Zapowiedź IV Rzeczypospolitej
Treść
Politycy o orędziu prezydenta Lecha Kaczyńskiego
Poseł Tadeusz Cymański (PiS):
Było to orędzie bardzo harmonijne, z jasnym przesłaniem co do potrzeby zmian. Było na pewno sprawiedliwe. Pan prezydent przyznał wszystkim stronom swoje racje. Oceniając ostatnie kilkanaście lat, powiedział, że ten czas nie jest czasem do końca straconym. Jakieś osiągnięcia mamy. To znaczy, że prezydent jednak waży poglądy, szuka kompromisu. Tak to odbieram. Powiedział również - w myśl powiedzenia: "wszystko byście mogli mieć, gdyby się wam chciało chcieć" - że bez determinacji i bez naszego wkładu nic samo się nie stanie. Mówił również, że będzie prezydentem bezradnym, jeżeli nie będzie działał wspólnie z Polakami - bez udziału wszystkich Polaków nie będzie w stanie tych wszystkich marzeń przemienić w rzeczywistość. To pokazanie takiej bliskiej łączności z Polakami - tak na gorąco mówiąc - było moim zdaniem bardzo ważne. Powiedział również o potrzebie solidarności, która nie może istnieć bez sprawiedliwości. Tutaj nawiązał do swojego programu wyborczego. Jestem przekonany, że prezydent będzie w większym zakresie korzystał z tego, co mu ten urząd daje, o czym zresztą mówił. Będzie aktywniejszym niż poprzednicy uczestnikiem życia społecznego i politycznego. Reasumując, myślę, że było to bardzo dobre orędzie. Nie było ono nastawione na jakieś fajerwerki, tylko było spokojne, takie jak Lech Kaczyński - mąż stanu. Ale najważniejsze, że to, co powiedział, było prawdziwe. Prezydent mówił to, co myślał. Nie silił się na jakieś wyrafinowane konstrukcje retoryczne, ale mówił prostym i czytelnym językiem. I sądzę, że każdy przyjmie to ze zrozumieniem i akceptacją.
Poseł Bronisław Komorowski (PO):
Na pewno nie było to orędzie porywające, ale poprawne. Dla mnie było szczególnie interesujące w tej warstwie odwołania się do systemu wartości i do czegoś, co akurat w moim uchu brzmi bardzo dobrze i jest wspomnieniem mojego własnego dzieciństwa, mianowicie takie głębokie przekonanie, że chcieć, to móc. A to jest czymś niesłychanie ważnym w polityce, taka wola wynikająca z głębokiego przekonania. Właśnie to powiedzenie Marszałka Piłsudskiego: "chcieć, to móc", było mottem w moim dzieciństwie. Słabsza była natomiast część poświęcona polityce zagranicznej, bo taka trochę pozbawiona jakiejś jasnej wizji. Wymienione były wszystkie ważne obszary, nie było jednak powiedziane, co jest priorytetem, poza może Ukrainą. Reszta jednak też wymagała jakiegoś uporządkowania.
To wystąpienie pana prezydenta jest zapowiedzią, że prezydent będzie chciał być aktywny także w sprawach ustrojowych. Dążenie do zmiany ustawy zasadniczej po raz pierwszy nadaje sens hasłu IV Rzeczypospolitej, bo zmiana Konstytucji może być taką istotną zmianą ustrojową.
Nie powiedział jednak pan prezydent, w którą stronę te zmiany ustrojowe by poszły. Czy jest to powrót do myśli, która była żywa za czasów prezydenta Wałęsy, o ustroju prezydencko-gabinetowym, czy też w drugą stronę - to nie jest jasne. A zmiana dla zmiany jeszcze niczego nie tłumaczy.
Poseł Janusz Maksymiuk (Samoobrona):
Było to orędzie nasycone konkretami. Cieszy nas bardzo, że pan prezydent Kaczyński nie odszedł od swojego programu wyborczego. To dobrze rokuje, bo przecież Samoobrona opowiedziała się za panem prezydentem i widzimy tutaj przy okazji szanse na zrealizowanie własnego programu. Pan prezydent odwołał się również do Narodu, poprosił, żeby ten jeszcze raz mu zawierzył. Chcieliśmy przy tym złożyć życzenia panu prezydentowi, żeby Naród, który na to przystanie, nie zawiódł się na panu prezydencie. Zapowiedź zmiany Konstytucji przyjmujemy z przychylnością. Gdy prezydent o tym powiedział, było widać zadowolenie na sali. Zmiany jednak mogą pójść w różnych kierunkach. My chcielibyśmy, żeby te zmiany poszły w tę stronę, którą założyliśmy w swoim projekcie, a myślę, że to nie będzie w kolizji z oczekiwaniami pana prezydenta. Chodzi o system prezydencki obwarowany kontrolą ze strony parlamentu, z prawem odrzucania dekretów przez parlament. Idziemy w tę stronę, że wybierany przez Naród prezydent naprawdę rządzi i odpowiada za to, co robi.
