Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zarobić i porzucić

Treść

Kliniki zajmujące się zapłodnieniem pozaustrojowym nie podejmują się opieki nad pacjentkami i ich nienarodzonymi dziećmi

Kobieta po udanym zabiegu sama szuka lekarza, który podejmie się prowadzenia ciąży, nierzadko o podwyższonym ryzyku. Za wszelkie niepowodzenia i powikłania w trakcie ciąży powstałej na skutek zapłodnienia pozaustrojowego odpowiada lekarz prowadzący, a także – jak pokazała niedawno sprawa prof. Bogdana Chazana, pozbawionego stanowiska dyrektora Szpitala im. Świętej Rodziny w Warszawie za odmowę abortowania chorego dziecka – problemy ma również placówka medyczna. Na Szpital im. Świętej Rodziny Narodowy Fundusz Zdrowia po kontroli nałożył karę w wysokości 70 tys. złotych. Co najdziwniejsze, ani NFZ, ani minister zdrowia nawet nie wspomnieli o konieczności przeprowadzenia kontroli w klinice Novum, gdzie wcześniej pacjentkę poddano procedurze zapłodnienia pozaustrojowego. Co więcej, minister zdrowia Bartosz Arłukowicz przedstawił kilka tygodni temu projekt ustawy „o leczeniu niepłodności metodą in vitro”, w którym również nie ma śladu zapisów regulujących opiekę nad kobietami ciężarnymi.

Jak tłumaczy dr Tadeusz Wasilewski, założyciel i kierownik kliniki Napromedica w Białymstoku, in vitro w Polsce tak naprawdę refundowane jest od zawsze, ponieważ wszelkie powikłania po tej procedurze leczone są w państwowych placówkach.

– Do kliniki zajmującej się zapłodnieniem pozaustrojowym w Białymstoku przyjeżdżają pacjentki z całego świata. Po procedurze in vitro pacjentka wraca do miejsca swojego zamieszkania. Opieka nad kobietą w ciąży do momentu urodzenia dziecka odbywa się w miejscu jej zamieszkania, sprawowana jest przez wybranego przez pacjentkę lekarza prowadzącego spoza kliniki in vitro – podkreśla dr Wasilewski, który przez 14 lat zajmował się zapłodnieniem pozaustrojowym.

Kliniki in vitro nie interesują się losem dzieci, które zostały w nich poczęte. W razie jakichkolwiek problemów i potrzeby leczenia obowiązek świadczenia pomocy pacjentkom i ich dzieciom spada na placówki państwowe. Jak pokazała sprawa prof. Bogdana Chazana, konsekwencje są bardzo poważne. Szacuje się, że u dzieci poczętych metodą in vitro jest o 30-40 proc. wad więcej niż w przypadku dzieci poczętych naturalnie. Co więcej, polskie prawodawstwo nie zabrania uśmiercania embrionów z poważnymi wadami genetycznymi, a realizacja tego prawa jest agresywnie egzekwowana od lekarzy.

Przepisy jeszcze luźniejsze

Lekarze, prawnicy, a także środowiska pro-life wskazują, że projekt ustawy „o leczeniu niepłodności metodą in vitro” jest bardzo ułomny i posiada wiele braków i poważnych błędów. Całkowicie pomija m.in. wiedzę z zakresu genetyki i embriologii. Zarodek określony jest w projekcie ustawy jako zbiór komórek.

– Od studenta medycyny wymaga się definicji z podręcznika do embriologii, mówiącej, że życie człowieka rozpoczyna się w momencie poczęcia, czyli połączenia komórki jajowej z plemnikiem. Trwa poprzez fazy zarodka, płodu, noworodka, niemowlęcia itd. Jak się ma ta ustawa do tej definicji? – pyta dr Wasilewski. Poza tym według projektu dostęp do programu in vitro i sztucznej inseminacji będzie miał każdy, nawet np. 50-letnia samotna kobieta. Doktor Wasilewski zwraca uwagę, że warto na ten aspekt spojrzeć z punktu widzenia wymagań, jakie muszą spełnić rodzice starający się o adopcję.

Ośrodki adopcyjne w Polsce muszą przeprowadzać bardzo szczegółowe wywiady środowiskowe z kandydatami na rodziców adopcyjnych, sprawdzać status małżeństwa, które chce adoptować dziecko, wykształcenie, zarobki, możliwość utrzymania rodziny. W przypadku dostępu do procedury in vitro nikt niczego nie sprawdza. – Nikt się nie interesuje, w jakich warunkach będzie wychowywane dziecko. Procedury w projekcie są tak uproszczone, że teraz nikt nie powinien iść do ośrodka adopcyjnego, bo łatwiejsze i szybciej osiągalne będzie zapłodnienie pozaustrojowe, w dodatku darmowe, bo refundowane przez NFZ. To jedna wielka schizofrenia. A gdy tylko ktoś spróbuje się przeciwstawić tym przepisom, to będzie wrogiem numer jeden i przeciwnikiem ludzi cierpiących z powodu braku potomstwa, i zacofanym nieukiem – kwituje dr Wasilewski.

Izabela Borańska-Chmielewska
Nasz Dziennik, 8 sierpnia 2014

Autor: mj