Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zarobią banki, spłacą podatnicy

Treść

Rząd poprzez zaciągnięcie kredytu stabilizacyjnego w Międzynarodowym Funduszu Walutowym przesunie ciężar obsługi ogromnego zadłużenia Polski w walutach obcych z podmiotów, które zaciągnęły kredyty walutowe, na barki wszystkich podatników. Będziemy musieli więcej pracować, więcej eksportować, więcej odprowadzać do budżetu. Skorzystają za to zagraniczni inwestorzy - wzmocnienie złotówki związane ze sprzedażą na polskim rynku środków MFW pozwoli im na korzystnych warunkach wycofać się z naszego rynku.

Rząd zamierza wystąpić do Międzynarodowego Funduszu Walutowego o przyznanie elastycznej linii kredytowej w wysokości 20,5 mld dolarów w celu ustabilizowania złotego. Jest to konieczne w związku z rządowymi planami rezygnacji z polskiej waluty. Wstępem do tego będzie wejście naszego kraju do tzw. węża walutowego, polegającego na dwuletnim okresie usztywnienia kursu złotego do euro, z dopuszczalną skalą wahań +/-15 procent.

- Pierwszym warunkiem przystąpienia Polski do ERM2 jest względna stabilizacja kursu złotego - powiedział minister finansów Jacek Rostowski, zaznaczając, że rząd prowadzi konsultacje nad wewnętrznymi kryteriami oceny, czy kurs jest wystarczająco stabilny. Jako drugi warunek wejścia do ERM2 minister wymienił pewność, iż dojdzie do zmian w Konstytucji umożliwiających rezygnację Polski z własnej waluty. Ten warunek może być bliższy spełnienia po tym, jak PiS utraciło w Sejmie większość zdolną zablokować zmianę Konstytucji. Przystąpienie do eurostrefy nastąpi - zdaniem Rostowskiego - "od 1 stycznia 2012 r. lub trochę później". - Mam nadzieję, że najgorsze wahania złotego mamy już za sobą - powiedział minister finansów.

Państwo przejmie ryzyko

- Linia kredytowa z MFW to dalszy ciąg tej samej od lat polityki. Najpierw przez utrzymywanie wysokich stóp procentowych wypchnięto zadłużenie za granicę, zapożyczając kraj i gospodarkę w walutach obcych, a teraz ciężar obsługi i rolowania tego zadłużenia rząd chce przesunąć z podmiotów prywatnych (firm i osób) na państwo jako podmiot publiczny. Teraz wszyscy podatnicy będą musieli dostarczać środki na spłatę zadłużenia walutowego. To ich będzie obciążał kredyt walutowy z MFW - komentuje dr Cezary Mech, doradca prezesa NBP. Środki z MFW są rodzajem swapu, który pozwoli dostarczyć taniej waluty podmiotom, które muszą rolować swoje walutowe długi, oraz tym podmiotom, które chcą wycofać z Polski kapitały. Dotąd tracili na tym wskutek osłabienia złotówki, teraz to ryzyko przejmie na siebie podmiot publiczny, czyli my wszyscy. Będziemy musieli więcej eksportować, a będzie to trudniejsze, gdy złoty się umocni.

- Sprzedaż dolarów przez resort finansów będzie w krótkim okresie wzmacniała złotego, ale pamiętajmy, że trend na wzmacnianie musi się w końcu odwrócić, zaś zadłużenie w walucie będziemy spłacać przez pokolenia - podkreśla dr Mech, wskazując na przykład Islandii, której obywatele również spłacają obecnie - poprzez pożyczkę z MFW - gigantyczne zadłużenie wykreowane przez banki.

- Kurs walutowy należy umacniać poprzez wzrost eksportu, a nie przy pomocy kredytu walutowego - podkreśla dr Mech.

Podarunek dla banków

- Wchodzenie do ERM2 przy takim rozchwianiu światowych rynków finansowych to samobójstwo, a pożyczka z MFW to zastrzyk gotówki dla banków inwestycyjnych. Ich szefowie mogą już otwierać szampana - komentuje wypowiedź Rostowskiego wyraźnie zbulwersowany Jerzy Bielewicz z JB Consulting, szef stowarzyszenia Przejrzysty Rynek. Zapowiedź stabilizowania kursu i kredyt z MFW umocnią złotego. Banki inwestycyjne zakupią opcje walutowe przy maksymalnie umocnionej złotówce, a potem, gdy Polska wejdzie do ERM2 i będzie musiała interweniować w celu stabilizowania kursu, zaczną grać na jej osłabienie. Na końcu "operacji stabilizowania waluty" pieniądze z MFW i rezerwy walutowe NBP trafią do bankowych portfeli. Bank inwestycyjny Goldman Sachs ogłosił ostatnio wyniki, które - jak się okazuje - są najlepsze w tych segmentach działalności, które polegają na spekulacji na zmienności cen akcji i walut. Za Goldman Sachs i JP Morgan pójdą, zdaniem Bielewicza, inne banki inwestycyjne. - Z rynkami jeszcze nikt nie wygrał - podkreśla.

Bielewicz zwraca również uwagę, iż minister finansów podejmując się stabilizowania złotego, wchodzi na teren zastrzeżony dla Narodowego Banku Polskiego, gdy tymczasem powinien zająć się realną gospodarką i zdobywaniem środków na inwestycje infrastrukturalne. - To, że Polska jako jeden z nielicznych krajów w Europie ma wciąż dodatni przyrost PKB, zawdzięczamy własnej walucie, która wskutek osłabienia pozwala nam mniej odczuwać skutki kryzysu - uważa Bielewicz.

- Umowę z MFW powinna bezwzględnie zbadać sejmowa komisja finansów na zamkniętym posiedzeniu. Należałoby sprawdzić, czy linia kredytowa rzeczywiście jest elastyczna, tj. czy można sięgnąć po te środki w każdej chwili, oraz ile wynosi roczna prowizja za gotowość, czyli opłata za tę swoistą polisę ubezpieczeniową - twierdzi były wiceprezes dużej instytucji finansowej.

Małgorzata Goss

"Nasz Dziennik" 2009-04-16

Autor: wa