Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zapomnieli o "Solidarności"

Treść

Choć 20. rocznica upadku muru berlińskiego przypada dopiero 9 listopada, to niemieckie władze z wielką pompą już rozpoczęły obchody jubileuszu symbolicznego zjednoczenia kraju. Dla Niemców ojcami zjednoczenia są: były przywódca ZSRS Michaił Gorbaczow, były prezydent USA George Bush senior oraz były kanclerz Niemiec Helmut Kohl. Rola polskiej "Solidarności" w walce z komunizmem jest pomijana.
W sobotę w berlińskim teatrze Friedrichstadtpalast na uroczystej konferencji spotkało się trzech emerytowanych już polityków. Wśród ponad tysiąca innych zaproszonych gości znaleźli się także premier polskiego rządu Tadeusz Mazowiecki oraz minister w kancelarii premiera Władysław Bartoszewski.
Prezydent Niemiec Horst Koehler oprócz podziękowań trzem ojcom za zjednoczenie Niemiec, wykorzystał swoje przemówienie do agitacji na rzecz zjednoczenia i tworzenia federalnej Europy. Natomiast poruszający się na wózku inwalidzkim były kanclerz Helmut Kohl stwierdził, że "Niemcy nie mają wielu powodów, by odczuwać dumę ze swej historii, ale wydarzenia sprzed 20 lat pozwalają na to". - Ja nie mam lepszego powodu do dumy niż niemiecka jedność - mówił Kohl. Z kolei poruszający się o lasce George Bush stwierdził, iż drogę do zjednoczenia Niemiec 3 października 1990 roku utorowano nie tylko w stolicach, lecz także w sercach i umysłach ludzi, którzy długo musieli walczyć o swoje prawa, dane im przez Boga. Natomiast Michaił Gorbaczow przyznał, że jeszcze w 1989 roku był sceptyczny wobec szybkiego zjednoczenia Niemiec i raczej uważał, iż najwcześniej nastąpi to w XXI wielu. - Tymczasem kilka miesięcy później otwarto drogę ku niemieckiej jedności - powiedział były pierwszy sekretarz KPZS. Gorbaczow ostrzegł polityków, aby nie tworzyli europejskich projektów na antyrosyjskich nastrojach, a ponadto zaapelował do władz USA, aby również u siebie, wzorem ZSRS, przeprowadziły "głasnost i pierestrojkę". Wieczorem ojcowie zjednoczenia wraz z kilkuset zaproszonymi gośćmi zjedli uroczystą kolację w słynnym Klubie Dziennikarza wydawnictwa Axel Springer.
Zabrakło polskich akcentów
Niemieccy politycy i przeciętni Niemcy nie mają żadnych wątpliwości co do tego, że jedynymi ojcami zjednoczenia ich kraju są wymienieni wcześniej politycy, a zwłaszcza Michaił Gorbaczow, którego zarówno tutejsze media, jak i politycy od wielu lat traktują jako "ojca opatrznościowego". To właśnie jego wykreowano na pierwszego demontażystę ustroju komunistycznego, zapominając całkowicie o innych oraz o komunistycznej przeszłości tego sowieckiego przywódcy. Niemcy myślą, iż tylko dzięki Gorbaczowowi możliwe było zjednoczenie kraju, mimo że on sam w sobotę przyznał, że nie wierzył w szybkie zjednoczenie Niemiec. Od lat nad Renem panuje swojego rodzaju Gorbimania, czyli składanie - często niesłusznych - hołdów byłemu pierwszemu i zarazem ostatniemu prezydentowi ZSRS.
Zaraz po uroczystościach były premier Tadeusz Mazowiecki podczas spotkania z polskimi dziennikarzami przyznał, że w trakcie uroczystości zabrakło mu słowa "Solidarność". Na pytanie "Naszego Dziennika", czy jest zdania, iż Niemcy zdecydowanie przeceniają rolę, jaką odegrał w procesie zjednoczenia ich kraju i demontażu komunizmu Michaił Gorbaczow, Tadeusz Mazowiecki odpowiedział dość lakonicznie, że nie wydaje mu się, aby tak było, a ponadto rola Gorbaczowa w tym procesie była znacząca. - Nie wiem, czy Niemcy przeceniają jego rolę, ale myślę, że była ona istotna, mógł on bowiem przeciwstawić się temu procesowi - stwierdził Mazowiecki. Były premier nie chciał także komentować kwestii ówczesnej postawy Helmuta Kohla w sprawie uznania granicy polsko-niemieckiej. - Dzisiaj nie jesteśmy tutaj po to, aby cokolwiek komuś wyrzucać, a ówczesne rozmowy musiały być twarde i trudne - powiedział Mazowiecki.
Z kolei Władysław Bartoszewski przyznał, że sobotnia uroczystość miała głównie na celu uhonorowanie schorowanego Helmuta Kohla. - Po dzisiejszym dniu jestem jeszcze bardziej pełen optymizmu, gdyż minister spraw zagranicznych Niemiec z partii Hansa Dietricha Genschera jest dla nas dobrym znakiem - powiedział Bartoszewski. - Nie przesadzajmy i nie dawajmy kredytów nieograniczonego zaufania, ale dajmy mu jakiś kredyt - dodał. Bartoszewski zauważył, że deklaracja koalicyjna wyróżnia tylko dwa kraje: Francję i Polskę, a to dobry znak, iż o Polsce się tutaj mówi. - W tej chwili Polska jest jednym z tematów rozmów i to bardzo dobrze - uznał polski polityk.
Na sugestie dziennikarzy, że podczas uroczystości pominięto Polskę, Bartoszewski odpowiedział, że już po wszystkim jeden z mówców, szef fundacji Adenauera, Bernhard Vogel, podszedł do niego i stwierdził, że chyba dobrze powiedział o Polakach, gdyż wspomniał o Mazowieckim, o nim samym i o Papieżu. - Wtedy pomyślałem, że ten człowiek rozumie polskie myślenie - wyznał Bartoszewski. - Jeśli się powie Polakom, że Karol Wojtyła przyczynił się do zjednoczenia Niemiec i Europy, to ja mówię, że nareszcie ktoś to rozumie - dodał. W rzeczywistości Bernhard Vogel stwierdził jedynie, że pozdrawia pierwszego wybranego w wolnych wyborach premiera Polski Tadeusza Mazowieckiego i Władysława Bartoszewskiego, twórców polsko-niemieckiego pojednania. A także, iż trwa pamięć o Polaku Karolu Wojtyle, który otworzył drzwi do wolności. To były jedyne polskie akcenty podczas berlińskich uroczystości, nie licząc jednego wspomnienia Lecha Wałęsy. Większość polskich obserwatorów była zdania, że mimo wielu słów, które padły podczas sobotnich uroczystości, zapomniano o polskim wkładzie w obalanie komunizmu, co w konsekwencji umożliwiło zjednoczenie Niemiec.
Główne obchody 20. rocznicy zburzenia muru berlińskiego odbędą się w Berlinie 9 listopada. Według dostępnych w tej chwili komunikatów, Merkel zaprosiła tam na razie prezydenta Francji, premiera Wielkiej Brytanii, rosyjskiego prezydenta, amerykańską szefową dyplomacji, ma być obecny także Michaił Gorbaczow i Lech Wałęsa, który ma symbolicznie przewrócić klocki domina jako symbol walącego się muru. Przyjadą także szefowie Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej i NATO. Na razie brak dokładnej, kompletnej listy gości, ale prasa niemiecka nie podaje więcej nazwisk zaproszonych.
Waldemar Maszewski, Berlin
"Nasz Dziennik" 2009-11-02

Autor: wa