Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zapomnijmy o historii narodowej, zatraćmy własną tożsamość

Treść

W Centrum Badań Historycznych Polskiej Akademii Nauk w Berlinie uroczyście zainaugurowano prace nad wspólnym polsko-niemieckim podręcznikiem do historii, finansowanym przez rządy obydwu krajów. Na specjalnie zwołanej w tym celu konferencji prasowej ograniczono się jednak tylko do ogólników, nie podając szczegółów tego projektu. W konferencji udział wzięli: Krzysztof Stanowski - wiceminister edukacji narodowej, Holger Rupprecht - minister edukacji, młodzieży i sportu w Brandenburgii, dr Marek Prawda - ambasador RP w Berlinie, prof. dr Michael G. Mueller - niemiecki przewodniczący Wspólnej Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej, oraz prof. dr hab. Robert Traba - polski przewodniczący tej samej komisji.



Prowadzący konferencję prof. dr hab. Robert Traba z Centrum Badań Historycznych Polskiej Akademii Nauk w Berlinie poinformował, że rządy Polski i Niemiec, a także 16 niemieckich landów upoważniły współprzewodniczących Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej: czyli ze strony polskiej - jego osobiście, i niemieckiej - Michaela G. Muellera z Uniwersytetu Halle-Wittenberg, do stworzenia wspólnego, polsko-niemieckiego podręcznika do historii. Jak zapewnił Traba, głównym celem autorów projektu jest stworzenie pierwszego podręcznika odpowiadającego programowym wytycznym dla szkół średnich w Polsce i w Niemczech, między którymi są - i to należy podkreślić - spore różnice. Warto przypomnieć, że w Niemczech program szkolny z zakresu historii jest różny w poszczególnych landach, których władze same decydują, na jakim podręczniku oprzeć proces dydaktyczny.
Najpierw, w ciągu około trzech lat, ma powstać pierwsza część podręcznika obejmująca okres od średniowiecza do XVIII wieku. Będzie ona przeznaczona do nauczania historii w gimnazjach obydwu krajów w klasach VII-VIII. Zdaniem zarówno Traby, jak i Muellera podręcznik ten ma mieć "bardziej europejski charakter, z pominięciem narodowych kwestii". Nie będzie zawierał wspólnej, ujednoliconej historii, lecz będzie próbował nauczać, jak zrozumieć różne, wzajemne punkty patrzenia na dzieje (w tym wypadku Niemiec i Polski). Zdaniem Muellera, podręcznik ten nie będzie sprowadzał się zatem do poziomu historii narodowej. Przedstawi historię obu państw w "wymiarze i kontekście europejskim".
Minister oświaty kraju związkowego Brandenburgia Holger Rupprecht, który jest także przedstawicielem 16 landów niemieckich w kwestii realizacji projektu wspólnego podręcznika, jest między innymi współodpowiedzialny za jego rozpowszechnienie w całych Niemczech. Nowy podręcznik do końca tego roku powinien uzyskać akceptację zarówno polskiego Ministerstwa Edukacji Narodowej, jak i ministerstw oświaty poszczególnych landów.
Obecnie główny zarys programu edukacji, czyli system szkolnictwa w Niemczech, pozostaje pod nadzorem państwa. Jednak poszczególne landy zachowują niezależność na przykład w kwestii doboru podręczników i szczegółowego programu nauczania. Takie decyzje podejmują odpowiednie dla danego landu ministerstwa oświaty i wychowania.
Mueller powiedział, że wspólny podręcznik do historii nie będzie opisywać narodowych historii ani historii stosunków polsko-niemieckich, ale pokaże historię obu państw w szerszym kontekście europejskim.
- Dla funkcjonowania we współczesnym świecie rozumienie historii pomaga uniknąć bardzo wielu pomyłek i błędów - oświadczył wiceminister oświaty Krzysztof Stanowski. Zapewnił przy tym, że projekt będzie przygotowywany przez wybitnych specjalistów i dlatego praca nad nim będzie nawet łatwiejsza niż nad podobnym podręcznikiem niemiecko-francuskim. Ten ostatni, co należy podkreślić, zebrał fatalne recenzje. Stanowski podkreślał, że planowany podręcznik nie będzie ujednolicał historii, czy wypaczał jej w imię celów politycznych, ale spróbuje jej nauczać. Można się jedynie domyślać, że w liberalno-europejskim duchu, jednak o tym autorzy projektu uparcie milczą. - Jak mówimy o tym projekcie, to mówimy o dziesięciu wiekach, które zaczynają się w czasie zjazdu gnieźnieńskiego, a kończą w momencie, gdy Polska i Niemcy są razem w układzie z Schengen, i to jest te dziesięć wieków wspólnej historii - powiedział Stanowski, dodając, że wbrew licznym opiniom to nie jest "taka znowuż różna historia".
Wspólny projekt chwalili także przedstawiciele niemieckich władz, przyznając, że historia wschodniej Europy wśród niemieckich uczniów pozostaje praktycznie nieznana. - Wiem, że to nie będzie łatwe, będą na pewno różnice zdań, na pewno będą także kłótnie, ale mam nadzieję, że mimo to uda się nam opracować wspólny podręcznik historii - powiedział minister edukacji, młodzieży i sportu w Brandenburgii Holger Rupprecht.

Twórcy nadal nieznani
Przewodniczący Wspólnej Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej ze strony polskiej prof. dr hab. Robert Traba zapowiedział, że zostanie powołana specjalna Rada Zarządzająca Nadzorczo-Programowa, składająca się z przedstawicieli rządowych, oraz Rada Naukowa, odpowiedzialna za redakcję i wydanie podręcznika. Zadaniem organu, którego skład pozostaje na razie nieznany, będzie także zaangażowanie do prac nad projektem przedstawicieli polskich i niemieckich środowisk naukowych, historyków, nauczycieli i dydaktyków, którzy zajmą się treścią podręcznika. Traba przewiduje, że konkretne prace rozpoczną się najwcześniej pod koniec tego roku. - Jest to dla nas wielkie zobowiązanie i wyzwanie wobec tysięcy młodych ludzi, którzy będą z tego podręcznika korzystali - powiedział Traba.
W Berlinie nie padły żadne konkrety, ani co do kształtu przyszłego wspólnego podręcznika historii, ani na temat ludzi, którzy go będą tworzyć. Jak stwierdzili obecni na konferencji przedstawiciele Polski i Niemiec, jest to dopiero początek prac i na takie informacje jest zbyt wcześnie.
Tymczasem można odnieść wrażenie, że w przyszłym podręczniku nie znikną i nie ulegną zmianie kwestie sporne, ponieważ jak tłumaczyli inspiratorzy projektu, pozostaną w swojej obecnej formie i obecnym kontekście, czyli różnie ujęte w wersji zarówno niemieckiej, jak i polskiej. Czyli inaczej mówiąc, najprawdopodobniej Polacy nadal będą się uczyć o niemieckich wysiedleniach, ucieczkach, podczas gdy niemieccy uczniowie wciąż będą czytali w swoich książkach o "wypędzeniach" rodaków.
Inspiratorzy europejskiego podręcznika nie potrafili przy tym podać, nawet w przybliżeniu, kosztorysu tego przedsięwzięcia. Jedynie polski wiceminister edukacji zarzekł się, iż jak rząd mówi, że podręcznik powstanie, to znaczy, że powstanie.
Waldemar Maszewski, Berlin
"Nasz Dziennik" 2008-05-19

Autor: wa