Zapomniany Verdi
Treść
Rok Verdiego, obchodzony w 2001 roku z okazji setnej rocznicy śmierci kompozytora, skłonił wiele teatrów do przypomnienia kilku zupełnie zapomnianych jego dzieł. Jednym z nich jest "Jerusalem" wystawione na scenie Teatro San Carlo w Genui.
W 1847 r. dyrektorzy paryskiej Academie Royale de Musique w Paryżu składają Giuseppe Verdiemu propozycję skomponowania opery, której prapremiera odbyłaby się w tym mieście. Kompozytor, nie mogąc się zdecydować na wybór libretta, zaproponował przeróbkę "I Lombardi alla prima crociata", opery, której prapremiera w 1843 r. na scenie mediolańskiej La Scali zakończyła się ogromnym sukcesem.
I tak krzyżowcy lombardzcy za sprawą Alphonse Royera i Gustawe Vaëza, autorów nowej wersji libretta, stają się Francuzami. Akcja pierwszego aktu zostaje przeniesiona z Mediolanu do Tuluzy, pozostałe trzy rozgrywają się w Jerozolimie. Inni są również główni bohaterowie. Natomiast muzyczne zmiany nie są aż tak istotne. Nowością była, nieodzowna w Paryżu, scena baletowa umieszczona na początku III aktu. A jednak paryska premiera w listopadzie 1847 r. nie była sukcesem. Po kilku zaledwie przedstawieniach operę zdjęto ze sceny. Próba wprowadzenia "Jerusalem" na sceny włoskie też kończy się niepowodzeniem, publiczność zdecydowanie woli pierwszą wersję. Warto przypomnieć, że właśnie "Jerusalem" jest pierwszą operą Verdiego, jaką poznała polska publiczność. Wystawiono ją w marcu 1848 r. na scenie Opery Warszawskiej.
Historia również nie obeszła się łaskawie z tą przeróbką, szybko powędrowała na półkę dzieł nieudanych. Z czasem niemal zupełnie o niej zapomniano i tylko od czasu do czasu prezentowano ją jako ciekawostkę. W tym charakterze w 1963 r. znany włoski dyrygent Gianandrea Gavazzeni doprowadził do wystawienia "Jerusalem" w weneckim La Fenice. W 1975 r. opera pojawiła się w Teatro Regio w Turynie, w 1996 - w Operze Wiedeńskiej, a w 2000 r. - jako wstęp do Roku Verdiego w Teatro Carlo Felice w Genui.
Ta ostatnia realizacja, będąca dziełem: Piergiorgio Gay - reżyseria, Danilo Donati - scenografia i kostiumy, została w tym samym roku zarejestrowana na DVD. Reżyser trzyma się kurczowo tradycji, soliści bliżej proscenium, chóry z tyłu i po bokach sceny. Akcja prowadzona jest dość czytelnie i dynamicznie. Jednak nie zaskakuje żadnym nowym rozwiązaniem czy spojrzeniem. Bohaterowie odśpiewują swoje partie, nie bardzo troszcząc się o tworzenie wyrazistych kreacji aktorskich. Scenografia niczym szczególnym się nie wyróżnia, a w bajecznie kolorowych kostiumach mamy pełną cekinadę. W sumie przedstawienie utrzymane w lekko muzealnym stylu, które jednak można obejrzeć z przyjemnością, tym większą, że zadbano o dobrą obsadę.
Z przyjemnością słucha się pięknego o bogatej barwie sopranu Veroniki Villarroel, która z przekonaniem, swobodą i wyrazistą ekspresją śpiewa partię Heleny. Jej głos ma wyrównane, pełne blasku brzmienie we wszystkich rejestrach. Z równą satysfakcją słucha się dysponującego interesującym w barwie i szlachetnym w brzmieniu tenorem Ivana Momirowa - Gaston. Również panowie Carlo Colombara - Roger i Alain Fondary - Hrabia Tuluzy, ujmują pięknem brzmienia głosu i stylowym prowadzeniem frazy. Dobrze śpiewają chóry, które mają tutaj sporo do powiedzenia.
Stojący przy dyrygenckim pulpicie Michel Plasson dba o właściwą wczesnemu Verdiemu śpiewność frazy oraz precyzję poszczególnych scen i ansambli. Potraktowana z symfonicznym rozmachem muzyka tętni właściwym pulsem dramatycznym, nie przysłaniając jednak piękna i ekspresji śpiewu.
Adam Czopek
"Nasz Dziennik" 2006-05-15
Autor: ab