o godz. 16.15 (czasu warszawskiego).
Nasz Dziennik Wtorek, 3 lipca 2012
Autor: au