Poseł Janusz Dobrosz (LPR):
Ogólna formuła orędzia, która nie jest długa, sprawia, że trzeba starać się w niej zawrzeć jak najwięcej kwestii, co jest trudnym zadaniem. Można było się spodziewać propozycji zmiany Konstytucji. Oczywiście musimy się liczyć z realiami, jeśli chodzi o obecny skład parlamentu, ale zresztą przy każdym składzie znalezienie dwóch trzecich głosów potrzebnych do zmiany Konstytucji nie jest proste. My też jesteśmy zdania, że Konstytucję trzeba poprawiać, ale też trzeba to robić rozsądnie, bez jakiegoś wielkiego wstrząsu. Jak najbardziej słuszna jest też teza, że trzeba wzmocnić państwo. Mnie się bardzo podobało to stwierdzenie, które ja od wielu, wielu lat kreuję - pamiętam, jak o tym mówiłem w latach 90. - że jeżeli chcemy szacunku od innych narodów i państw, to musimy wpierw sami siebie zacząć szanować. Odnosi się to zwłaszcza do polityki w kwestii stosunków międzynarodowych. Pytanie tylko, czy jest to teza realna do przeprowadzenia, kiedy jednak tę kadrę dyplomatyczną mamy jeszcze, niestety, w spadku po Unii Wolności i poniekąd SLD. I tu jest właśnie problem.
Co się tyczy sprawy Rosji, to oczywiście trzeba się zgodzić ze stwierdzeniem, że nie możemy padać na kolana, ale też powinniśmy szukać nici porozumienia. Dlatego że jest to potężny sąsiad i duży gracz na arenie międzynarodowej. Zatem nie trzeba szukać zadrażnień, lecz takich miejsc, gdzie można się dogadać.
Mam wrażenie, że to orędzie było olbrzymim przeżyciem dla prezydenta. Dlatego że jest on przecież raczej człowiekiem swady, a jednak zdawał się trochę spięty. To znaczy, że przeżywał tę uroczystość. Na pewno nie było to przemówienie porywające, chociaż prezydent jest przecież mówcą, który potrafi, przemawiając bez kartki, porwać słuchaczy. Oczywiście tutaj ta jego rola była trochę inna i trzeba to zrozumieć. Bardzo mi się podobała również kwestia o naprawie moralności. Oczywiście "po owocach się poznamy". Tutaj ważna jest jeszcze sprawa osób, które będą realizowały to, co powiedział prezydent. Prezydent jest bowiem jeden i realizuje swoją politykę przy pomocy ludzi.
Poseł Jan Bury (PSL):
Było to orędzie bardzo spokojne, rozważne, bez żadnych niepotrzebnych fajerwerków. Pan prezydent Kaczyński potwierdził zapowiedzi, które miały miejsce w czasie kampanii wyborczej, o naprawie państwa, o budowie IV Rzeczypospolitej. Potwierdził, że powinniśmy zadbać o bezpieczeństwo energetyczne, że ważna jest sprawa wymiaru sprawiedliwości, że Polsce potrzebna jest solidarność i nie wolno dzielić ludzi na lepszych i gorszych. Było to w sumie wystąpienie niedługie, ale pan prezydent zawarł w nim maksymalnie dużo ze swoich przedwyborczych propozycji programowych, co myślę, jest miłe dla każdego. My się też cieszymy z tego, że prezydent ma taki tok myślenia, iż zdaje sobie sprawę, że np. może być potrzeba wzmocnienia władzy prezydenckiej czy organów wykonawczych w państwie.
Po 10 latach dojrzało już chyba przekonanie, że ustawa zasadnicza nie jest aktem, który jest nie do ruszenia, i myślę, że w rzeczowej, mądrej i merytorycznej dyskusji pomiędzy różnymi partiami taki konsensus może zostać osiągnięty i w niektórych kwestiach Konstytucja ulegnie zmianie.
not. AKW
"Nasz Dziennik" 2005-12-25
Autor: mj